środa, 30 września 2015

Jesień 2015. Stało się




Stało się. Stało i nie ma odwrotu. Stało się i się nie odstanie. Co się powiedziało, już się nie odpowie. Co Pierworodny usłyszał, już nie odsłyszy. Co się pomyślało, już się nie odmyśli.

Krótko mówiąc, wraz z jesienią 2015 nastała jesień życia.

Nie da się oszukać faktów. Nie da się oszukiwać samej siebie. Należy zaakceptować, przyjąć do wiadomości, pogodzić się z tym, że czas płynie, a w dodatku, na co przystać trudniej, wraz z upływem tego czasu człowiek powoli zamienia się... we własną matkę. Albo ojca, wiadomo.

Można było bagatelizować różne sygnały. Ten sposób śmiania się trochę podobny, to identyczne składanie reklamówek "na trzy", trochę wygląd, trochę gesty, podobne reakcje. Można było udawać, że się nie zauważa. Ale nie TO. TO przeciążyło szalę. Stało się.

Podczas spaceru.
Jedno zdanie. Nieplanowane, silniejsze od wszystkiego, tak mocno zakorzenione wewnątrz. Zmieniło wszystko.




"Opuść koszulkę, bo przeziębisz nerki!!!"


Czujecie to? "Przeziębisz nerki".

"Gołe nerki" - zwrot wytrych stosowany w rodzinie Matki od dziesięcioleci.

Każdy nieletni członek rodziny musiał go usłyszeć rokrocznie w okresie od września do kwietnia co najmniej kilkukrotnie. Bez tego po prostu nie przyszłaby zima - tak, jak by nie odeszła bez topienia Marzanny. W latach '90 i późniejszych trendy w modzie zdecydowanie w tej kwestii nie stały po stronie dziewcząt, zaś kurtki ledwie sięgające do pasa nie sprzyjały w okresie nastoletnim bezkonfliktowemu współżyciu z rodzicami. Dlatego normą była reakcja obronna w postaci przekonania, graniczącego z pewnością, głoszącego: "Ja moim dzieciom tak nigdy nie powiem!".

"A nerki gołe..." - wypowiadane z pobłażaniem i jednocześnie nie pozostawiające złudzeń, co do tego, że w domyśle masz usłyszeć: "Tak z domu nie wyjdziesz. Proszę iść się przebrać".

Zwrot słyszany od matki, ojca, ciotek i wujków, stryjenek i stryjków, po mieczu, po kądzieli, a i od piątej wody po kisielu też. Dodatkowo częstotliwość wypowiadania, ekspresja i moc poprzez zebranie sił z całej rodziny znacznie przybierają na sile, wręcz osiągają swoje apogeum, zawsze 1 listopada. Co roku. Niezależnie od pogody. Cóż poradzić, taka rodzinna tradycja. Każda rodzina ma swoją.

Tak na marginesie, jak daleko sięga Matka pamięcią, nie przypomina sobie by kiedykolwiek ktoś z rodziny te osławione, symboliczne, mityczne wręcz nerki rzeczywiście miał przeziębione. Jak by nie było można po prostu powiedzieć: "Ubierz się cieplej, bo zmarzniesz i będziesz chora/-y".

Jak widać od pewnych schematów przekazywanych z pokolenia na pokolenie nie sposób uciec. Czasem po prostu trzeba nauczyć się z nimi żyć, pozostając przy nadziei, że kolejnym młodym (w tym wypadku Pierworodnemu) uda się przerwać ten zaklęty krąg. Mieć nadzieję, że gdy za jakiś czas kolejne dzieci usłyszą, tym razem od Babci Wyluzuj!: "A nerki gołe...", będą mogły sobie z tatą przekazać porozumiewawcze spojrzenia okraszone pobłażliwymi uśmieszkami.

A tymczasem trzymajcie się ciepło! Żebym i Wam nie musiała zrzędzić.


6 komentarzy:

  1. Ja mam za sobą "nie siadaj na schodach bo złapiesz wilka" - zdanie wytrych moich babc :))
    także witaj w klubie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mówiły do mnie sąsiadki jak byłam mała, a ja długo nie mogłam zrozumieć o co im chodzi. Jakiego wilka? ;-)

      Usuń
  2. Tak naprawdę to nie o nerki chodzi tylko o korzonki, ale nerki brzmią poważniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Korzonki mówisz... I cały mit legł w gruzach...
      Ej, ale raz w życiu korzonki mnie bolały. Potworność. Dzieciakiem byłam. I to było LATEM! Na wakacjach. Nad morzem, w Rowach. Hmm, nic mi się tu nie zgadza...

      Usuń
  3. Serio, serio nefrolog mi mówił. Nerki są dość głeboko i właściwie nie da się ich przewiać. Naad morzem wiatr duje, plecy mokre - korzonki zapalone jak ta lala :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogło tak być. Upał na dworze, więc pewnie moja mama zachowała się wielce nieodpowiedzialnie i ani razu nie wspomniała o gołych nerkach. Było to dawno i niewiele pamiętam z tamtych wakacji. Tylko te korzonki i małego kota, który się do nas przybłąkał i że rzygałam po karuzeli i że koleżanka z domku obok ukradła pierścionek ze straganu, kazałam jej go odnieść i poszłyśmy razem.

      Usuń