Bilet upaprany syropem klonowym |
Od 1 stycznia, kiedy Syn przestał być kompatybilny z biustem Matki, a raczej kiedy Matka go po prostu od dostępu do tegoż biustu odcięła, wypracowano nowy rytuał zasypiania Pierworodnego. W skrócie: karmienie zostało zastąpione czytaniem książeczki. Na szczęście okazało się, że w przeciwieństwie do karmienia, czytać może każde z rodziców. A Pierworodnego nawet cieszy taka odmiana. No to jak cieszy to Matka nie będzie mu tej radochy zabierać. PO RAZ PIERWSZY wyfrunęła z domu wieczorową porą, kiedy Syn jeszcze nie spał snem sprawiedliwym a bawił się w najlepsze przed kolacją. Po raz pierwszy też Matka nie serwowała mu tej kolacji. Burżujka jedna zamiast z dziatwą i ślubnym w domu po zmroku siedzieć to do galerii poszła. Spokojnie, nie sztuki, tej drugiej. Bo w galerii jest kino.
Po 9. latach Matka po raz pierwszy sama do kina poszła. Zawsze z Ojcem Pierworodnego chodziła. Nawet na "Sex w Wielkim Mieście 2" z nią poszedł*. A na "Good Bye Lenin" była ze swoją Matką - tak się śmiały z tego, że kino mają dla siebie, że nikogo poza nimi na sali, że najlepsze miejsca, na samym środku sobie wybrały... Aż do momentu, gdy zaczęły powoli gasnąć światła a do sali kinowej wkroczyła CAŁA jednostka wojskowa - zajęli prawie wszystkie miejsca od pierwszego po ostatni rząd. Już się trochę bały śmiać.
A teraz relacja z uwzględnieniem różnic dzielących samotne wyjście od tego z mężem.
Jakby Matka szła z Ojcem, to wiadomo, ładnie by się ubrała, bo od razu na poczet randki się to liczy. A tak, skoro mamy styczeń i pogodę typowo styczniową, w dodatku noc podobno rekordowo zimną w tym roku, to się Matka nie stroiła tylko obuła. Zrobiła nawet coś, co robi najwyżej może raz do roku - ubrała rajstopy pod spodnie. Jakby z mężem szła do kina to by jechała, całkiem inna sprawa, mąż zawiózłby wypindrzoną Matkę na zadaszony parking przy kinie, potem odwiózłby do ciepłego domu. Jeszcze na rozgrzewkę pocałował. A tak se Matka musiała radzić sama... W odstawkę więc poszły seksowne kozaczki z Wojasa, swój come back zaliczyły rozczłapane, ciepłe trepy, idealne do brodzenia w śniegu. Żadne dekolciki czy obcisłe sweterki - sweter gruby i jeszcze z kapturem. Nawet modna, czarna czapka z cekinkami została na wieszaku na rzecz starej, ciepłej czapki z pomponem. Pompon oczywiście jej ciepła nie dodaje, po prostu jest, ale zaznacza go Matka dla podkreślenia dramaturgii sytuacji.
I poszła Matka do tej galerii, ale zamiast, mając godzinę do seansu, łypnąć okiem na te wyprzedaże, co to tak szaleją wszędzie to na spożywkę ruszyła, bo przez te mrozy, zawieje i zamiecie 4 dni z domu nie wychodziła, trzeba było uzupełnić zapasy. I jeszcze jakąś bułę czapnęła by zjeść po ciemku, bo bez kolacji z domu wyszła. (Z mężem taka buła jedzona, mimo że z kapustą, od razu nabrałaby jakiegoś bardziej romantycznego charakteru. A tak - zwykła buła.)
Po czym poznać Matkę Polkę w kinie? Po wyładowanych siatach w każdej ręce. A seans w sobotę o 21:00, więc większość obecnych to randkowicze. Miała Matka ochotę szepnąć co poniektórym, tym bardziej odpicowanym, "Uważaj, tak to się właśnie kończy. Mój też mnie na pierwszą randkę do kina zabrał."
Stała więc Matka wśród tych par, z siatami wypchanymi żarciem dla Kota, chlebem, twarożkiem z czosnkiem, serem - za który wszystkich przeprasza, bo podkusiło ją by nie brać goudy jak zwykle, tylko jakiś Ser Babuni, jak się okazało o wyjątkowym aromacie, ogórkami, bułą z kapustą i drugą słodką na deser oraz kremem przeciwzmarszczkowym na noc za 12 zł, bo promocja była - znów szczegóły dla wzmocnienia dramaturgii. Stała Matka i się zastanawiała czy brać w ogóle popcorn i Pepsi? Tak bez Ojca? Tylko dla siebie, chyba bez sensu? Wzięła samą Pepsi. Zawsze Ojciec płaci to się Matka cennikiem nie stresuje. Mała Pepsi 7,90 zł??? O żeż w mordę, z wódką od razu ją podają czy co?
Jak się okazało, później już nie żałowała tych kilku złotych. Po zjedzeniu jedynie odrobiny buły, co to miała być deserem, Matka wypiła większość Pepsi dla zabicia tamtego smaku, pomagało niewiele, ale się Matka oszukiwała. Bułka była podobno z syropem klonowym. Tak z ciekawości ją wzięła, bo nigdy nie miała okazji kosztować syropu klonowego. Jeśli on tak smakuje to Matka do Kanady nie jedzie. Nie żeby miała w najbliższych planach albo wśród aktualnych możliwości, ale przynajmniej ma wymówkę dlaczego się nie wybiera. I pomyśleć, że jakby w kinie była z Ojcem to zapychaliby się popcornem, którego zawsze za dużo kupią, nie skatowałaby się tą bułą i potem spokojnie mogliby razem do Kanady jechać...
A w kinie jak? Przez całe 15-minutowe reklamy zerkała Matka jakieś 10 razy na telefon czy Ojciec nie pisał. Ganiąc się za to, że wyluzować nie potrafi. Potem przez 1/3 filmu zastanawiała się czy może jednak samej nie napisać czy wszystko w porządku i czy Młody zasnął bez problemu. Powstrzymywała ją jedynie wizja, że Pierworodny ma problem z zaśnięciem i już, już prawie zasypia, ale rozbudza go sms Matki, bo Ojciec zapomniał wyciszyć telefon. Normalnie to by się zastanawiała czy Babcia sobie radzi a Ojciec by ją za to ganił, chociaż sam ukradkiem sprawdzałby swój telefon. A tak musiała się opieprzać sama. Jak już uporała się z tymi myślami, stwierdzając, że teraz to już jest taka godzina, że na pewno Syn śpi, mogła wreszcie uważnie oglądać filmie. Oglądając, cały czas myślała jednak jak opowie go Ojcu Pierworodnego. Bo dziwnie tak oglądać bez niego i potem sobie nie pogadać, chociaż nawet w dwóch zdaniach miałaby się dyskusja zamknąć.
I wróciła Matka ciemną nocą, zmarznięta, głodna, zestresowana czy wszystko w domu w porządku, obładowana siatami ze śmierdzącym serem. W dodatku nawet wina na rozgrzewkę nie mogła wypić. Bo poszła na "Pod mocnym aniołem" i jej się alkoholu całkiem odechciało.
Ale spokojnie. Na dwa dni. Matka abstynentka, ale nie fanatyczka.
No to zdrowie.
* Dialog po filmie "Sex w Wielkim Mieście 2".
Matka: A coś Ci się w filmie podobało?
Ojciec (gorzko): Maybachy.
Uwielbiam Twoje słowotoki, kobieto z bułką :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje komentarze, kobieto z Kwiatkiem :)
UsuńA to twój ser tak capił????
OdpowiedzUsuńhehe, jesteś boska M....
pzdr
Matka Boska Od Sera.
UsuńIstna matka Polka ;) kto inny by do kino szedł z siatami;) skąd u Ciebie taki pomyslu?
OdpowiedzUsuńA tam zaraz pomysł. Konieczność chwili. Po czterech dobach wyrwałam się wreszcie z chałupy. W lodówce braki. Mąż nierzadko wraca z pracy o takich porach, że tylko sklepy nocne są otwarte... Po filmie już bym sera nie kupiła (i może i dobrze).
UsuńOdstawiasz się na samotne seanse tak, jak ja na spacery z dziećmi :) Trapery, pompony i znienawidzone rajtki... ech, ten seksapil zmordowanej matki ;)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że tak rzadko chodzę sama do kina. Wszelkim rajtom, czy to pod spodniami czy normalnie do kiecki, mówię stanowcze NIE!
UsuńTak sobie czytam i przypomniało mi się jak zostawiłam po raz pierwszy moje dziecię ( 4 miesiące wtedy ) idąc na spotkanie klasowe.Siedzę , staram się nie myśleć co tam u chłopaków i nagle sru mms tzw.uspokajacz
OdpowiedzUsuńdziecko wykąpane w piżamce z flaszką mleczka przy dziubalu .Zostałam do północy ;) a co .)))
świetny tekst :))
OdpowiedzUsuń23 zł kosztuje bilet do kina? tak normalnie? bo ja w zeszłym tygodniu byłam za 22 zł, przebolałam dlatego że wróciłam z reklamówką prezentów i prawie wygrałam bon na 300 zł, bo pani rząd dalej wygrała :-) no i w kinie same kobiety co dodatkowo pozytywnie nastraja :-) :-) ale myślałam że ta cena to wyjątkowo taka duża a tu się okazuje że promocję miałam! zdzierstwo! film wart obejrzenia?
OdpowiedzUsuńa jeszcze wczoraj myślałam nad tym ile taki bilet kosztuje bo uzupełniałam książkę pierwszy rok dziecka i napisałam tam z zapasem 19 zł :-)
UsuńJa mam wrażenie, że to u nas bilety są jakieś wyjątkowo drogie. Ale wywiadu w tej sprawie nie robiłam. 23 zł kosztuje bilet od piątku do niedzieli. W tygodniu jest taniej. Najtaniej jest we wtorki - 16 zł. Poza tym oczywiście bilety ulgowe, promocje dla emerytów i kogoś tam jeszcze. Tylko, kurde, dla blogujących mam nie ma zniżek.
UsuńDobrze wiedzieć co mnie czeka ;) Więc ja może dobrowolnie zrezygnuje z kina w pojedynkę i deklaracje złoże już teraz...?
OdpowiedzUsuńAni się waż rezygnować, kobieto! Tym bardziej kiedy Cię jeszcze sytuacja nie dotyczy. Mój przypadek jest skrajny.
UsuńA poza tym czy ja gdziekolwiek napisałam, że nie było warto??? Ludzi widziałam, film oglądałam, nawet taki z brzydkimi wyrazami, a nie kolejny odcinek "Świnki Peppy", po 4 dniach z domu wyszłam... Mimo wszystko mogłabym tak raz w tygodniu. W końcu nie zawsze są mrozy i śniegi i nie zawsze pustki w lodówce.
No to Matka zaszalałaś ! Powiem Ci, że nawet jak się tak nie wypindrzyłaś co by na siebie uwagi zbytnio nie zwracać to i tak Ci się z tymi siatami udało zapewne. A praktyczne to i spokojniejsza byłaś bo przecież pomimo tego, że pierworodny z ojcem został i obawa była czy radzą sobie to chociaż zakupy zrobione miałaś na spokój duszy co by mieć co na ruszt włożyć dnia następnego:) podziwiam matka podziwiam... za odwagę i wytrzymałość i za abstynencję wielką!!! no to zdrówko! A ja jak sie wybierała do kina będę to zapamiętam co by sobie pod pazuchę wkładkę jakąś zabrać do tej pepsi...
OdpowiedzUsuń