Prawda jest niestety taka, że zmiana pieluch Pierworodnemu to Matki zasrany obowiązek. Jego Ojciec całymi dniami pracuje, w związku z czym na co dzień nie ma się tu Matka kim wyręczyć. Bywa, że przez tydzień czy dwa jest zmuszona załatwiać sprawę samodzielnie, więc doświadczenie nabyła już ogromne i gdyby nie nadzwyczajna ruchliwość Pierworodnego, a przy tym niebywała wyobraźnia jak na 10-miesięczne dziecko, mogłaby to robić z zamkniętymi oczami.
Na szczęście raz na jakiś czas przychodzi taki dzień jak ostatnia niedziela, kiedy Matka może powiedzieć: "Poproś Tatusia, niech Ci zmieni pampucha". Ojciec Pierworodnego zwykle bez szemrania godzi się na ten układ i nie uchyla się nawet w przypadku zawartości nie pozostawiającej złudzeń już na pierwszy niuch. Robi co trzeba i szybko przechodzi do kolejnego, już przyjemniejszego, punktu programu. Tymczasem Matka, pół godziny później, wchodzi do sypialni. I co zastaje? Na środku podłogi wywaloną, nie zwiniętą, za to z całą pewnością zużytą, pieluchę. Na półce chusteczki wysychające w otwartym opakowaniu. W łóżeczku wszystkie rzeczy, którymi Pierworodny bawił się na przewijaku, aby choć przez chwilę leżeć spokojnie.
Matka w myślach wypowiada kilka niecenzuralnych słów. Odetchnąć głęboko nie może, bo sypialnię spowija zapach z pieluchy. Powtarza, więc sobie "Wyluzuj!". Następnie zamyka chusteczki, sprząta łóżeczko i ze zwiniętym pampersem, już uspokojona, idzie jakby nigdy nic w kierunku kuchennego kosza. Po drodze mija Ojca Pierworodnego, który w skupieniu podaje Synowi śniadanie i nawet na nią nie patrzy. Wyrzuca co miała wyrzucić po czym za plecami słyszy:
- Już lepiej byś mnie ochrzaniła zamiast robić takie miny.
I po co Matka luzuje skoro rodzina już bez zrzędzenia wytrzymać nie może?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz