niedziela, 11 stycznia 2015

Bycie idealną jakoś Matce się nie kalkuluje

W czeluściach swoich zapisków różnorakich wygrzebała Matka taki tekst. Z października. A proszę, jaki aktualny. Wczoraj na przykład też oglądała "Ojca Chrzestnego". Tylko bez prasowania przy tym. I obiad był dopiero przed 17:00. W kuchni syf. No i Ojciec Pierworodnego nie miał wychodnego... No dobra, właściwie to jedyny szczegół jaki się zgadza to to, że oglądała "Ojca Chrzestnego". A jeśli już być takim drobiazgowym, to wtedy w październiku oglądała "jedynkę", a wczoraj "trójkę". 
Dobra, tekst może i aktualny jak Matki obwód bioder z czasów liceum, ale znalazła i publikuje.

***

Ojciec dostał wychodne. Pojechał na koncert. Zbliżała się północ, gdy Matkę naszła refleksja.
Dziecko śpi, nakarmione i wykąpane przeze mnie. Kuchnia posprzątana. I chyba po raz pierwszy w historii tego domu podałam niedzielny obiad w południe (żeby mąż zdążył zjeść przed wyjazdem). W dodatku jaki obiad? Fiu, fiu. Do tego wytarte kurze, obicie kanapy wyczyszczone, pościel zmieniona, pranie się suszy. A ja, oglądając "Ojca Chrzestnego", jego ulubiony film, stoję nad deską do prasowania i jeszcze wino popijam. Niedługo powinien wrócić - akurat Michael Corleone pewnie będzie już na Sycylii po wykonanej zemście za postrzelenie don Vita, ja pewnie będę akurat po 1 kieliszku wina. A po 1 kieliszku wina, wiadomo... mniej się czepiam.

Kurcze, jestem tak idealną żoną, że sama w to nie wierzę. Los wygrany na loterii, a nie kobieta! Na koniec dnia pozostaje już tylko zebrać wyrazy uwielbienia i udać się na równie zasłużony spoczynek w ramionach ukochanego.

Wrócił około 1:00. Na koncercie ogłuchł na prawe ucho. Ciężko się jechało, bo mgła. Spóźnił się - to znaczy, że poszły prawie 2 kieliszki. A po 2 kieliszkach, wiadomo... spać się chce.
I każde padło jak nieżywe śliniąc się w poduszkę po swojej stronie łóżka. Ale przynajmniej w świeżej pościeli.

Do kitu być idealną żoną. Od rana znów jestem sobą. A kanapa niech se czeka z kolejnym praniem na święte nigdy - i tak plamy nie zeszły.


8 komentarzy:

  1. No zryw godny Joanny d'Arc :). No cóż, każda z nas ma czasem chwilę słabości, a później wszystko wraca do normy... Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem mam wrażenie, że nasze mieszkanie żyje od jednego do drugiego mojego zrywu ;-)

      Usuń
  2. hehe ja też czasem mam ... ale szybko wracam do "normalności" żeby nie...dać się zwariować :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam tutaj przez linkowy głuchy telefon-już sama nie wiem skąd i jak, ale nie żałuje bo śmieje się w głos :))) Wprawdzie mój chichot obserwuje jedynie choinka (moja 3 osobowa ekipa dawno śpi), ale będę do Ciebie zaglądać jeszcze nie raz bo dla takich blogów warto zarywać noce :)
    A co do idealności, to właśnie na lewej stopie opieram rurę od odkurzacza (zrobiłam sobie mały odpoczynek od sprzątania) i po Twoim poście rzucam wszystko w pieruny i idę budzić męża, albo nie... idę po wino :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3
      Ju mejd maj dey!!! Przeczytałam Twój komentarz dziś rano, już spóźniona do pracy i przez cały dzień nie miałam kiedy odpisać. Ale wciąż do mnie wracał wraz z myślą, że dla takich fajnych słów warto zarywać noce, by opublikować nowy post. Dziękuję. Bardzo mi miło.

      P.S. Nie masz litości! Odkurzanie o takiej porze? O północy zdecydowanie lepszym pomysłem jest to wino!

      Usuń
    2. Odkurzanie po nocy to taki chwyt na męża. Mąż widzi (a raczej w wypadku odkurzacza, to słyszy), że ciężko pracuje do późnych godzin i wpada w podziw ;)))))
      Bardzo się cieszę, że troszkę dzięki mnie, będzie kolejny post! Już szykuję menu na tą noc- Kiedy to będzie ? Muszę zamówić męża na wstawanie do dziewczyn ;)
      Nie wiem czy wypada, ale zaryzykuję ;) Ja też prowadzę swój blog, więc jak masz ochotę to wpadaj :)

      Usuń
  4. Od czasu do czasu można, ale zbyt często - to już nie wypada ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha ja też uśmiałam się teraz do telefonu! :-) jako osoba bezdzietna powinnam mieć teoretycznie więcej czasu na firmowe porządki, ale jednak z Zamiłowania preferuje artystyczny nieład :-) niestety moja kuchnia nabyła w ostatnim czasie własne zdanie i wszystkimi możliwymi sposobami dolomity się o posprzątanie. O o i coś czuje,ze dzisiaj mnie to nie minie.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń