wtorek, 10 czerwca 2014

Grunt to bunt

Niedawno powiedziała Matka głośno, w towarzystwie i jak się okazuje chyba w złą godzinę: "A u nas skończył się już bunt dwulatka". Dreszcz jakiś jakby przeszedł ją zaraz po wypowiedzeniu tego zdania. Niepokój ogarnął. Coś jakby przeczuwała. A mimo to nie ugryzła się w język i wymądrzała się dalej na temat tego, jak to ciężkie chwile mają już za sobą i jak dobrze sobie z nimi poradzili. Całe szczęście nie naplotła wszystkiego, co jej ślina na język niosła, bo miała ochotę dodać coś jeszcze o ogromnym znaczeniu konsekwencji rodziców i uczeniu dziecka radzenia sobie z trudnymi emocjami. Co jej w ogóle przyszło do głowy wygłaszać publicznie takie brednie? Nie wiadomo kto to ukradkiem usłyszał. Pierworodny? A może Złośliwy Los? Grunt, że usłyszał i pomyślał: "To ja Ci jeszcze pokażę!". I pokazał.

Pokazywał wielokrotnie. Aż nastał poniedziałkowy poranek. Poniedziałkowy poranek nie był dobrym porankiem. Lepiej dla wszystkich by było, gdyby ten tydzień zaczął się od wtorku. Ale zaczął się od poniedziałku. Bardzo złego poniedziałku. Za oknem szalała burza. W łóżku Matki szalał Syn Pierworodny. Spędzili ze sobą pełen intensywnych wrażeń weekend, którego żadne z nich nie zdążyło odespać, a dodatkowo Syn nie zdążył jeszcze tych wszystkich wrażeń w sobie przerobić. Niech za opis pobudki wystarczy hasło "źle założony na noc pampers". Pranie kołdry, poduszek i pościeli jeszcze przed śniadaniem, było tego dnia dla wszystkich najmniejszym problemem. Niewielkim było też sprzątanie samochodzików, posadzenie Syna do śniadania czy fakt, że przyjechała Babcia, co oznacza, że Matka pójdzie do pracy i będzie trzeba trochę za nią potęsknić. Trochę większym - nieodpowiedni kształt ciasteczka, które dostał Pierworodny - chciał przecież grzybka, a Matka nieogarnięta dała mu jakiś głupi prostokącik. Największym problemem, ale takim NAJWIĘKSZYM, było ubieranie się. Bo Pierworodny chciał założyć koszulkę z autem. Niby żaden problem, co nie? Wyjmujesz z szafy i zakładasz dziecku. A jak jest akurat brudna? Wyjmujesz z kosza na brudy i zakładasz dziecku. I spokój. Problem polega na tym, że Pierworodny ma, bo ja wiem, ze 25 koszulek z krótkim rękawem, może więcej. Jednak żadnej z autem. Niby jedna ma jakiegoś jeepa ze słoniem, lwem i żyrafą w środku, ale nie spełniła tego ranka wymagań estetycznych Syna. I, tak jak na każdą inną, zareagował na nią ABSOLUTNYM SPRZECIWEM. Hmm, wiecie oczywiście jak dwulatek wyraża ABSOLUTNY SPRZECIW? Jeżeli ktoś nie wie, bo na przykład trzyma dopiero w ramionach słodkiego, pachnącego njuborna, Matka spieszy z wyjaśnieniem. Wyobraź sobie decybele, które powstają podczas startu boeinga. Już? To teraz dodaj do tego wkurw ze wszystkich Zespołów Napięcia Przedmiesiączkowego z ostatnich 5 lat (Twoich lub Twojej żony/partnerki). Już? To teraz jeszcze pomnóż przez 2 (jak 2-latek). O, teraz mniej więcej wiesz jak dziecko może zareagować na błękitną bluzeczkę z Kermitem Żabą. Na tę z Supermanem zareagował jeszcze gorzej.
Już była Matka gotowa sama narysować na którejś z koszulek to przeklęte auto, gdy przypomniała sobie, że są jeszcze koszulki z długim rękawem. Olśnienie. Cóż, przy trzydziestostopniowym upale i w hałasie przekraczającym dopuszczalne dla zdrowia normy można zapomnieć. Podniosła pierwszą z brzegu, z samolotem, gdy nagle, na widok tej pod spodem, Pierworodny wykrzyknął: "TAAAAA". Matka przyjrzała się starannie. No coś tam jakby samochód, a może autobus... Nyska taka... i jakaś palma? Ciuch mało wyjściowy, raczej wiocha. Pierworodny zachwycony. Myślała Matka o odcięciu mu rękawów, bo pot ją oblał na sam widok Syna w tej bluzce, ale wolała nie ryzykować jego histerią, jeżeli by uznał, że to zbeszczeszczenie upragnionej bluzki z autem. Zgodził się na podwinięcie rękawa. Tak, rękawa. JEDNEGO. Prawego dokładnie. I tak chodził - z jednym długim i jednym krótkim rękawem - kompromis taki albo nowy trend wśród dwulatków, Matka się przecież nie zna.
Wydawać by się mogło, że po założeniu koszulki pójdzie już z górki, ale gdzie tam... Przecież do udanej stylizacji potrzebne są jeszcze skarpetki. Z autami. Jakiś dziecięcy Jacyków z wizją idealnej stylówy Matce się trafił czy co? Pierworodny uznał, że do bluzki z autem pasować będą TYLKO skarpetki z autami, a te z uśmiechniętymi buźkami, które się mu proponuje to Matka se może wsadzić... z powrotem do szuflady. Tylko wiecie, wyrażone wszystko nie tyleż dosadnie, co głośno i ekspresyjnie. Jak myślicie, ile skarpetek z autami posiada Syn Pierworodny? Tak, dokładnie tyle ile koszulek z krótkim rękawem z tym samym motywem. Wsadziła więc Matka skarpetki z uśmiechniętymi buźkami do szuflady, poczekała aż Syn się uspokoi, po raz 1582 spokojnie wytłumaczyła i poprosiła, by sam wybrał odpowiednie skarpetki. Wybrał. Zgadnijcie które?

Do końca dnia te małe dwuletnie giry szczerzyły się do Matki w szyderczym uśmiechu.

21 komentarzy:

  1. Na marne pocieszenie... Mój 2,5 latek tkwi w buncie dwulatka od jakichś 14 miesięcy... Szybko zaczął i szybko nie ma zamiaru skończyć. Fochy z kosmosu są o wszystko - nie ten kolor widelca/łyżki/talerza; brak skarpetek do spania; jedzenie za gorące. Niby nic... Ale dodaj do tego pyskatą, nieusłuchaną i jeszcze bardziej zbuntowaną 7,5 latkę... Która przebija całe stado zbuntowanych dwulatków swoimi fochami... Także ten... Są na tym świecie tacy, co mają gorzej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Marne pocieszenie.
      Ale przynajmniej możemy połączyć się w bólu ;-)
      Skarpetki do spania, bo jak nie to foch? Więc nie tylko mój tak ma? Uff.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. No to napisałam, z konta męża, żeszfak... Mój komp padł, a raczej zasilacz i muszę z mężowego lapa korzystać ;)
      A chciałam tylko napisać, że zawsze jak mój syn marnotrawny rzuca fochem, że chce skarpetki do spania, to od razu przypomina mi się Twój wpis na blogu ;)

      Usuń
    4. Domyśliłam się w czym rzecz z kontekstu :)

      Usuń
  2. Matko, ja Cie strasznie,ale to strasznie przepraszam. Ale to strasznie. Ale...popłakałam się ze śmiechu;)a co tam,przeczytam jeszcze raz,żeby mi się lepiej zrobiło. I to nie z waszych przebojów,bo wiem,że kolorowo nie jest. Ale piszesz w tak niesamowicie przezabawny sposób,że nie mogłam się powstrzymać;)dasz radę. Potem tylko bunt 3-latka, 4-latka,5-latka. Po buncie 18-latka już pójdzie z górki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo 18-latka można z domu po prostu wyrzucić za fochy. A przepraszam, skłonić do przeprowadzki. :)

      Usuń
    2. Karjolko, wybaczam. Jestem łasa na komplementy, więc przymykam oko na ten brak współczucia :)

      Usuń
    3. Daga, za lat naście być może wrócę do tego tekstu i kto wie czy wtedy Twojego komentarza nie potraktuję bardzo serio...
      Za lat naście być może Syn Pierworodny przeczyta ten tekst i będzie się miał na baczności... Sasasasasaaaaa :)

      Usuń
  3. Pod koniec tekstu wydarł się ze mnie chichot. Przepraszam, Matko, ale u nas bunt dwulatka dopiero się zaczyna i niechcący pomyślało mi się z ulgą, że inni mają gorzej :x. Powiem Ci jednak, że mój niespełna dwulatek zafundował mi ze 3 tygodnie temu lekkie palpitacje serca, dostając podręcznikowego ataku histerii (bo wracaliśmy do domu na kolację, przechodząc obok ogródka jordanowskiego, a młody chciał koniecznie potrzaskać furtką, jak zwykle, i usłyszał matczyne zdecydowane 'nie!'). Tak mocno zaszedł się krzykiem, że odpłynął mi na rękach na kilkanaście sekund - po prostu zamknął oczy i dramatycznie zwisł mi w ramionach. Ocknął się, jakby nigdy nic, uspokoił sam z siebie i dotarł do domu wesolutki jak szczygiełek... a biednej matce przybył tego dnia kolejny siwy włos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekaj, czekaj, zobaczysz co się będzie działo dalej. Już możesz wybierać w Rossmannie kolor farby do włosów :-)
      Tyko pamiętaj "o ogromnym znaczeniu konsekwencji rodziców i uczeniu dziecka radzenia sobie z trudnymi emocjami" ;-)

      Usuń
  4. wzorcowa akcja
    ja mam niemal dwuletnią córkę, czas nabyć profilaktyczną koszulkę z autem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ciasteczka!
      Broń Boże nie zapomnij o ciasteczkach w różnych kształtach ;)

      Usuń
  5. Moje dziecko nadal wybucha, jakby miało w sobie zainstalowany granat wielokrotnego użytku. Teraz lato, a on chce nosić kozaki. Nosz... ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za ostrzeżenie...bo moja 1,5 roczna córa to anioł w czystej postaci..
    ale chwalić nie będę..bo wiadomo...karma , łeh, łeh..pzdr

    OdpowiedzUsuń
  7. choć czytam od niedawna - to kilka sesji ściągania mleka wystarczyło mi by przestudiować całego bloga od samego początku:) parę historii trafiło do Ulubionych; by mężowi pokazać "patrz i ucz się, o tu!"; by młodemu kiedyś wytknąć "zobacz przez co i twoja mamusia musiała przejść" i by samej wracać do nich wielokrotnie..

    teraz zachwycając się buntem pierworodnego i śmiejąc się do łez (przysięgam, że nie złośliwie) zdałam sobie sprawę, że do wszystko przede mną..

    patrzę teraz z trwogą na mojego malucha (7mce) i zastanawiam się jak długo potrwa moja sielanka:D

    OdpowiedzUsuń
  8. choć czytam od niedawna - to kilka sesji ściągania mleka wystarczyło mi by przestudiować całego bloga od samego początku:) parę historii trafiło do Ulubionych; by mężowi pokazać "patrz i ucz się, o tu!"; by młodemu kiedyś wytknąć "zobacz przez co i twoja mamusia musiała przejść" i by samej wracać do nich wielokrotnie..

    teraz zachwycając się buntem pierworodnego i śmiejąc się do łez (przysięgam, że nie złośliwie) zdałam sobie sprawę, że do wszystko przede mną..

    patrzę teraz z trwogą na mojego malucha (7mce) i zastanawiam się jak długo potrwa moja sielanka:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze, gdy czytam takie miłe komentarze najpierw przychodzi myśl: "eee, to na pewno do mnie? to o moich tekstach? niemożliwe". Zawsze. I zawsze jest mi tak fajnie, kiedy już dotrze, że to naprawdę do mnie. Dziękuję bardzo.

      Serio? można się czegoś od nas nauczyć???

      Bunt Pierworodnego przestałby Cię zachwycać, gdybyś zobaczyła, co działo się dziś u nas przed kolacją. Jeszcze dochodzimy do siebie.

      Usuń
    2. wielbię, absolutnie wielbię!

      Usuń