czwartek, 15 maja 2014

Piątki za miliony

Czy można brać za objaw totalnego wyluzowania fakt, że Matka przegapiła moment, w którym jej dziecku wyrżnęły się dwie dolne piątki? Ba,wyrżnęły! One wyglądają jakby tam były od zawsze - duże, zdrowe, dorodne, śnieżnobiałe. Mowa oczywiście o zębach - to dygresja dla czytających bezdzietnych, którym wyrżnięcie, póki co, kojarzy się jedynie z wyrżnięciem się po pijaku na chodniku, wracając z imprezy - o ile tacy tu zaglądają, a mam nadzieję, że tak.
Czy może jednak takie niedopatrzenie świadczy jedynie o tym, że Matka jest złą matką?
A może fakt, że w ogóle to rozważa dyskredytuje wszelki osiągnięty luz?

I jak to możliwe, że obyło się bez gryzaczków, żelu, smarowania dziąsełek, krzyków, nocnych histerii - ze strony Matki, bo dziecko to ma przecież prawo popłakać, noszenia Syna przez dwa tygodnie (!) niemal bez przerwy na rękach, wzywania egzorcysty (w myślach, ale jednak), darmo wzywania imienia Pana Boga nienadaremno, wyśmiewania Szatana (Co Ty, k...a, wiesz o ząbkowaniu?), bez zalania sąsiadom sufitu kapiącą śliną, bez smoczka, bez gorączki, kataru, marudzenia, jęczenia, jojczenia, popłakiwania, pokrzykiwania, bez utraty apetytu, bez utraty nadziei i wiary we wszelkie świętości, bez złorzeczenia i nadprogramowego rzucania mięsem?

Dwa zęby a tyle pytań, tyle wątpliwości. Gdy ich nie było też wątpliwość budziły. Czy to na pewno normalne, że ich nie ma? I tak źle, i tak niedobrze. Ale w sumie dobrze.

Chyba na wszelki wypadek trzeba przeliczyć te zęby jeszcze raz. Może Matka w rachunkach się rąbnęła? Może radość przedwczesna?

A może to po prostu nagroda za poprzednie 4x4?
Może Wszechświat chce Matce powiedzieć, że tak dzielnie zniosła szesnastokrotne ząbkowanie, że ostatnią czwórkę, której tak się bała ma w gratisie? Taka karma? Że jej maleńki Syneczek nie będzie już cierpiał, bo wspólnie przecierpieli już za miliony? Że następny płacz dopiero, gdy pierwszy ząb wypadnie? I niech lepiej już odkłada Matka kasę na konto Wróżki Zębuszki?

A może, tak jak od dawna w pewnych kręgach się to przypuszcza, nie rośnie wcale Matce, wychowany na własnej piersi, Syneczek maleńki, kruszynka delikatna, odrobinka krucha, maleństwo subtelne i wrażliwe, tylko mały Predator, który z każdym dniem nabiera MOCY?

Matka tak się zachłysnęła tym własnym wyluzowaniem, że zapomniała powiedzieć Ojcu Pierworodnego o tych zębach. Ups.

No to jeszcze tylko dwa. Czy za ostatniego mleczaka znalezionego w buzi dziecka też się coś dostaje? Nagroda za zamknięcie stawki, coś oprócz przeszywającej serce ulgi? Za pierwszego podobno kiecka się należy. A Matce akurat nowe buty by się przydały. Pewnie i tak je sobie kupi, ale lepiej byłoby mieć wymówkę.

Tak że tego...

Niech moc będzie z Wami.

10 komentarzy:

  1. Też przegapilam trzy piątki,ale czwartą zębową piątkę mam na oku. Też liczyłam je po wielokroć, bo część zębów wygladała jakby tam się szczerzyła od zawsze. Zorientowałam się kiedy przegryzła ostatni ( OSTATNI) smoczek i od tej pory nie ma , niet :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś przychodzi taki moment, że za późno orientujemy się, że coś czego tak się baliśmy, przebiegło bezboleśnie.
    Czytam, lubię, wpadam.

    Pozdrawiam.

    ewa z http://mamaniezwyboru.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Może jakiś klub wygodnych matek powinnyśmy założyć. Baczną uwagę przywiązywałam do obserwowania dziecięcej płaszczęki. Każdy dzień, w którym pojawił się nowy ząbek, skrupulatnie zapisywałam w notatniku. Dwa tygodnie temu zobaczyłam rozpulchnione dziąsła w górnej szczęce. Obserwowałam co kilka dni, aż... W zeszłym tygodniu odkryłam, że jakoś na dolnej szczęce zrobiło się tłoczno. Liczyłam, liczyłam, bo czasem 8, a czasem 10 zębów widziałam. Aż się doliczyłam. Doszły na dole dwie nowe piątki. I też bez echa, żadnych większych krzyków (choć, kto to raczy wiedzieć, bo dzień w dzień pojawiają się większe i mniejsze dramaty, poluzowanie styków itp. Ale bunt dwulatka w toku), nieprzespanych nocy, gorączek i gryzienia otoczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam słownik w iPadzie. I wyszło szydło z worka, że jesteśmy wygodne, a nie wyrodne. Choć może to i prawda. Gdybyśmy nie były wygodne, sprawdzałybyśmy stan uzębienia dwa razy dziennie - rano i wieczorem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. iPad prawdę Ci powie ;-) Bo z dwojga złego bardziej czuję się wygodna niż wyrodna :-)

      Usuń
  6. Mam cichą nadzieje przeoczyć okres wyżynania się piątek. Wystarczą mi te cyrki, które odstawiał Tymon gdy wychodziły mu trójki i czwórki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z moich obserwacji i doświadczeń wynika, że masz spore szanse. Czego Ci życzę :)

      Usuń