piątek, 28 lutego 2014

Ciche dni, wypowiedzenie i plagiat

Dzień był jednym z tych do Dupy. Tak, przez duże DE. Bo Dupa to była jak trzydrzwiowa szafa. Niby z Pierworodnym wszystko OK. Od rana świetna komitywa, dał dłużej pospać (pół godziny dłużej, ale to i tak coś znaczy), dawał też do zrozumienia, że matczyne metody wychowawcze są skuteczne i, mimo pewnych nieporozumień, szybko dochodzono do porozumienia, bez zbędnych emocji przyjął też do wiadomości fakt, że spaceru nie będzie, bo Matce się nie chce, zeżarł kawałek tylko jednej kredki - ale spokojnie, pomarańczowej, i tak nie lubiliśmy nią rysować, nawet ostatniego pączka oddał Matce.
A jednak dzień był do Dupy.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Histeryjka

Coraz częściej "NIE" Pierworodnego naprawdę oznacza "NIE".
I to nie takie sobie zwykłe "nie'". Nawet nie "NIE" albo "NIE!". 
Jego "NIE" oznacza "NNNIEEE!!!!!!!".
Nie nastraja to Matki optymistycznie do życia. A i wspólnego życia Matce i Synowi nie ułatwia, bo tak się składa, że Matki "NIE" również oznacza "NIE", tak samo jak "TAK" oznacza "TAK".
Takie obopólne obstawanie przy swoim "NIE" prowadzi do sytuacji co najmniej trudnych. A to dlatego, że gdyż ponieważ Matka i Syn bardzo często mają zupełnie różne plany co do najbliższej przyszłości (typu mycie rąk, jedzenie żelków przed obiadem czy zmiana pieluchy), jak i odmienne wizje co do szeroko pojętego wychowywania Syna, tudzież wychowania sobie Matki przez Syna. 

sobota, 22 lutego 2014

Stara Matka mocno śpi

Mamy progres. Pierworodny na spacerze z Babcią, wyjątkowo, zamiast papierosowego peta czy innego syfu, podniósł 20 groszy.
Dało to potężną nadzieję na przyszłość.
Mózg Matki, bez udziału jej świadomości, przyswoił tę informację, wrzucając ją do szufladki z etykietką: "duże dziecko, koniec ery dzidziusia, masz Matko Luz".
W związku z tym, następnego dnia rano Matka dowiedziała się, że nie tylko nie wstała w nocy do płaczącego Syna i nie wzięła go, jak zawsze, do łóżka rodziców, ale nie obudziła się także, kiedy wiercący się między Matką i Ojcem Syn z tego łóżka wypadł. "Nogami". Na główkę.
Zapytała tylko dla uporządkowania faktów: "To on z nami spał?", bo jakoś wizja dwulatka wypadającego między szczebelkami swojego łóżeczka jej nie grała a i nie poczuła się także zwyczajowo skopana po żebrach, głowie, plecach, nogach itd. . "Ale to ja go brałam do nas?", upewniła się jeszcze, bo już nie raz zdarzało jej się nie pamiętać, że w środku nocy musiała podzielić się z Pierworodnym kołdrą i poduszką. "Nie, Ty nawet nie drgnęłaś" - usłyszała od Ojca, który teraz może się chełpić tym, że dziecko zasypiało ze słowami: "Tati, Tati...".
Syn żyje. Ojciec utulił. Matka przyjęła to na luzie.
Ale jednak trochę głupio.

czwartek, 20 lutego 2014

Drugie Matczyne spostrzeżenia z pracy

1.
Gdy w pracy prosisz, mówisz, krzyczysz: "Cicho, muszę się skupić!". To UWAGA! jest cicho i możesz się skupić.
Tylko czasem człowiek nieprzyzwyczajony, tak bardzo nie może w to uwierzyć, że z wrażenie aż nie może się skupić.

2.
Gdy w pracy rzucasz hasło: "No dobra, mamy mało czasu. Do tej i do tej godziny trzeba się wyrobić", nagle masz wrażenie, że wszystko wokół zaczyna dziać się w przyspieszonym tempie, jakby ktoś włączył na pilocie przewijanie do przodu. Każdy rozumie powagę Twoich słów, śmichy i chichy cichną, żarty słychać rzadziej, ale jakby już tylko te naprawdę dobre, ogólnie praca wre. Brakuje tylko, by wszyscy wokół mówili na przyspieszonych obrotach, jak "Alvin i wiewiórki".
Kiedy w domu mówisz: "Trzeba się pospieszyć, mamy bardzo mało czasu. Mamusia zaraz się spóźni.", nagle masz wrażenie, że czasoprzestrzeń, w której się znajdujesz wkracza w jakiś inny wymiar i wszy-s-t-k-o-za-czy-n-a-dzi-a-ć-s-i-ę-ja-k-by-w-z-w-ol-n-i-o-ny-m-t-em-p-i-e. Śmichy i chichy coraz głośniejsze i nie ma co liczyć na to, że powaga sytuacji obejdzie kogoś poza Tobą.

3.
Człowiek (czyt. Matka), zmęczony obowiązkami w pracy, wraca do domu i ma jeszcze siły na obowiązki domowe. Człowiek, zmęczony obowiązkami domowymi, siedzi w domu i nie ma już siły na kolejne obowiązki domowe.

4.
Poranek przed pracą jest niebywale elastyczny, tzn. jego pojemność  rośnie nieskończenie. Matka przed pracą jest w stanie umyć włosy, umalować się, ubrać (łącznie z trzykrotną zmianą koncepcji). Wypić kawę. Posadzić dziecko na nocniku. Ubrać dziecko. Przygotować i zjeść z dzieckiem śniadanie. Przygotować kanapki do pracy. Dokończyć pisanie tego tekstu. Wypakować naczynia ze zmywarki. Pobiec na tramwaj.
W zwykły poranek w tym samym przedziale czasowym Matka jedynie, pijąc kawę, wspólnie z Synem niespiesznie zjada śniadanie. W piżamach.


A jakby co, to pierwsze spostrzeżenia były tu #1

wtorek, 18 lutego 2014

Kiedyś czyjaś Córka mi podziękuje

Mówi się, że matki nie wychowują synów dla siebie, ale robią to dla innych kobiet, dla przyszłych partnerek swoich synów.

Nie od dziś wiadomo jak Pierworodny działa na kobiety. Tak, że ich serca miękną, kolana się uginają, uśmiech pojawia się nawet na najbardziej zmęczonej twarzy a spotkanie z nim na długo zapada w pamięci. Wielokrotnie była Matka świadkiem tego, jak jego rówieśnice rzucały się na Syna, by go przytulić bądź pocałować - zwykle ku przerażeniu samego obiektu tych nagłych porywów uczuć i zwykle parka w uścisku razem zaliczała glebę, co kwitowane było płaczem Pierworodnego i w końcowym efekcie ucieczką do Mamusi (ale na obronę Syna działa to, że mało który facet nigdy tak się nie zachował i po nieudanej znajomości z przedstawicielką płci przeciwnej nie pobiegł w pocieszające ramiona mamusi).
Gdy do akcji wkracza błękit oczu Pierworodnego, coś nieopisanego dzieje się także z kobietami, które są już nie jego rówieśnicami, ale równolatkami jego matki czy babci. Zaraz każda chce go brać na ręce, na kolana, pogłaskać, przytulić, zagadać. On zwykle nie ma nic przeciwko.
Żadna kobieta nie jest obojętna na niewątpliwy urok Syna Pierworodnego.
Innymi słowy, jakoś Matka nie boi się o brak kandydatek na Synową.

Mały bilans.
Pierworodny jest bardzo czuły.
Uwielbia się tulić, chętnie daje buziaki.
Nie ma problemu z mówieniem "kocham". Tzn. ma problem, bo ogólnie nic jeszcze nie mówi. Ale, gdy daje do zrozumienia, że kogoś kocha to z anielskim uśmiechem przechyla główkę na bok - to taki gest jakby na odległość chciał tę głowę położyć ukochanej osobie na kolanach - wszystko w człowieku pęka i topnieje.
Potrafi też przeprosić, gdy nabroi.

Tańczy.
Jest towarzyski.
Ma poczucie humoru.
Zawsze pamięta gdzie coś położył. A i zapytany o to, gdzie w domu szukać zaginionego przedmiotu szybko i bezbłędnie udziela odpowiedzi. Czyli w przyszłości żadnego: "Kochanie, a gdzie jest mój/-a/-e ... ?" - jak nie facet.
Coś za coś. Choruje jak typowy facet. Tzn. na szczęście nie choruje. Ale wystarczy, że ktoś z domowników ma "ałka" a Pierworodny nie da za wygraną i kilkadziesiąt razy dziennie będzie pokazywał, że też kiedyś miał "ałka". I najpewniej, że zrobił mu je Kot. Bo w jego mniemaniu Kot jest sprawcą każdego "ałka". Cóż, nie ma ideałów.

Pomaga przy gotowaniu.
W niedzielę znów upiekł z Matką ciasto (bez żadnych ryków i krzyków i tylko raz sypnął sobie w twarz mąką - nie żeby Matka jakoś szczególnie to wspólne pieczenie polubiła, ale pamiętała o podwinięciu rękawków i ogólnie fajnie było. Wszystkim niedowiarkom mówimy: Da się!).
Brudne ubrania zanosi do pralki lub kosza na bieliznę.
Pomaga przy wieszaniu prania.
Wyciera kurze.
Odkurza.
Segreguje. Sam z siebie. Klocki według rodzaju. I inne rzeczy też.
Dba o swoje samochody. Nie pozwala, by w pudełku z autami znalazły się jakieś inne zabawki.
Nie miga się od drobnych napraw domowych. Przy majsterkowaniu nie odstępuje Ojca na krok i zawsze pamięta, gdzie jest skrzynka z narzędziami.


A kilka dni temu Matka nauczyła Pierworodnego myć okna.

"Moja rola jako matki skończona" - pomyślała z nostalgią, patrząc w dal przez lśniąco czystą szybę.

piątek, 14 lutego 2014

Dialogi miłosne

Z okazji Walentynek będzie dziś nietypowo. Podczas przygotowywania tekstu podsumowującego rok istnienia "Matki Wyluzuj!" miała Matka okazję do przejrzenia tego, co przez ten rok na klawiaturze wystukała. Spora część postów powstała tak spontanicznie i bez dłuższego przemyślenia, że już dawno zdążyły ulecieć z pamięci. I do tej części w dużej mierze zaliczają się dialogi Ojca i Matki.
Nie sądziła Matka, że tyle się tego na blogu już nazbierało. Gdy powstawała ta strona, w ogóle nie uwzględniała ich w swojej koncepcji. A tu proszę, stały się integralną i nierozerwalną częścią "Matki Wyluzuj!" i nie zapowiada się, aby miało to ulec zmianie.
Walentynki postanowiła Matka potraktować jako pretekst do zebrania dotychczasowych dialogów w jednym miejscu.
No to dalej z tym koksem...

środa, 12 lutego 2014

Masz Matko placek



Odstaję. Nigdy nie dorównam. Nie będę matką doskonałą. Nie mam szans. Nie dam rady odtworzyć wizji macierzyństwa doskonałego. Po prostu jest coś czego nie przeskoczę, co skutecznie blokuje obraz idealnej matki.

Nazywam się Matka Wyluzuj! i nienawidzę piec z własnym dzieckiem.

Dlaczego? Dlaczego wciąż nie opuszcza mnie wizja wykreowana przez filmy, reklamy, kolorowe czasopisma, programy kulinarne? Przecież mam już spore doświadczenie i wiem, że to, co tam nijak się ma do tego, co tu. Dlaczego wciąż jeszcze wierzę w cierpliwe i uśmiechnięte mamy, które w błogiej euforii, w czystych kuchniach pichcą smakołyki wraz ze swymi radosnymi pociechami o lekko przyprószonych mąką rączkach z zakasanymi rękawkami? Dlaczego ja nigdy nie pamiętam o zakasaniu rękawków?
Dlaczego ja nie mam czystej kuchni, tylko muszę najpierw odgarnąć brudne gary z obiadu? Dlaczego uśmiech znika mi już po wyjęciu pierwszych produktów?
Dlaczego moje dziecko nie ma jedynie oprószonych mąką paluszków, tylko kończy z ciastem wtartym w spodnie, koszulkę, włosy, kanapę, twarzą od brody po czoło zanurzoną w blaszce z gotowym do wstawienia do piekarnika ciastem (bo chciał sobie polizać), obżarty, jak nie surową masą to na przykład regularnie wykradaną i na chybcika pakowaną do buzi margaryną do pieczenia?
Dlaczego na obrazkach dzieciaki z przejęciem mieszają w misce to, co mają mieszać, podczas gdy moje dziecko, korzystając z 2 sekund mojej nieuwagi, jak nie macha na oślep pełną łyżką, to odwraca do góry dnem pełną miskę?
Dlaczego "tam" wszyscy w poczuciu dobrze wykonanego zadania kibicują szczęśliwej mamie przy wkładaniu blachy do rozgrzanego pieca - pieca, który mogłoby nagrzać ciepło z jej serca, a "tu" jest ryk, krzyk, płacz, histeria i rozpacz czarna, bo Matka chce zabrać coś, nad czym dziecko przecież tak się napracowało? A potem znów ryk, krzyk, płacz, histeria i rozpacz czarna, bo wstawiła do piekarnika i nie chce wyjąć. A potem znów ryk, krzyk, płacz, histeria i rozpacz czarna, bo wyciągnęła i mówi, że gorące.

A w międzyczasie jeszcze Matka ryczy, krzyczy, płacze i histeryzuje, że "Nigdy więcej!".

Dlaczego wciąż sobie to robię? Dlaczego raz na jakiś czas, zapominając o tym co nieuniknione, pełna entuzjazmu wołam:
"Chodź, Synuś, upieczemy ciasto!"?
Dlaczego?


poniedziałek, 10 lutego 2014

Pierwsze Matczyne spostrzeżenia z pracy

1.
W pracy, pracując, podczas pracy, przy pracy, w czasie pracy, nie przerywając pracy... można wypić kawę. Taką w idealnej temperaturze do picia. Po prostu sięgasz po kubek i pijesz. I nie jest za zimna, więc nie masz potem zgagi. Nie jest za gorąca, więc nie parzysz sobie boleśnie znacznej części układu trawiennego - tak mniej więcej od jamy ustnej do wlotu do żołądka.
Z dzieckiem, przy dziecku, obok dziecka, z dzieckiem na głowie, z dzieckiem na rękach, z dzieckiem na plecach, z dzieckiem między nogami, z dzieckiem na kolanach, z dzieckiem w ramionach... ta niby banalna czynność udała się Matce raptem kilka razy.

2.
W pracy można na spokojnie skorzystać z toalety. Nikt nie ma pretensji o to, że wyszło się do innego pomieszczenia. Nikt nie uwiesza się na Twojej nodze, nie próbuje usiąść na Twoich kolanach, nie wali pięścią, nogą, głową w drzwi, nikt nie wrzuca resoraków do brodzika, nie napiernicza drewnianym samochodzikiem w pralkę. Kot nie przychodzi żeby go głaskać.
Co więcej możesz po prostu zamknąć za sobą drzwi! I UWAGA: Nikt nie płacze z tego powodu.
To chyba było dla Matki największym szokiem. Dla Matki, która już nie pamiętała, że z toalety można korzystać w samotności i bezstresowo.
Jakoś znacznie mniej męcząca jest myśl, że do biura wszedł w tym czasie klient niż to, że w tym czasie dziecko spaceruje po kuchennej szafce albo na oślep wymachuje wykradzionym nożem.

3.
Zjeba od szefa-męża boli dwa razy bardziej, gdy odbędzie się dopiero w domu.
Tyle lat Matka i Ojciec ze sobą pracowali, z satysfakcją podkreślała Matka, że chyba są wyjątkiem potwierdzającym regułę, jako para, której nie szkodzi pracowanie razem. Okazuje się, że po dwuipółletniej przerwie już nie jest lukrowo-cukierkowo. Trzeba się dotrzeć.

4.
To niesamowite z iloma dorosłymi ludźmi można porozmawiać jednego dnia. A jeszcze bardziej niesamowitym jest to, ile istnieje tematów do rozmów, które nawet nie ocierają się o dzieci. Przez około 22 miesiące macierzyństwa Matka jakieś 98% czasu spędziła, tak na oko, w promieniu 10 metrów od swojego dziecka (choć zwykle nie był to nawet metr). W ten sposób osoba Matki każdemu jednocześnie kojarzy się z Synem Pierworodnym i tematy okołorodzicielskie same się nasuwają - tak jakby kobieta pchająca przed sobą wózek nie miała ochoty porozmawiać o niczym innym, jak o tym ile dziecko ma miesięcy, czy już przesypia noce, jak z nocnikiem, co ze smoczkiem, a grzeczny, a na co uczulenie, mój też to miał, a jak ładnie ubrany, nie choruje, to dobrze.

niedziela, 9 lutego 2014

276.

Dwieście siedemdziesiąt sześć.
Dokładnie tyle razy usłyszała dziś Matka z ust Syna Pierworodnego słowo "NIE".
Liczyła.

Zaznaczyć należy, że nie był to dzień nadzwyczajny. A nastawienie Syna do szeroko pojętego Świata można było określić jako dość ugodowe.
Humor dopisywał.

Przy czym "NIE" w Słowniku Języka Pierworodnego może oznaczać:

  1. partykułę przeczącą 
  2. tak
  3. nie chcę
  4. chcę
  5. źle
  6. dobrze
  7. nie dobrze
  8. nie zgadzam się
  9. zgadzam się
  10. może
  11. nie mam zdania
  12. nie wiem o co chodzi, ale na wszelki wypadek mówię: nie
  13. i tak cię nie słucham
  14. mów sobie co chcesz, ja wiem swoje

I po co Matka w ogóle pyta? Gdy oznajmia, efekt jest ten sam. 
A nie raz i nie dwa domyślenie się, co autor wypowiedzi miał na myśli jest dla Matki trudniejsze niż interpretacja wierszy Miłosza. Albo Prousta. W oryginale.

wtorek, 4 lutego 2014

Matka - Kobieta Pracująca, żadnej paranoi się nie boi

Dobra wiadomość: Pierworodny spał godzinę dłużej niż zwykle. A Matka razem z nim.

Zła wiadomość: Matka miała wstać półtorej godziny wcześniej niż zwykle.

Dobra wiadomość: Matka przeżyła pierwszy dzień w pracy.

Zła wiadomość: Budzik nie zadzwonił. Zaspała. Pierwszego dnia spóźniła się 2 godziny.

Dobra wiadomość: Szefem Matki jest Ojciec Pierworodnego.

Zła wiadomość: Brak kawy po przebudzeniu spowodował całodzienny ból głowy i już żadna ilość kofeiny wchłonięta później nie dała temu rady.

Dobra wiadomość: Matka pracując odpoczęła tak, jak nie miałaby najmniejszych szans siedząc w domu.

Zła wiadomość: Wciąż zastanawiała się, co tam słychać u jej Syneczka Pierworodnego.

Dobra wiadomość: Z pierwszym telefonem do domu wytrzymała całe 4 godziny.

Zła wiadomość: Chociaż usłyszała, że wszystko w porządku, nic to nie dało.

Dobra wiadomość: Z Pierworodnym mogła cały dzień zostać Matka Matki.

Zła wiadomość: Pierworodny jeszcze nigdy nie spędzał całego dnia z kimś innym niż Matka lub Ojciec.

Dobra wiadomość: Pierworodny i Babcia świetnie dali sobie radę.

Zła wiadomość: Na koniec dnia, zamiast giga-radości na widok Matki, lekki uśmiech i mina pt.: "w sumie dobrze, że już jesteś, ale było tak faaaajnie".


Wnioski:

Wniosek pozytywny: Ależ ten Synek Pierworodny jest już duży i samodzielny.

Wniosek negatywny: Nie kocha już swojej Mamuuuusi :'-( Wcale nie tęsknił...


Jak myślicie, który zdominował głowę niewyluzowanej Matki?

poniedziałek, 3 lutego 2014

Matka - nie dla mięczaków

- Wiesz dlaczego ja Cię kocham tak WIELKĄ MIŁOŚCIĄ? - zapytał Ojciec Pierworodnego gdzieś około godziny 23:30, siłując się z koszem i pełnym workiem na śmieci, który Matka przykazała mu właśnie wyrzucić (i tak wychodził zapalić, więc o co się burzył?).

- No dlaczego? - spytała podejrzliwie, jakby przeczuwała, że nic dobrego nie wyniknie dla niej z pociągnięcia tego tematu. I na chwilę, w oczekiwaniu na odpowiedź, zamarła wyciągnięta na kanapie - przestała popijać winko, pisać tekst na blog i oglądać "Cztery wesela i pogrzeb" (taka wielozadaniowa Matka).

- Bo lubię w życiu wyzwania.

- Ej, ale to nie był komplement.

- No nie.

I poszedł. Wyrzucić śmieci. Gdzieś około 23:30.



niedziela, 2 lutego 2014

Matka rusza do boju!

Matka rozpoczęła wczoraj kampanię reklamową. Żarty się skończyły. Nie przebierała w środkach, dlatego na pierwszy ogień poszła rodzina. Bo jak widać same się SMS-y nie wyślą.

Rodzina dostała stosowne wierszyki motywujące.
Oto przykład:
Jeśli masz na imię Jan, weź zagłosuj - nie bądź cham.
Jeśli masz też żonę Olę, zagłosujcie, ja pier... niczę,
a ze szczęścia tu zakwiczę.

Matczyne rymy poskutkowały, ruszyła Matka w rankingach z kopyta. Awansowała do pierwszej studwudziestki. Szaleństwo. Idzie jak burza. Aż się "krewni i znajomi Królika" zaczęli odzywać po stosowne wierszyki dla nich. W tym miejscu gorąco pozdrawiam sekcję stomatologiczną ;-)

Skoro z rodziną hasła motywujące zadziałały, Matka postara się znaleźć coś dla każdego, bo jak stwierdziła:
z pieluchy opary i pampów zmienianie
dobrze jej robią na rymowanie.

Zasada jest taka: jeżeli znajdziesz coś pasującego do Ciebie wysyłasz na Matkę SMS

o treści
A00394
na numer
7122
Pasują więcej niż jedno hasło? Kombinujesz skąd tu jeszcze oddać głos.

Z jednego numeru telefonu możesz zagłosować tylko raz. Koszt to 1,23 zł. I nie idzie to na bzdety. Dochód z głosowania wesprze Fundację Gajusz. Treść SMS-u wesprze ego Matki.


Jeśli mieszkasz w Białymstoku,
weź zagłosuj na Blog Roku.
Nie ucierpi Twoja kieska,
wyślij na mnie esemeska.
Jeśli czytasz to po zmroku,
wyślij esa na Blog Roku.
Weź telefon swój odgruzuj
i zagłosuj na Wyluzuj!
Jeśli czytasz to z Trzemeszna,
szybko głosuj, nie bądź śmieszna.
Siedem jeden i dwa dwa
a do Nieba będziesz szła.
Masz na imię Paulina?
Weź zagłosuj - nie bądź świnia,
Jeśli masz na imię Ania,
mogę prosić do usrania.
Może jesteś Małgorzatą?
Wtedy głosuj razem z Tatą!
Jeśli  Matkę znasz w realu,
no to witaj mój ziomalu!
I zagłosuj dziś bez żalu,
to nie przelew jest w PayPalu.
To jest tylko jeden złoty!
Bierz telefon - do roboty!
Gdy literę A masz na końcu imienia,
głosuj na Matkę - nie dostaniesz uczulenia.
By się nie bać pneumokoku,
głosuj na nią na Blog Roku.
Jeśli wyślesz esemesa
to nie wygrasz mercedesa.
Nie dostaniesz nawet fiata,
ale warto - nie ma bata!
Może dano Ci Lucyna?
Może masz fajnego syna?
Może męża Pawła masz?
Lub jakiegoś Jacka znasz?
SMS szybko ślij
i spokojnie potem śpij.
Może czytasz to o świcie,
kiedy zbrzydło Ci już życie?
chcesz się lepiej poczuć z rana?
nie chcesz wierszem być nękana?
To zagłosuj na Blog Roku -
- to łatwiejsze niż sudoku.
Mieszkasz sobie w Katowicach
lub przebywasz w okolicach?
Masz meldunek gdzieś w Trójmieście?
Weź dziś udział w takiej kweście -
- wyraź lubość w drobnym geście.
Obiecuję przestać wreszcie,
gdy głos dadzą także teście.

Jeśli czytasz to w południe,
nie chcesz poczuć się paskudnie,
to pamiętaj zagłosować,
zeta Matce nie żałować.
Może czytasz ze stolicy?
może leczysz się z nerwicy?
może serek jesz z Piątnicy?
zapomniałeś o rocznicy?
mieszkasz w starej kamienicy?
lub masz okna od ulicy?
może brzydzisz się dżdżownicy?
nie masz w domu poziomicy?
nie użyłaś prostownicy?
Luz.
Nie nabawisz się grzybicy!
Nie przybędą komornicy!
I nie przeklną katolicy!
I nie zamkną w Falenicy!
I nie spadnie z głowy włos, 
gdy na Matkę oddasz głos!
Jeśli znasz jakiegoś Krzysia,
weź zagłosuj jeszcze dzisiaj!
Zaangażuj siostrę, tatę,
wyślij esa razem z bratem!
Zaangażuj jeszcze matkę,
poinformuj też sąsiadkę!
Niech wysyła twa rodzina,
zadzwoń jeszcze do kuzyna!
A jak powiesz jeszcze cioci,
no to Matka Cię ozłoci!
Bydgoszcz Twemu sercu droga?
Weź zagłosuj, olaboga!
A chcesz wiedzieć co u wroga?
Toruń oddał głos na bloga.
Żeby nie wyjść na mięczaka,
albo gorzej - na prostaka,
wyślij na mnie choć miedziaka.
Bądź dziś lepszy od Krzyżaka!
Jeśli kochasz się w Brad Picie,
budzi Cię dziecięce wycie,
chcesz mieć usta Andżeliny,
lepisz babki z ciastoliny,
i nie lubisz baśni Grimmów
albo nie chcesz więcej rymów -
- szybko głosuj na ten blog,
dam Ci spokój na ten rok.
Weź telefon, nie bądź leń,
ja tak mogę cały dzień!
Lepiej zacznij głosy słać
abym mogła wreszcie przestać!
:-)