wtorek, 14 lipca 2015

Baby to masz w nosie! - czyli o moim feminizmie



Wyobraź sobie, że facet mówi dziewczynie bez ogródek, że jest gruba.
Ona myśli: "CHAM!". Jeżeli ma niewyparzony język, mówi coś gorszego. Jeśli nie potrafi, dusi to w sobie i po prostu ma kiepski nastrój do końca dnia, a na faceta krzywo patrzy do końca życia.
Taki scenariusz prawdopodobnie zadziałałby u większości kobiet.

Co jeżeli odwrócimy sytuację? Co jeśli to mężczyzna usłyszy, że jest gruby? Wyobrażasz sobie, że na bezpardonową uwagę o swojej tuszy odpowiada: "Ale z Ciebie chamka!"?

Skąd bierze się u tylu kobiet przekonanie, że facetowi można wypalić: "Jesteś gruby!", "Przydałoby się schudnąć, co?", "Uuu, ale oponka na brzuchu". Co ciekawe, wskaźnik BMI pani wypowiadającej się nie ma tu znaczenia.
Czy naprawdę kobietom wydaje się, że bez ich przytyków on nie wie jak wygląda albo jest dumy z tego, że nie ma już tak wysportowanego ciała, jak wtedy, gdy miał lat 20? Powołujemy się często na to, że oni są rzekomo mniej emocjonalni, mają "grubszą skórę", nie biorą tak wszystkiego do siebie. Cóż, to chyba z emocjami niektórych kobiet jest coś nie-halo, skoro sądzą, że mogą mężczyźnie powiedzieć wszystko to, czego same nie chciałyby usłyszeć.

Zdradzę Wam jeden sekret. Nie musicie zachowywać go dla siebie.
Otóż, mężczyźni także są ludźmi i również mają kompleksy.
Tylko zwykle nie kłapią dziobem, stojąc przed lustrem: "Czy uważasz, że w tych jeansach wyglądam grubo?".

O CZYM JEST TEN POST?

Być może wstęp na to nie wskazuje, ale tekst będzie o feminizmie. O równouprawnieniu.
Jestem feministką.
Mam nadzieję, że Ty też.

Feminizm to nic innego jak ideologia i ruch społeczny działający na rzecz równouprawnienia kobiet.
Nie trzeba nigdzie się zapisywać, by z feminizmem się utożsamiać. Nie trzeba być kobietą, by z feminizmem się utożsamiać. Wystarczy myśleć o ludziach w taki sposób, który nikogo nie deprecjonuje z powodu płci.

Nie jestem tak zwaną "wojującą feministką". Choć w dyskusjach ze znajomymi zdarza mi się za taką uchodzić. Cóż, łatka, nic więcej. Daleka jestem od chodzenia na manify, czy całowania mężczyzn w rękę, by coś udowodnić. Lubię, gdy mężczyzna przepuszcza mnie w drzwiach i nie wyobrażam sobie, by nie zabrał z moich rąk ciężkich toreb.
Wbrew dość powszechnym przekonaniom korzystanie z pomocy mężczyzny, makijaż bądź jego brak, czy sposób ubierania mają się do feminizmu, jak niedźwiedzie polarne do Afryki, czyli że nijak.

Moje osobiste pojęcie feminizmu pokrywa się z równouprawnieniem płci, czyli równym okazywaniem szacunku ludziom w każdej sferze życia, bez względu na płeć. Nie, nie uważam, że obie płcie wymagają równego traktowania w każdej sytuacji. Wymagają równego traktowania w każdej sytuacji, gdzie płeć nie ma znaczenia, a liczy się człowiek.
Mam na myśli prawo do decydowania o sobie, o własnym ciele, czy wyglądzie, o swoim stanie cywilnym, prawo do własnych poglądów, przekonań politycznych, prawo głosu, prawo do nauki, prawo do podejmowania pracy, do wyrównanych zarobków, decydowania o własnym majątku, nawet prawo do prowadzenia samochodu. Krótko mówiąc w głównym stopniu chodzi o prawa rodzinne, wyborcze i ekonomiczne.

EJ, LUDZIE, SZANUJCIE SIĘ!

Nie da się ukryć, że kobieta i mężczyzna różnią się od siebie, zarówno jeśli chodzi o fizyczność, jak i psychikę. To fakt, z którym próżno walczyć. Natura tak to stworzyła. I to nie tylko w przypadku ludzi.
I uważam za wspaniałe wzajemne okazywanie sobie szacunku wynikającego z tych różnic.
Cieszy mnie, gdy mężczyźni myślą o tym, by ustąpić kobiecie miejsca, gdy pamiętają, aby przepuścić ją w drzwiach do biura, ale iść przodem, gdy wchodzą do pubu. Gdy idąc w górę po schodach, idą za nią, a gdy schodzą - przed nią. Ot, drobne gesty.

Ale też i mężczyznom należy się od nas szacunek, o którym często zapomina się, myśląc stereotypami i powołując na równouprawnienie (bo przecież facet to już nie pan i władca, więc nie musimy się przed nim korzyć).
Jakże często śmiejemy się z ich tuszy, urojonego umierania z powodu katarku (bo to podobno dla nich takie typowe - nie wiem, chyba mało znam typowych mężczyzn), klepiemy podczas żartobliwej sprzeczki z całej siły w ramię czy plecy, bo przecież to facet, przeżyje (wyobrażasz sobie, że oddaje?).

Potwornie nie lubię w dyskusjach uogólnień ze względu na płeć.

"Bo faceci to zawsze..."
"Bo faceci to nigdy...."
"Bo baby to..."

Kiedy słyszę to ostatnie, zwykle ucinam: "Baby to Ty możesz mieć w nosie!".
I tyle.

NIE ŚMIESZĄ MNIE DOWCIPY O FEMINISTKACH

Podziwiam ludzi, którzy z przekonaniem walczą o jakąś sprawę, nierzadko poświęcając jej życie. Tym bardziej, jeżeli ta sprawa ma przynieść korzyści nie tyle samemu walczącemu, co ogółowi.

Gdy następnym razem zaśmiejesz się z rzekomo nieogolonych pach feministki, wyobrazisz ją sobie jako babochłopa, starą lesbę albo nieszczęśliwą starą pannę, najpierw stuknij się w łeb, potem niech przyjdzie Ci do głowy refleksja, że gdyby nie ta kobieta i inne jej podobne, odważnie działające od kilkuset lat, Twoja matka nadal nie miałaby prawa głosu, Twoja siostra szans na wyższe wykształcenie, a Twój ojciec, nawet gdyby był nieodpowiedzialnym kretynem, trzymałby w domu całą kasę i miał decydujący głos w każdej sprawie. Twoja córka nie mogłaby sama zdecydować kogo poślubi, a od jej intelektu wymagano by jedynie, aby umiała uciszyć dzieci, gdy płaczą, przygotować dwudaniowy obiad i znała haft krzyżykowy.

MIZOGINI SĄ WŚRÓD NAS

Wiecie co usłyszałam od pediatry mojego syna podczas pierwszej wizyty kontrolnej?

Miał szczęście, że w głowie bulgotała mi jeszcze hormonalna zupa poporodowa i aby mnie w tamtym momencie uspokoić wystarczyło, że mąż złapał mnie mocno za rękę i wyszeptał: "Ciiii".

Otóż, na widok Ojca zmieniającego Synowi pieluchę i Matki stojącej spokojnie obok, pan doktor, PEDIATRA, człowiek wykształcony, poniekąd autorytet w sprawach pielęgnacji noworodków i niemowląt rozpoczął swój wywód:
- Ja to się panu dziwię, że pan to robi.
- Ale co? - spytał naiwnie Ojciec z obawy, że może robić coś nie tak, mając jedynie niespełna dwutygodniowe ojcowskie doświadczenie.
- Żeby mężczyzna zmieniał pieluchę? Mężczyźni nie są do tego stworzeni.
- A kobiety są? - Niepotrzebnie kontynuowała dialog Matka, nie przypuszczając, co za chwilę usłyszy.
- Oczywiście. Pretensje można mieć tylko do natury, że tak to urządziła. Przecież tak już jest, że to dziewczynki bawią się lalkami, a chłopcy samochodami. Kobiety przygotowują się do tego od najmłodszych lat. Wiadomo zatem, kto powinien to robić. Jak moja żona zaczęła marudzić, że chce mieć trzecią lalkę, powiedziałem jej, że zgoda, ale ja przy niej palcem nie kiwnę. I tak też było. Dostała to, czego chciała, ale sama musiała się wszystkim zająć, ja przecież uprzedzałem, więc nawet nie mogła narzekać.

Ojciec Pierworodnego, wśród licznych zalet, ma cudowną cechę nieprzejmowania się kretynizmami. Po prostu nie tyka gówna, bo śmierdzi. Potrafi nie słuchać, nie wdawać się w dyskusje i szybko zapominać takie brednie.

Matka nie. Matce skacze ciśnienie, a emocje biorą górę, rozpala się do czerwoności i, mimo wszystko, próbuje przekonać kretyna patrzącego przez ciemne okulary, że białe jest białe, a nie szare. A na koniec zawsze samą siebie pyta: "I po co?".

NIE WSTYDŹ SIĘ BYĆ FEMINISTKĄ

Nie rozumiem, jak żyjąc w XXI w. ktokolwiek może nie być feministką bądź feministą. Nie rozumiem, jak mogło dojść do tego, że dla wielu osób (i co gorsza, w tym także dla wielu kobiet), pojęcie to nabrało pejoratywnego znaczenia.

Feminizm działa na wielu obszarach. Nie wszystkimi jestem bezpośrednio zainteresowana, ale wszystkie popieram.
By być feministką / feministą nie trzeba się zrzeszać, płacić składek czy nosić specjalnej plakietki. Wystarczy myśleć. Polecam każdemu. Myśleć z jednakowym szacunkiem o obu płciach.
Niestety, wciąż nie jest to normą. I dlatego przeraża mnie coraz bardziej powszechny pogląd, że feminizm w dzisiejszych czasach jest przeżytkiem, nie jest już nam potrzebny. Oczywiście, że jest potrzebny, i będzie potrzebny tak długo, jak długo rozpowszechnione będzie wśród społeczeństwa myślenie o którejkolwiek z płci jako tej gorszej, głupszej, wymagającej podporządkowania się. Historia pokazuje, że to właśnie kobiety miały zwykle w tych kwestiach pod górkę i to one musiały, i wciąż jeszcze muszą, walczyć o swoje prawa.

O pełnym równouprawnieniu płci możemy mówić dopiero, gdy myślenie o nim jako czymś oczywistym, będzie na porządku dziennym, a przejawy jego braku będą spotykały się z natychmiastowym społecznym ostracyzmem. Wtedy dopiero feminizm może zniknąć, zostając jedynie na kartach historii, a mówić będziemy o humanizmie.

Czego nam wszystkim życzę.



6 komentarzy:

  1. Ale się zagotowałam! O matko jedyna! W życiu nie bawiłam się lalką za to mój mąż miał być śliczną dziewczynką i takową lalkę za młodu miał. Czy to ma teraz oznaczać, że ja palcem przy Naszym dziecku nie kiwnę no bo nie bawiłam się lalkami?! Co za głupota. Lekarz mimo, że Pan wykształcony to jednak lekki prostak.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak mi się skojarzyło...w epoce prefeministycznej, kobiety choć zajmowały się domem, nie realizowały się zawodowo, to chodziły z dumne i pewne swojej wartości. Teraz chcąc udowodnić mężczyznom, że są równie "dobre" wpadają w coraz większe kompleksy. A to, jak piszez, powinno być oczywiste.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wychowuję Fefina feministycznie :) Wczoraj na placu stał wózek z lalką, jakiś chłopiec chciał się nim pobawić, ale jego babcia powiedziała :'to dla dziewczyn." Na to Fefin podszedl z uśmieszkiem do wózka, poprawił lalkę i jeździł po placu. Już jakiś czas temu wyjaśniłam my, że chlopiec kiedyś będzie ojcem więc zabawa lalką też mu przystoi :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Na wstępie się przywitam, jestem Ania. Zajrzałam kiedyś na Twojego bloga i przeczytałam całego. Byłam wtedy bezrobotna. Potem znalazłam pracę pod wpływem m.in. Twojego bloga tam, a nie gdzie indziej z małymi dziećmi i długo mnie nie było, nigdy nie komentowałam, u nikogo, a może szkoda:) Zajrzałam znów i się ucieszyłam pochopnie oceniając po zdjęciu z wpisu (kobieta z ciążowym brzuszkiem) że Pierworodny będzie miał rodzeństwo. Cieszę się bardzo, że znów wpisy się pojawiają bo trochę stagnacji było. Komentuję dziś bo muszę podziękować za ten tekst. Bardzo mądry, przemyślany, ludzki. Pisałam licencjat o feminizmie i zdarzało mi się, że koledzy z roku nie przepuszczali mnie wtedy w drzwiach mówiąc coś w stylu "feministki tego nie lubią"... Feminizm to palące słowo bo wciąż kojarzone jest bardzo stereotypowo i powierzchownie. Feministka, czyli kobieta, która nie lubi mężczyzn z powodu takiego, że są mężczyznami. A dzięki takim wpisom który o feminizmie nie jest a bardziej o szacunku też sporo wynosimy jako ludzie XXI wieku, bo jedno nie powinno wypierać drugiego. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      To jeden z najpiękniejszych komentarzy jaki otrzymałam na blogu. Tak mnie wzruszył, że nim zaczęłam Tobie odpisywać, musiałam sobie z nim pobyć sam na sam.
      Nie zdawałam sobie sprawy, że moje posty, takie o wszystkim, więc wydawało mi się, że właściwie o niczym, mogą mieć wpływ na czyjeś życie.
      Serio zainspirowałam Cię do podjęcia pracy z małymi dziećmi? Kocham mojego syna ponad wszystko, ale każdego dnia uświadamia mi, że w życiu nie byłabym w stanie pracować z dziećmi ;-)
      Wracając do feminizmu, dla mnie zaczyna się on w głowie. Jeżeli myślimy z jednakowym szacunkiem o kobietach i mężczyznach, kwestia równouprawnienia nie stanowi problemu, jest ono czymś naturalnym, nad czym nie trzeba się zastanawiać.

      Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie. I jeszcze raz bardzo dziękuję za te wszystkie pochwały. Szalenie mi miło.

      Usuń
  5. A ja uważam, że zasady savoir-vivre są dla mnie, jako mężczyzny krzywdzące, ponieważ jednoznacznie wyznaczają mi podrzędną pozycję w kontaktach damsko-męskich. Savoir-vivre mówi wyraźnie, że mężczyzna pro forma jest osobą "mniej ważną" niż kobieta i jak można się domyślać większość pań określających się jako feministki, nie widzi w tym problemu, bo nie chce się go widzieć, jeżeli na jakiejś nierówności się korzysta, prawda? Feminizm, który takowe zasady akceptuje jest de facto przerażającym damskim wygodnictwem i chęcią "zjedzenia ciastka i posiadania ciastka". Nie uważam, że kobieta jedynie z racji płci zasługuje na przepuszczenie w drzwiach czy ustąpienie miejsca. Robię tak, i owszem, ale nie znoszę tych zasad i czuję się z nimi źle. Boję się po prostu społecznego ostracyzmu. Pozdrawiam Mirek

    OdpowiedzUsuń