poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rodzicu, nie rób tego swojemu dziecku! Tylko tu dowiesz się: Jak nie należy ubierać dzieci? [zdjęcia]

No dobra, znamy się nie od dziś, nie będziemy się oszukiwać. Nie zdjęcia, ale zdjęcie. Jedno, nie szalejmy. I dopiero później. Najpierw zbudujmy jakieś napięcie.

Niedawne pisanie postu "Dlaczego z Matki nie będzie dziecięcej "szafiarki"?" zainspirowało do sięgnięcia po stare albumy i przyjrzenia się przedszkolnym oraz szkolnym fotografiom z Matką w roli głównej. Doskonale pamięta Matka, które z uwiecznionych na nich strojów lubiła, a które musiała założyć "bez dyskusji". Nawet gdyby nie pamiętała, mina na każdym ujęciu mówi wszystko. Nieważne czy strój był rzeczywiście ładny albo czy był odpowiedni do okazji. Ważne, co mała Matka o nim myślała. W różowym dresie z drugiej klasy wygląda jak mała miss. Bo to był naprawdę wypasiony dres, najfajniejszy z wszystkich dresów w całej klasie, przynajmniej w mniemaniu jego właścicielki. Ale, gdy ubrano Matkę w stylowy bordowy sweterek, którego teraz pewnie by się nie powstydziła, ale którego 25 lat temu szczerze nienawidziła, minę ma na zdjęciu jakby właśnie na jej oczach ukręcono łepek jej ukochanemu chomikowi.

Jak nie ubierać dzieci?


Przykład z życia wzięty. Oto 4/5-letnia Matka Wyluzuj! 

wystylizowana przez własną matkę. 


Przez kolejnych kilkanaście lat na wszelkie zarzuty wobec poniższego zdjęcia Matka Matki odpowiadała: "Ale ja cię lubiłam tak ubraną". W końcu, po około 20 latach, po dokładniejszym przyjrzeniu się fotografii, zdobyła się chociaż na przyznanie: "Rzeczywiście, może jakoś tak smutno wyglądasz?"




Na tym zdjęciu jest wszystko, czego być nie powinno. Matka do dziś pamięta, jak nie znosiła tego stroju i jak od rana rozpaczała, że własna matka kazała jej go założyć akurat tego dnia, gdy w przedszkolu miał być fotograf. Akurat TEGO DNIA. To miało być przecież najważniejsze zdjęcie sezonu! Już nawet nie chodzi o tego smerfa w tle, który wtedy oczywiście robił porażające wrażenie. Najważniejszym bajerem tamtych fotografii był totalny przebój początku lat '90, znany wtedy głównie z komunijnych kartek z życzeniami - melodyjka, która wygrywała po otwarciu takiego karnetu ze zdjęciami. To było coś, co naprawdę szkoda było psuć upamiętnionym na lata nieszczęściem w oczach.

Szczegółowa analiza przedszkolnego outfit'u Matki Wyluzuj!

1. Kapcie - czy po spojrzeniu na nie potrzebny jest jeszcze komentarz? Przy ich stanie technicznym (imponująca dziura na palcu + ogólne wydeptanie) koszmarny rzucik w "dywanowe" kwiatki już w zasadzie nie robi różnicy.

2. Rajstopy - gryzące, zjeżdżające i rolujące się. Zrolowane wałeczki na kolanach znacznie lepiej widoczne są na zdjęciu grupowym, gdzie Matka ma zadartą spódniczkę (jakby mało było upokorzeń). Wszystkie rajstopy to zmora matkowego dzieciństwa.

3. Spódniczka - znienawidzona tak, jak tylko mała dziewczynka może znienawidzić spódniczkę. Kolor (jakże daleki od ulubionego wtedy różu) w połączeniu z krojem i materiałem (które nie pozwalały jej się "kręcić" przy obracaniu się w kółko, co jak wiadomo, w latach '80 i '90 dyskredytowało każdą taką spódniczkę w oczach dziewczynek) sprawiały, że po prostu nie dało się jej lubić. Do tego drapała.

4. Sweterek - doskonale swą barwą podkreślający osraną minę. I na dokładkę biały kołnierzyk - z całej przedszkolnej grupy tylko szyja Matki jest takowym zniewolona. Wyłącznym jego plusem jest to, że tym sposobem powyższe zdjęcie jest jednym z niewielu (a właściwie jedynym poza zdjęciami z balów przebierańców), na którym przy szyi nie wystaje podkoszulka.

5. Wyraz twarzy - pokazujący bez cienia wątpliwości, jak bardzo Matka jest niezadowolona ze swojego stroju.

6. Postawa - mówiąca nic innego, jak: "Następny raz ubierzecie mnie tak po moim trupie!"


Odpowiedź na pytanie zadane w tytule jest prosta. Jak nie należy ubierać dzieci? Tak jak sobie tego absolutnie nie życzą!


12 komentarzy:

  1. Przepraszam, obśmiałam się jak norka. Tylko jedno sprostowanie - również w pierwszej i drugiej dekadzie wieku dwudziestego pierwszego spódniczka, która się nie kręci nie ma racji bytu ;) A postawa to tak na wczesną pensjonarkę, w sumie to za Chiny bym temu dziecku czyli tobie nie dała 4/5 lat. Raczej jakieś konkretne siedem. Wina wdzianka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, za czasów przedszkolnych na tle innych dzieci wyglądałam jakbym ze dwa lata kiblowała w trzylatkach.
      W sprawie aktualnego podejścia do kwestii spódniczek "nie wiem, nie znam się, nie orientuję". Po prostu nie widuję małych dziewczynek w "lambadówach". Myślałam, że teraz rządzi tutu, czyli taka kiecka baletnicy.

      Usuń
  2. hahahaha :D ja mam nie wiem ile zdjęć w kołnierzykach - moja mama miała ich wtedy nie wiem ile, chyba co najmniej 7, na każdy dzień tygodnia - i zakładała mi je do bluzek, bluz, wszystkiego!!
    A dziura w kapciu była chyba zawsze :)
    pocieszające jest to, że teraz wybór w sklepach jest większy, więc może nasze dzieci za parę lat nie będą tak krytyczne do swoich stylówek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam te kołnierzyki, co to był za upiorny wymysł. I jeszcze to zakładanie ich nawet do dresów. Z własnej garderoby najlepiej zapamiętałam takie dwa dziergane na szydełku - jak serwetka po prababci.

      Usuń
    2. Ja czasem dziergam kołnierzyki! Ale noszą je tylko ci, którzy zamawiają ;-).
      Ja w związku ze strojem mam traumatyczne przeżycia z balu przebierańców z zerówki, aż żałuję że nie mogę pokazać zdjęcia...

      Usuń
    3. Moda powraca i rzeczywiście kołnierzyki wróciły. Na szczęście ich sposób noszenia jest odmienny, teraz traktowane są jako forma biżuterii. I nikomu nie przychodzi do głowy robienie z różowego dresu z Kaczorem Donaldem stroju odświętnego poprzez dodanie takiego białego kołnierzyka. Swoją drogą ciekawe, co z czasów dzieciństwa naszych dzieci będzie nam wypominane i traktowane jako niezrozumiały obciach :-)

      Usuń
  3. Większość moich rzeczy odświętnych z lat dzieciństwa była ciasna, gryząca i sztywna...masakra...
    także tego, wiem co przeżywałaś...

    OdpowiedzUsuń
  4. Matka ładna doopa z Ciebie! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż mi się przypomniało, jak w byłam w podstawówce. Moja mama robiła to samo. Zielona sukieneczka, ręcznie robiona na szydełku, biała bluzeczka z kołnierzykiem pod spód, do tego grube, gryzące rajstopy i jeszcze włosy uczesane w kucyk czy warkoczyk, maksymalnie ulizane. W DZIEŃ ZDJĘĆ. To było gdzieś koło 97-98 roku... wszystkie dziewczynki w dżinsach albo ciemnych dresikach. Do tego te za duże bluzy i szeroko rozumiany luźny styl. I rozpuszczone włosy! To był szał! Myślałam, że umrę ze wstydu... I do dzisiaj mi się wydaje, że wyglądałam na na tle innych dzieciaków jak pajac, mimo, że sukienka, tak naprawdę, była bardzo ładna. No i moja mama mówi to samo - "ja Cię w tym stroju lubiłam" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łooo matko! W 97/98 roku? Wtedy królowały czarne spodnie z lampasami i bluzy, w zależności od preferencji, z Backstreet Boys lub The Kelly Family. Ja w podstawówce już się nie dawałam, w zasadzie od drugiej klasy sama wybierałam co założę. Ewentualnie słyszałam: "W żadnym wypadku!". Oddaję Ci palmę pierwszeństwa - miałaś gorzej. W końcu z czasów przedszkolnych każdy ma mniej lub więcej upokorzeń utrwalonych na fotografiach.

      Usuń