#1
#1 i 1/2
Dwuletni Syn Pierworodny... Dżizassss... DWULETNI! To ile ma Matka?
Matko kochana, kiedyś, gdy była niewiele starsza od Pierworodnego, myślała, że w tym wieku to już się staje nad grobem. Teraz wydaje się Matce, że kiedy w życiu pojawia się dziecko, czas staje w miejscu. Matka jest już na tym etapie, że kiedy ma podać swój wiek, musi go sobie policzyć i nieodmiennie jest zaskoczona, że nie ma tylu lat, ile miała dwa lata temu. Zdziwiło ją też niedawno, że dziecko znajomych ma już lat 6. Sześć? Nie cztery? Powoli zaczyna do Matki docierać, że nie tylko jej Syn rośnie.
A rośnie, oj rośnie...
W sumie nie wiadomo jak bardzo rośnie, bo ostatni raz mierzony był z okazji roczku... Ale ubranka w rozmiarze 92 cm są teraz w sam raz. Będąc u Dziadków wskoczył na wagę łazienkową - ponad 14 kg. A jeśli już o ubrankach mowa, to wkroczono w ten etap, kiedy fason, rozmiar, kolor, stan techniczny czy poziom czystości nie są ważne - najważniejsze, że jest Lokomotywa Tomek na przedzie albo Świnka Peppa z boku. Albo Smurfy. Albo Tomek. Albo małpka, piesek, kotek, AUTO. Albo Tomek. Dopóki Marc Jacobs, Miuccia Prada czy Dolce&Gabbana nie zaczną projektować chłopięcych ubranek z wizerunkiem "Tomka i przyjaciół" zawsze przegrają z tandetną bazarówką i lumpeksami.
Bo "Tomek i przyjaciele" to jedna z ulubionych kreskówek Pierworodnego. Poza tym rządzą jeszcze "Strażak Sam", "Smurfy" i "Marta mówi". Ale tytuł liderów dzielą ze sobą nieodmiennie "Świnka Peppa" i "Ciekawski George". I nic nie wskazuje na to, aby ktokolwiek miał zagrozić tej dwójce spadnięciem z piedestału.
Rodzinne oglądanie "Peppy" i "George'a" to codzienny rytuał. Przy śniadaniu i kolacji. Przez resztę dnia telewizor czy komputer może być wyłączony. Na początek Pierworodny podejmuje decyzję, co włączyć.
"U-u-u!" czy "Chrum!" ?
Żałuję, że nie jestem w stanie opisać jak Pierworodny chrumka. Jak on chrumka... No nikt tak nie chrumka.
"Peppa" i "George" to także czytanie książek. Wieczorem na dobranoc króluje OCZYWIŚCIE "Ciekawski George dostaje medal" - dostał już ten medal 129 dni z rzędu. W tym czasie zrobił sobie przerwę na jeden wieczór... dał Matce nadzieję... fałszywy alarm.. Powrócił George następnego dnia. Nic nie jest w stanie go zdetronizować. Po 129 dniach nieśmiało wkroczyła "Świnka Peppa". Pierworodny ma 3 książeczki z Peppą. W ciągu dnia wszystkie są traktowane na równi. Wieczorem uznawana jest tylko jedna. "Wóz strażacki". Już po kilku dniach z Peppą wszyscy tęsknie spoglądali w stronę odstawionego na półkę George'a.
Peppa jest nudna. A w dodatku trzeba ją za każdym razem przeczytać 3 razy. Recytować z pamięci można było więc już po kilku dniach
Po paru tygodniach wyłącznie z Peppą Pierworodny, tak jak w przypadku oglądania kreskówek, codziennie od nowa podejmuje ważką decyzję, co chce usłyszeć na dobranoc. "U-u-u!" czy "Chrum!"?
A jak on chrumka... No mówię Wam.
Dwuletni Syn Pierworodny... dwuletni! to niesamowite, że Matka ma takie duże dziecko.... bardzo lubi oglądanie książeczek, zafascynował się różnymi układankami, nieźle radzi sobie z puzzlami, lubi rysowanie, kolorowanki, wyklejanki. Naklejki to jego pasja - obojętne czy to naklejka z banana z supermarketu, "Dzielny Pacjent" od Babci czy zestaw nalepek z Lidla - Pierworodny nakleja, nakleja, nakleja...
Ale to, co kocha najbardziej to auta. Auta, auta i jeszcze raz brum, brum. Jego kolekcja samochodzików i wszelkich innych pojazdów staje się coraz bardziej pokaźna. Pierworodny pamięta dokładnie od kogo dostał który pojazd. A każdy eksponat tej cennej kolekcji codziennie dopieszczany jest udaną zabawą. Nagle w niepamięć poszły klocki, przez wiele tygodni tak przez Syna hołubione. Aktualnie każdej z zabawek, z większym lub mniejszym żalem, można by się pozbyć, ale bez aut, pociągów itp. cała rodzina leżałaby i kwiczała, gryząc pięści z rozpaczy i nie wiedząc co ze sobą począć.
Bez aut również żaden spacer nie może być udany. Obok żadnego parkingu nie można przejść obojętnie. Każdego auta trzeba dotknąć, pokazać na znaczek określający markę i poczekać aż towarzysz spaceru głośno określi tę markę. Tylko bez ściemy. Pierworodny świetnie rozpoznaje marki samochodów i kitu mu nie wciśniesz. Zawsze dostrzeże też model samochodu, którym jeździ Ojciec i krzyknie "Tati!". W związku z tym, że krzyczy "Tati!" na widok wszystkich Fordów i Fiatów, od kilku miesięcy ukrywa się przed nim fakt, że Ojciec jest jeszcze w posiadaniu Volkswagena.
Jako prawdziwy znawca motoryzacji, Pierworodny lubi sprawdzić czy auto ma znaczek zarówno z przodu jak i z tyłu. Dla pewności sprawdza też koła - zdarzają się bowiem samochody z kołpakami od zupełnie innych modeli, a przecież fakt ten należy głośno zaznaczyć.
Jeśli chodzi o jedzenie to dwuletni Syn Pierworodny uwielbia chleb z dżemem, najlepiej z trzema różnymi dżemami na raz(broń Boże pokrojony na kawałeczki), parówki z ketchupem (jadane łyżką), ogórki w każdej postaci i do wszystkiego (konserwowe dobrze działają na smutki), zupę pomidorową (zawsze z dokładką), marchewki (gotowane i surowe), owoce wszelakie, lody, makarony, jogurt naturalny... Gardzi mięsem. Mleko modyfikowane go brzydzi.
W słuszny swój wiek Pierworodny wszedł na NIE. Choć to "nie" nie było wcale zobowiązujące. Fakt, że było odpowiedzią na zdecydowaną większość zadawanych mu pytań, jednak wszyscy z Pierworodnym przystający szybko przywykli do analizowania jego odpowiedzi zgodnie z zasadą: "Pierwsze słowo do śmietnika, drugie do dziennika". Wielka powtarzalność nastała w rozmowach. Każde pytanie należało zadać co najmniej dwukrotnie. Pierwsza odpowiedź udzielana była bowiem z rozpędu, bez przetworzenia w głowie pytania. Druga często była wynikiem wrodzonego uporu. O tym, która odpowiedź jest prawidłowa i ostateczna decydował taki niuans, jak ton głosu.
Przykład.
- Chcesz kaszkę z malinami?
- Nie.
- Chcesz kaszkę z malinami?
- Nie.
- Chcesz kaszkę z malinami?
- TaaAaak.
Krótkie "tak" lub "nie" w zasadzie nic nie znaczyło. Rzucane było na chybił-trafił, z tym że zdecydowanie częściej rzucane było "nie". Dopiero przeciągłe, odpowiednio zaintonowane "nieeeEe" lub "taaAaak" miało moc wiążącą. Na szczęście etap ten minął. Znów "tak" i "nie"oznaczają po prostu "tak" i "nie". Z tym, że jak się okazuje, w ustach dwulatka nic nie ma mocy wiążącej.
*
Życie z dwulatkiem to nie bułka z masłem.
Jeśli już to z masłem i dżemem. Trzema różnymi dżemami na raz. Z czego i tak większość zostanie wtarta w kanapę i bluzkę Matki.
Ani się obejrzysz, a Syn na randki będzie chodził ;) Ja ostatnio doznałam lekkiego szoku, dokładnie 27 czerwca... Patrzyłam na moją malutką (no dobra, nie do końca malutką, całe 140 cm wzrostu) córeczkę, patrzyłam, a ona z uśmiechem odbierała świadectwo ukończenia klasy II szkoły podstawowej :O I tak się zastanawiałam, jak to możliwe, przecież dopiero co cycka ciamkała i wstawać się uczyła... Syn też się wyciągnął, całkiem niedawno przecież jak brałam go na ręce to mi zwisał do pępka, a teraz nogami po udach kopie... A do tego, jak coś chce i tego w domu nie ma stwierdza krótko "Jechać klepu, kupić klepie, ja ce", no a przecież on nie mówił, w ogóle, tylko gaworzył :P
OdpowiedzUsuńDobrze, że my ciągle młode i piękne :D
Mój Ptyś na randki??? Kobieto, opanuj się! Co Ci chodzi po głowie, przecież to wciąż maleństwo takie. Jeszcze długo nie dam go zbałamucić żadnej flądrze! Mamusia czuwa ;-)
UsuńMusisz Mu sprawić koszulkę z napisem "Kiedyś pokocha mnie kobieta, której już teraz moja mama nienawidzi" :D
UsuńOj tam zaraz nienawidzi. Jedynie podchodzi do znajomości podejrzliwie i nie przywiązuje się dopóki nie stukną im złote gody ;-)
UsuńHaha;)a mi się najbardziej podoba fragment z 1i1/2:D. Cytuje: George'a oglądają wszyscy z przyjemnością, (..) George jest spoko. Nie tylko Pierworodnemu upodobania się zmieniają;)
OdpowiedzUsuńA na tekście o windzie aż się spociłam....oj biedactwo. Ale takie są uroki macierzyństwa:nie da sie wszystkiemu zapobiec,więc pewnie jeszcze niejedna taka "atrakcja"przed tobą..
Eeeej, ale nie napisałam nigdzie, że George już nie jest spoko! Nadal lubimy to nasze rodzinne oglądanie. Jedyne zastrzeżenia mam do czytania tej samej historyjki około 200 razy i bynajmniej nie o treść mi się rozchodzi.
UsuńBiedactwo? Mam nadzieję, że chodziło Ci o mnie? Pierworodny miał się świetnie - ja dochodziłam do siebie jeszcze przez długi czas.
Swoją drogą, gdy mnie zacytowałaś, zorientowałam się, że pisząc ten post nie przypomniałam sobie poprzednich z tej serii. Muszę nadrobić :-)
Aha:)rozumiem:)pewnie,że musisz. Myślę,że to ciekawe tak porównać sobie rok Pierworodnego. Wtedy też lubił ogórki:)
UsuńOczywiście,że Ciebie. Ciebie, siebie jako przyszłą matkę i nas wszystkie, kiedy jeszcze nie jeden stan przedzawałowy przed nami...Ale jeden pozytyw z tej historii: Pierworodny będzie na pewno samodzielnym,dzielnym mężczyzną:)
Ach te dzieci, tak szybko rosną.. choć i tak jestem zdania, że najszybciej rosną te cudze...
OdpowiedzUsuńTwoje też rosną? No popatrz, chyba jednak nie przestanie mnie to dziwić :)
UsuńMam to SAMO!! Gdy ktoś pyta mnie o wiek to muszę chwilę się zastanowić... Jak to 24??? Toć dopiero miałam 21....:/
OdpowiedzUsuńPhi! 24? Zobaczysz jak będziesz w moim wieku...
Usuń;-)
Ubranka na 92 ...oj kiedy to było.Nie zamrugałam dwa razy oczętami i już jest 128 .Chłonę ile się da , bo za chwilę publicznie mi ręki nie poda ;)
OdpowiedzUsuń