czwartek, 19 listopada 2015

Żona swojego szefa, czyli życie jak w bajce




Jak wiadomo Ojciec Pierworodnego prowadzi firmę, a w firmie tej Matka również się udziela. Niby pracują razem, ale przeważnie każde zajęte własnymi sprawami i nierzadko w różnych częściach miasta.

Rano. Matka już wie, że spóźni się do pracy. Biega więc po mieszkaniu jak oparzona i zbiera po kątach to, co ma do zabrania. Łatwo się domyślić, że nie jest w związku z powyższym przyjaźnie nastawiona do świata. Ojciec Pierworodnego siedzi przy stole i spokojnie patrzy na matczyne wysiłki - dobre i to, przynajmniej nie przeszkadza.

- Ale po co ty się tak spieszysz? - pyta nie wiadomo po co.

- Przecież się spóźnię! - Niby co innego mogła odpowiedzieć Matka?

- I po co się denerwujesz? Stanie się coś, jak otworzysz biuro później?

- ?

Przerwała Matka na chwilę swą krzątaninę, by podnieść brew i spojrzeć pytająco w stronę Ojca.

- Zwolni cię ktoś? - Jego ton głosu ani przez chwilę nie stracił swego wkurzającego stoicyzmu.

- Nie, ale przecież jeżeli..

- ...jeżeli pod drzwiami będzie czekał klient, to coś wymyślisz - wszedł Matce w słowo.

- Co niby wymyślę?

- Możesz zacząć tak: "Szłam rano do pracy, szłam, szłam, szłam... Aż tu nagle patrzę, a na drodze rozsypane mrowisko. Pomogłam więc to mrowisko z powrotem ułożyć. I wtedy wyszła jedna z mrówek i mówi do mnie: 'Bardzo Ci dziękujemy, dobra kobieto. Tylu ludzi tędy przechodziło, ale tylko Ty jedna się zatrzymałaś. Jeżeli kiedyś będziesz potrzebowała pomocy, zagwiżdż tylko, a wszystkie mrówki świata ruszą Ci z pomocą'. Pożegnałam się i poszłam dalej. I tak szłam, szłam i szłam dalej. I kiedy byłam akurat nad Wisłą, z wody na brzeg wyskoczyła wielka ryba. Pomogłam jej wskoczyć z powrotem do rzeki, a wtedy ona powiedziała: 'Dziękuję Ci za uratowanie mi życia. Jeżeli będziesz kiedyś w potrzebie, zawołaj tylko, a wszystkie ryby ruszą Ci z pomocą." No! A dalej to już sama coś wymyślisz.


*
Post miał mieć pointę. Ale adekwatnej Matka nie wymyśliła.

P.S. Do biura spóźniła się 10 minut. Tym razem żaden klient nie czekał. Nie dowiemy się zatem, jak dalej potoczyła się ta historia. Ale na pewno był w niej jakiś smok zamieniony w dynię i krasnoludek, co o północy zgubił pantofelek. Czy jakoś tak.

4 komentarze:

  1. :) kto wie, może kiedyś pomoc mrówek i rybek ci się przyda ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma dnia, w którym bym ich nie potrzebowała ;-) Jak każda z nas, która codziennie rozdziela mak od popiołu, nie! czekaj!, puzzle z Peppą od innych puzzli z Peppą, albo plastikowe klocki od innych plastikowych klocków, albo musi sparować niepoliczalną ilość malutkich skarpetek - wszystkie z autami...

      Usuń
  2. jeśli mój mąż byłby moim szefem, to chyba nie chcialoby mi się rano nawet czubka nosa wystawić spod kołdry... spóźniałabym się zapewne co dnia i to nie o 10 minut.... no i musiałby mnie w końcu zwolnić ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kwestia mojego porannego wstawania to już zupełnie inna bajka... Obawiam się tylko, że kiedyś Ojcieca Pierworodnego doprowadzę tym do takiego stanu psychicznego, że nie będzie już mowy o happy endzie ;-)

      Usuń