piątek, 12 czerwca 2015

Bad Hair Day




Obudziła się Matka o nieludzkiej godzinie 5:45. Wstała (choć może bardziej adekwatne byłoby określenie "zmartwychwstała"), wyglądając jak karykatura samej siebie. Powód prozaiczny - poszła spać, jak zwykle, zbyt późno i, jak nierzadko, z mokrymi włosami (zawsze tego żałuje i równie często sobie obiecuje, że to ostatni raz). Krótka fryzura Matki sterczała w każdą z możliwych stron, w żaden sposób nie dając się okiełznać. Chyba tylko druga kobieta, która także spiesząc się rano do pracy, ma dla siebie całe (albo i nie) 8 minut, by się umyć, ubrać, umalować i uczesać, może zrozumieć, jakie emocje w głowie wywołuje taki stan rzeczy na głowie.
Właśnie wychodziła Matka z pierwszego etapu - sfrustrowania nieprowadzącego do żadnych pozytywnych rezultatów - i wchodziła w etap drugi pt.: "Tylko spokój może nas uratować", gdy przed lustrem w łazience spotkała się z Ojcem Pierworodnego. Jego najwyraźniej bawiły syzyfowe starania Matki - co przygładziła, odstawało z powrotem - a świadomość pobłażliwego uśmiechu za plecami niczego jej w tej rozpaczliwej sytuacji nie ułatwiała.
Wkurzona Matka, wyglądająca jak mop po porażeniu prądem, by pozbyć się resztek frustracji, dla kontrastu przybrała najbardziej łagodny ton, na jaki w tym momencie było ją stać - taki, jaki wyobraża sobie u gospodyń domowych z amerykańskich rycin z lat '50 XX w., gdyby mówiły (kwintesencja perfekcyjnych pań domu).
I rzecze:
- Jakoś nie mam dziś pomysłu na fryzurę.
- Ja też - odpowiedział równie słodko Ojciec, patrząc w lustro i jednocześnie, tak jak czyni to codziennie od jakichś 14 lat po wstaniu rano z łóżka, poprawiając jedynie gumkę do włosów na kitce z tyłu głowy. Po czym wyszedł z łazienki.

Nie ma gupich. Matka znów zapuszcza.


*
A tymczasem na świecie dżendery-srendery, a w domu Matki Syn chce mieć "duże" włosy jak tata, a nie takie "małe" jak mama. Czyli, że co? Chyba z dobrą płcią się identyfikuje? Bo nie wie Matka czy jest problem, czy jednak może wynaleźć sobie jakiś nowy?

A tak na serio to Matka jara się tym, jak social media premierą ostatniego Wiedźmina, bo Syn wygląda po prostu uroczo (prawdopodobnie, kiedy zrozumie znaczenie słowa "uroczo", będzie w takim wieku, że już nigdy nie dopuści, żeby ktokolwiek tak określił jego wygląd, więc się Matka na zapas delektuje chwilą) i cieszy, że ma nowy argument, dlaczego nie pozwala obciąć tych cudnych, blond kędziorków: "Przecież on nie chce". Dobra, nie oszukujmy się, w rzeczywistości to już widzi, jak na rockowych festiwalach szaleją razem pod sceną. Ech...

Baju-baju, będziem w raju - i tak ich Ojciec nie puści.


5 komentarzy:

  1. Podczas obu początków ciąż obcięłam na krótko ..potem całe ciąże zapuszczałam i zapowiedziałam mężowi że jak wpadnę na pomysł ścięcia po raz kolejny ma mi patelnią po głowie przyłożyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo lubię mieć krótkie włosy. Widzę w nich niemal same zalety. Długie wygrywają jednak w jednej kwestii - gdy ma się "bad hair day", wystarczy je związać by ujarzmić. Przy krótkich niestety trzeba iść na wojnę i walczyć do upadłego.

      Usuń
  2. No to to powinnaś na samym początku bloga napisać! :) Jak to ojciec pierworodnego ma długie włosy, a jak go kiedyś tam opisywałaś ( coś o ideale było) to nic na ten tekst nie było. I teraz cały obraz padł ;) będę musiała jakoś wizerunek zmodyfikować, a to trudne po 3 latach czytania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem. Mnie długie włosy u mężczyzn bardzo się podobają. Zwłaszcza u jednego.
      I nie są dla mnie niczym niezwykłym, co należałoby podkreślać. Mój tata też ma długie włosy.

      Naprawdę pisalam kiedyś o ideale? Hmm, chętnie bym to przeczytała... ;-)

      Usuń