Zanotowała sobie Matka w kajecie 24 stycznia 2013 r.:
"Spał dziś do 10:30! Z dwiema stałymi pobudkami na karmienie. Ale to nieważne, przyzwyczaiłam się już.
Gdy o 10:20 nieprzytomna podniosłam zaspany wzrok na budzik pierwsze co zrobiłam to w trybie pilnym, aczkolwiek otępiałym od nadmiaru snu, popędziłam sprawdzić czy Pierworodny oddycha. Chrapnął, mlasnął, zacmokał smoczkiem - uznałam to za tak. Przez kolejne 10 minut leżąc i patrząc w sufit zastanawiałam się o co chodzi i czy może była jakaś nadzwyczajna zmiana czasu o np. 2 godziny, którą przegapiłam z racji tego, że ostatnio z niczym nie jestem na bieżąco. Po czym Pierworodny wstał, przywarł do szczebelków łóżeczka, uśmiechnął się i dał do zrozumienia, że jest w świetnym humorze. Chyba kocham go coraz bardziej."
Matka lubi wracać do tej notatki aby przypominać sobie, że takie rzeczy się zdarzają. Rzadko, ale jednak. Matka wciąż ma nadzieję na powtórkę. Matka wciąż ma nadzieję, że Syn Pierworodny zacznie przesypiać noce. Nadzieja matką...?
hihi oby takich dni bylo wiecej!!! :)
OdpowiedzUsuńW życiu mi dziecko do 10 nie spało, zazdraszczam ;)
OdpowiedzUsuń