wtorek, 14 października 2014

Pizdziernik

czyli pizgnąć to wszystko i zwiać w pizdu

Cztery choroby dziecka w ciągu sześciu tygodni plus po drodze jedno czy dwa przeziębienia własne. Bunt dwulatka, który zamiast słabnąć, po roku trwania przybiera na wyrazistości. Ząb bolący, który nim dentystka wzięła za niego 300 zł nigdy nie bolał. Włosy nie takie, bo zapuszczane. Kryzys związany z przedszkolem. I łzy o poranku. Flek urwany w ulubionych szpilkach, chociaż dopiero wymieniony. W przychodni znieczulica, chamstwo i niezdrowa atmosfera. W biurze syf, chamstwo, niezdrowa atmosfera i komputer padł. Kolejka do okulisty, chociaż miało kolejki nie być. A w kolejce wszystkie panie w wieku 60+ łypią wilkiem, byle żadna nie śmiała się wcisnąć przed nią. I opowiadają sobie o ostatnim różańcu w kościele i o tym, jak wypadło niedawne badanie moczu.
Jeszcze ta jesień. Faktu, że trwa nie zmienia nawet dotychczasowe 25 stopni za oknem. A wiek już nie ten, by wypadało zrzucić wszystko na burzę hormonów i jesienną chandrę. Co z tego, że tam lato w październiku, skoro w domu trzeba siedzieć? Co z tego, że tam ciepło, jak tu wręcz wrze? 4 minuty samodzielnej zabawy dziecka - godzina sprzątania. Sobota. Nie ma z czego zrobić obiadu. Chcesz iść z mamą do sklepu? Jakże szybko euforia zamienia się w koszmar. Zdrowiej dla wszystkich byłoby się w weekend przegłodzić. Ale wtedy całe osiedle ominęłoby takie widowisko. Brakowało już tylko kamery i Superniani dodającej otuchy za plecami. Znalazła się za to jakaś Superżyczliwa, która w oknie jarała i nieproszona wspaniałomyślnie postanowiła wybawić z wszelkich kłopotów wychowawczych: "Jak nie będziesz grzeczny, pani Cię zabierze. Ja sobie zbieram takie niegrzeczne dzieci". Rzeczywiście, za nią w mieszkaniu pałętało się dwoje - ocean spokoju i łagodności w zestawieniu z szalejącym w matczynych ramionach tsunami. Może zapytać jak ona to robi? Albo też iść sobie zajarać.

Ponad godzina wybierania nowych okularów i brak podjęcia decyzji. A przecież z tym miało już pójść szybko i miało być łatwiej w nowej oprawie spojrzeć przychylnie na teraźniejszość.

Na następny raz zapytam czy mają różowe.

Jakoś ostatnio za dużo tego wszystkiego na jedną Matkę.

14 komentarzy:

  1. Nawał wszystkiego, zastanawiam się czy kiedyś to mija i człowiek znów ma dla siebie czas i miejsce na swobodne rozmyślania we własnej głowie :) Życzę cierpliwości i doatrzegania większej ilości pozytywów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę cierpliwości i spojrzenia innego.
    Wielu chciałoby taką naormalność, zdrowe dziecko, pracę i wyjście do sklepu.
    Zamiast tego mają białe sale szpitalne za dom.
    Życzę więcej pozytywnych myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, niewdzięczna jestem. Powinnam na kolanach pomykać do samej Częstochowy, dziękując za ten ząb bolący, przeziębienie dziecka, chamskich pracowników, opryskliwe rejestratorki w przychodni, pediatrę patrzącego na nas z góry mimo swojego metra pięćdziesiąt. Bo przecież mogłam mieć gorzej.
      Czasem po prostu ilość drobnych prztyczków od losu, potknięć i potrząsań sprawia, że czujesz się jakby codzienność z impetem przywaliła Ci w ryj.
      Dziękuję za życzenia. Przydadzą się.

      Usuń
  3. Hej, Matko, każda z nas tak czasem ma, że nic tylko usiąść i wyć, bo wszystko jest nie tak. Będzie lepiej, bo równowaga w przyrodzie musi być. Trzymaj się mocno, na pohybel buntowi dwulatka, Życzliwym, choróbskom i innym takim. Wszystko minie i znów zaświeci słońce. My, Matki, jesteśmy z Tobą ;-) Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się odniosę to włosów. Bo akurat ta materia dziś mi bliska. znów jestem na etapie zapuszczania i to naprawdę hu...j..o..wy.. czas dla moich włosów i mojego samopoczucia...buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymaj się Siostro,przytulam Cię.
    Jutro wstanie nowy radośniejszy dzień.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiejszy tak zmiażdżył mnie psychicznie, że nie wierzę w jutrzejszy.

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Przy wczorajszym dzisiejszy to niemal błogostan. Ale echa pozostały. Może jeszcze gdyby się tak dało raz na jakiś czas przeżyć taki zwykły dzień, tyle że bez ludzi. Gdyby to było możliwe... raz na kwartał chociażby... moje obecne nastawienie do świata z pewnością by było inne.
      Dzięki za pamięć :-) Miło mi bardzo.

      Usuń
  7. Matka,wyluzuj! Będzie dobrze. I jeszcze będziesz się śmiała wspominając ten czas. Może być juz tylko lepiej. Śle dużo otuchy. I pozdrawiam serdecznie :-) a relacja z podróży na klęczkach do Częstochowy to byloby coś!;-) Ty niewdzięczna,Ty!;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od czasu napisania tego tekstu jest mniej więcej o 50% gorzej. W związku z tym trudno już wierzyć w powtarzanie sobie takich frazesów jak "Gorzej już przecież być nie może". Zawsze może.

      A w dzień, w którym opublikuję relację z autentycznej pielgrzymki do Częstochowy prawdopodobnie piekło zamarznie. Więc wiesz... nie spodziewaj się ;-)

      Usuń
  8. Mnie życie nauczyło jednego: zawsze może być gorzej i to zaczyna sie dziać w chwili kiedy pomyślisz, ze to już jest dno. U nas smarkanie, cherlanie, gorączka i zapaleni spojowek na zmianę przez 8 tygodni. W dodatku młody postanowił, ze fajnie jest sie w nocy trochę podrzec. Taka niewyspana matka " lepiej" znosi przeciwności losu. Tak wiec dobrze cię rozumiem. Trzymaj sie. Damy radę, innego wyjścia nie ma.
    Pozdrawiam
    Papola

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko, no jak tam? Jest choć troszeczkę lepiej? Macham łapką i przesyłam trochę pozytywnej energii :)

    OdpowiedzUsuń