piątek, 26 lutego 2016

Wielka miłość wymaga wielkich poświęceń




Obejrzeli Matka z Ojcem film "Dziewczyna z portretu" *. (Dla niezorientowanych maksymalnie skrócony opis: historia pierwszej kobiety, która przeszła operację zmiany płci.)

Następnego dnia, w pracy, Ojciec nagle wypalił:
- A Ty byś przy mnie była, gdybym okazał się kobietą?

- Szczerze? Myślę, że nasze małżeństwo by tego nie przetrwało. Tak, sądzę, że nasza miłość jest na tyle płytka, że rozstalibyśmy się, gdybyś okazał się być kobietą.

Ojciec oczywiście się oburzył, ale gdy odwróciła Matka sytuację, pytając co gdyby okazała się być mężczyzną, przyznał jej rację. Nie zniósłby gdyby wypijała mu whiskey, a coś czuje, że z tym by się to wiązało. Jak dla Matki, mocno kulejący to argument, ale niech mu tam będzie.


Poza tym przyjechała Babcia. Bo Matka z Ojcem mieli mieć dużo pracy, a lepiej żeby ktoś miał w tym czasie oko na Pierworodnego - jak za często będą go przykuwać do kaloryfera, sąsiedzi mogą zacząć coś podejrzewać.
Tymczasem z pracą uwinęli się niespodziewanie szybko, co dało nowe możliwości. Wychodne!
Co zrobić z tak dobrze zapowiadającym się wieczorem? Może jakaś knajpa? Fajnie byłoby zjeść coś smacznego w jakiejś miłej scenerii... No to gdzie?

Gdybyście kiedyś zastanawiali się, gdzie wybrać się na wieczór we dwoje, nie proście kolegów Ojca o polecenia. Jeszcze w pracy wypytali dwóch o restauracje na wieczór. I obaj, niezależnie od siebie, odpowiedzieli:
- Przecież dziś "Tani wtorek"! Idźcie do KFC.


Ostatecznie podjęto decyzję. Kino. Zamiast żarcia. Nie licząc popcornu i coli, wiadomo.
W tym kwartale wyrabiają kinowe normy na najbliższe 2 lata - to już trzecie wyjście w lutym.

Miał być Chyra. Miał być Grabowski. Miał być Dorociński... Była "Świnka Peppa" i przedłużające się czytanie "Żabka i Ropucha". Pierworodny wyjątkowo zasypiał dłużej niż zwykle.

Romantic nastrój zaczął przysiadać nim jeszcze na dobre się zaczął. Ojciec już gdy wsiadali spóźnieni do samochodu marudził, że nie chce tak w trakcie reklam wchodzić na salę. Dziwak. Matka, która nie rozumiała, postanowiła wykazać się zrozumieniem. W końcu pomyślała: "Teraz albo nigdy!".
To był ten moment na udowodnienie, jak głębokie jest łączące ich uczucie.
I wtedy Matka powiedziała to:

- Możemy pójść na coś innego. Na jakiś późniejszy seans.

- Ale na co?

- Może... "Deadpool"?

Ziemia na chwilę przestała się kręcić, świat zamarł, nawet kolibry gdzieś w Ameryce Południowej na chwilę przestały trzepotać skrzydełkami, a jeden z wulkanów na Islandii zgasł, serce Ojca na chwilę przestało bić, po to by za moment uderzyć ze zdwojoną siłą. Nie, nie przesłyszał się, Matka naprawdę sama, samiusieńka i nieprzymuszona zaproponowała wspólne wyjście do kina na film Marvela.

Tuż przed seansem, czekając pod salą aż będzie można do niej wejść, dla pewności, że Ojciec zdaje sobie sprawę z powagi wykonanego przez nią gestu i rozumie jego znaczenie oraz poświęcenie Matki, ustaliła, że w związku z zaistniałymi okolicznościami już nie będzie musiał zmieniać płci, żeby przekonać się, jak silne jest jej uczucie.

Choć przyznać trzeba, że Ojciec już wcześniej pokazał, że rozumie. A właściwie nie tyle, że rozumie, co że jest w euforii, że jego żona, matka jego dziecka, Matka we własnej osobie, powiedziała coś tak niesamowitego i nierealnego jak: "To może chodźmy na Deadpool" **. I kiedy, zupełnie bez żebraczego planu, naciągactwa czy chęci upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu, wspomniała Matka o torebce, która dwa dni wcześniej spodobała jej się w Orsay'u, a skoro do seansu jest jeszcze 20 minut, to może by tak...
- Gdzie ten Orsay? - zapytał Ojciec.
Weszli do sklepu. Matka podeszła do torebek. Ojciec stanął jakieś 1,5 metra za nią. Nie wiadomo czy w ogóle spojrzał, co Matka trzyma w rękach.
- No ŚLICZNA! Bierzemy - stwierdził po 15 sekundach pobytu w sklepie.
- Przestań, nawet nie spojrzałeś. Tak tylko gadasz, bo chcesz już stąd iść.
Nie podchodząc do torebki nawet o krok, rzucił tylko okiem w jej stronę i powtórzył:
- Naprawdę śliczna. Kupujemy.
- Nieee wieeem... - wahała się Matka, sprawdzając jednocześnie zamki, podszewkę, zapięcie z przodu...
- Przecież jest tania. Żaden problem żebyśmy ją kupili.
- A skąd ty wiesz ile kosztuje?
- Widzę. 50 zł to nie majątek.
- Myślisz, że gdyby ona kosztowała 50 zł to ja bym się zastanawiała albo pytała Ciebie o zdanie?
- Przecież tak jest na metce. 50 zł.
Matka spojrzała na trzymaną w ręku torebkę i na metkę, która była w jej środku. Ojciec spoglądał na metkę apaszki wiszącej nad haczykiem z torebkami. Bez słów pokazała mu więc Matka właściwą karteczkę z ceną.
- Aha. A nie mają jakichś mniejszych tych torebek?

Jeszcze przez chwilę Matka pro forma poudawała, że się waha i ma jakieś skrupuły przed wydaniem pieniędzy, ojciec poudawał, że zależy mu żeby tę torebkę kupić, po czym zapłacili i poszli do kina.

Kolejnych 2 godzin i 13 minut życia nikt już Matce nie zwróci.


Następny dzień zaczęła Matka równie heroicznie. I w imię miłości.
Wybrała się z Ojcem na siłownię. Żeby mu było miło. Tak z własnej woli. Bo kiedyś mu obiecała. O 7:55. Rano.
Ojciec trenuje tak od kilku miesięcy. 6 razy w tygodniu. Mniej więcej.
Matka ma swój karnet od 2011 roku. Karnet na 20 wejść. Właśnie wykorzystała 12.
Resztę można sobie dopowiedzieć.

Miłość miłością, ale po wszystkim kazała się zawieźć do McDonalds'a. Na kawę.
I sałatkę. Owocową. Prawie.
A jakby co, ciasto "Truskawkowy poemat" naprawdę daje radę.


I jak jeszcze kiedyś Ojciec powie, że Matka nic a nic nie jest w związku romantyczna to chyba oberwie.



-----------------
*    polecają
**  nie polecają

2 komentarze:

  1. hahah Matka jesteś zajebista :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wciąż daję to Ojcu Pierworodnego do zrozumienia, a wyobraź sobie, że on mimo to miewa wątpliwości ;-)

      Usuń