Jeszcze gdy Syn Pierorodny był bardziej Matki i Ojca wyobrażeniem niż prawdziwie namacalną postacią w ich życiu i o swoim istnieniu przypominał beztroskim kopanie Matki od środka, zwykła Matka mawiać, ku przerażeniu i wyraźnej dezaprobacie Ojca Pierworodnego, że to będzie JEJ SYNECZEK. Że na pewno będzie najwspanialszy, najukochańszy, a Matka wychowa go na świetnego faceta. I będzie się starać przez te wszystkie lata, żyły sobie wypruwać, dbać, wspierać i kochać najbardziej na świecie. A potem przyjdzie taka jedna, druga, zbałamuci i nauki Mamusi pójdą precz, wszystko na nic... Matka wie, bo sama jest tą, co zbałamuciła i w niwecz obróciła wszelkie przez Mamusię wpojone zasady. W związku z tym, ku niezadowoleniu Ojca Pierworodnego, zwykła też mawiać, że miotłą będzie odganiać te, które się zbliżą.
Ale niedawno zdanie zmieniła. Sama jest zdziwiona, że tak szybko. Otóż znalazła dla Syna kobietę idealną. Na razie przepaść pokoleniowa jest ogromna, ale za lat 20 z hakiem te 3 lata różnicy znaczenia wielkiego mieć nie powinny.
Jechała Matka z Synem Pierworodnym pociągiem. Plan był taki żeby całą drogę przespał, jak to jeszcze 2 miesiące temu miał w zwyczaju, a potem rześki i radosny jak letni poranek zawitał tam, gdzie się ich z wizytą spodziewano. Ale Syn miał inny pogląd na sprawę i odpłynąć w objęcia Morfeusza nie zamierzał. Zamierzał za to świetnie się bawić. Były więc książeczki, grzechotki i mocno próbowana kreatywność Matki. Jednak pod koniec drogi, gdy już nieznośnie przeciągało się stanie przy wyjściu i czekanie na właściwą stację, Syn zaczął mędzić i ględzić. Podeszła do nas zaciekawiona dziewczynka (na oko 3-4 letnia), która jechała z tatą i młodszym bratem. Gdy tylko Syn ją zobaczył od razu uspokoił się, rozpromienił, wszystkich wokół zaczarował uśmiechem i wyciągnął do dziewczynki rączkę. Ona z nim pogadała, kazała być grzecznym itd. On słuchał. Poszła. Syn zaczął mędzić. Wróciła. Uśmiech. Okazało się, że wysiada na tej samej stacji. Na pożegnanie Syn dostał buziaka. Uuu, szybko skubany zaczyna - pomyślała Matka.
Gdy Matka dopchała wózek do sklepu aby kupić bilet na miejski autobus okazało się, że tata dziewczynki jest w środku a ona pijnuje wózka z bratem. Przy okazji popilnowała też wózka, wraz z zawartością, Matce. Zresztą ku wielkiej uciesze Syna, który normalnie nie dałby się zostawić pod sklepem. Potem okazało się, że wszyscy jadą jednym autobusem na to samo osiedle. Dziewczynka, wtedy już Matka wiedziała, że Oliwka, cały czas Syna Pierworodnego zabawiała, rozmawiała z nim, okrywała, coś mu poprawiała i strofowała żeby był grzeczny dla mamy, co zaskakujące Syn wtedy milkł urzeczony.
Matka powtórzy, znalazła dla Syna kobietę idealną. Ładna, zaradna, elokwentna, opiekuńcza, z poczuciem humoru. No ale dobra, bądźmy szczerzy, takich to Syn sam sobie w odpowiednim czasie na pęczki wyszuka. Czym tak naprawdę ujęła Matkę? Tym, że na Matki słowa: "Ależ on Cię słucha" pochyliła się nad Synem i powiedziała: "Mnie nie słuchaj - Mamy słuchaj!"
Idealna Synowa.
Kto wie czy za jakieś 20 lat Matka nie będzie w kółko jeździć tą trasą w poszukiwaniu Oliwii, która być może nadal będzie odwiedzać babcię. Przecież taka dziewczyna to skarb.
Cudowne! Czekam już, aż za lat 20 (a może dasz mu trochę mniej, skoro przyszła synowa taka dojrzała?;)) ruszy głośna w mediach kampania: "Oliwko, gdzie jesteś?!"
OdpowiedzUsuńidę ze świeca szukać kopi takiej dla mojego syneczka pierworodnego:D, jak nie znajdę to tez się nic nie stanie powiem że nie było i musi na zawsze z mamunią zostać:D
OdpowiedzUsuńJa mam córkę. Mąż mówi, że owszem, może i puści ją za mąż, ale delikwent na pewno będzie rekonwalescentem po złamaniu kończyn wszelakich. Jak przeżyje i wróci - to go łaskawie przyjmiemy ;)
OdpowiedzUsuńMoże dla pewności nie puszczę Syna na Śląsk. Lubię jego kończyny...
OdpowiedzUsuń