czwartek, 9 października 2014

Wspomnienie

Kłamał Tuwim z tymi mimozami.
Katarem.
I smutkiem.
Katarem jesień się zaczyna. I kapie. Kap. kap. kap.
kap. kap.
Kapie ten smutek.

Niebo smutne spada z nieba.
Nie pada. To dziwne. Powinno.
Dziecko płacze, bo przedszkole.
Matka płacze, bo dziecko płacze. Bo może błąd zrobiła? Może wypisać?

Smutek kapie. Nawet z nosa. Nawet z oczu. Nawet spod palców.
Pracy za dużo. A energii?
czego?
Światło zapalę.
Grzać zaczęli.
Kap.

Antybiotyk. Wrzesień. Nie ma wody w kranie. Awaria. Dentysta. Podwójne znieczulenie. Potrzebne nowe buty, rozmiar 26. Płacz. Zepsuty samochodzik. Wygrany przetarg. Szampan. Zapalenie ucha. Płacz, bo trzeba wyprać ulubioną pościel. Pasowanie na przedszkolaka. Październik. Kolejka w przychodni. "Ale czy Pani wie, że pediatra dopiero od 10:00?". Nie wiem, bo niby skąd, bo niby z jakiej racji? Tramwaj. Pospiesz się! Skończyła się kawa. Skończyły się papierosy. Liście popełniają zbiorowe samobójstwo, lecąc na oślep, byle nie być świadkiem nadejścia listopada. Siatka z zakupami wrzyna się w dłoń. Niepotrzebnie te parówki i piwo, za ciężko. Ciągły niedoczas. Wieczne niewyspanie. Nic nowego, co roku to samo. Cichutko, już dobrze, mama jest przy Tobie, śpij. Trzeba jeszcze pomyć okna zanim całkiem się ochłodzi.

I gdzieś tam daleko umiera aktorka.
Nie powinna.
Płacze Polska cała. I dobrze. Powinna.

Nic mnie z nią nie łączyło.
Mój kolega chodził z nią do jednej klasy w podstawówce.
Czyli... nadal nic mnie z nią nie łączyło.
Moja koleżanka grała w tym samym serialu, co ona.
Nic mnie z nią nie łączyło.
Piłam kiedyś wodę. Tę którą reklamowała. Zawsze próbowałam złapać tak fantazyjnie szklankę, jak ona w tej reklamie trzymała. Nie da się.
Nakładałam na twarz ten sam puder, którego i ona ponoć używała. W promocji był. Ale nawet robienie za jej przykładem przykładnego dzióbka przed lustrem niewiele wskórało.
Nic mnie z nią nie łączyło. Lubiłam ją na ekranie. Bardzo. I to chyba tyle.
A jednak ta śmierć dotknęła tak, jak dotknąć może jedynie śmierć kogoś, z kim łączy wiele.

I mogą sobie pisać niewzruszeni, że zbiorowa histeria. Mogą sobie pisać histerycy, że nagle doceniają życie i że od teraz będą łapać chwile ulotne jak ulotka. Mogą twierdzić realiści, że nic się nazajutrz nie zmieni. Mogą.
A ja mogę napisać, że właśnie się dowiedziałam, że nie można mieć wszystkiego. Nawet jeżeli się na to zasługuje? Nawet.
Być piękną i inteligentną? Bogatą, sławną i niebudzącą zawiści? Utalentowaną i skromną? Młodą i zdrową? Spełnioną prywatnie i zawodowo? Doskonałą żoną i matką? Godzić kariery z życiem rodzinnym?
W końcu i tak coś musi się spierdolić.
Skoro tam się spierdoliło, jaką mam teraz gwarancję, że u nas się nie spierdoli?
I boję się jeszcze bardziej.
I nie łapię chwil ulotnych.
Trwam dalej.



I zastanawiam się na jakim, kurwa, świecie żyję. Po dwóch godzinach od pojawienia się oficjalnej informacji o tym, że zmarła Ania Przybylska, gdy weszłam na Wikipedię, widniała tam już data i miejsce jej śmierci. W dodatku, podobno, jeszcze wcześniej, podano niewłaściwe miejsce, a informację tę zdążono już przedrukować dalej i tak poszła w świat. 
Naprawdę? Tak to działa?
Tyle wiemy o sobie, ile napisali w Wikipedii? Parafrazując.

3 komentarze:

  1. Ja tez się boje.I ten strach że strace to co najcenniejsze mnie gasi.
    U tak sobie gasnę a przecież powinnam teraz płonąć....
    :(
    [*]

    OdpowiedzUsuń
  2. dziś czytam Cię i czuję, że Twoje słowa brzmią tak, jakbym to ja je na napisała...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze przychodzi czas zaplaty. Boje sie kiedy przyjdzie na mnie kolej.

    OdpowiedzUsuń