Szła Matka do pracy. Do pracy Matka chodzi wzdłuż Wisły, trasą, którą po zmroku Ojciec Pierworodnego nie pozwala jej chodzić. Jednak i tak czasem pomyka, mając stracha, że hej. Gdyż ponieważ okolica to szemrana. Jednak do i z pracy trasa najkrótsza.
Szła więc Matka dziarsko przed siebie. Mijając panów, którzy to panowie często gęsto oblegają barierkę prowadzącą wzdłuż trasy. W sumie Matka nie wie, czy to zawsze Ci sami panowie oblegają, czy jednak jest ich więcej i ustalają między sobą dyżury. Grunt, że barierka jest oblegana niemal całą dobę.
Panowie pełniący dyżur tego przedpołudnia spożywali napoje wyskokowe i to raczej te z niższej półki. Nie da się ukryć, że spożywali je akurat w tym momencie. Jednak poczynić można daleko idące przypuszczenia, graniczące z pewnością, że spożywali je także dzień wcześniej i jeszcze dzień wcześniej i jeszcze dzień...
Gdy przyszedł moment, że trasa Matki zbiegła się w jednym punkcie z miejscem towarzyskiego spotkania panów, usłyszała Matka ich rozmowę.
Panowie, jak to panowie, o czym mogli dyskutować?
Jasne że o samochodach.
Kilkanaście metrów dalej jakiś zbłąkany kierowca zawracał swoim BMW.
- To z tych droższych jest - powiedział ze znawstwem w głosie jeden z panów. Istotnie, samochód na tani nie wyglądał. Towarzystwo przyglądało się zawracającemu powoli autu z dużym zainteresowaniem. W związku z tym pan-znawca motoryzacji wykorzystał szansę, by zabłysnąć przed kolegami.
- No to taki już droższy jest. Droższy. Bo to jest... - wyraźnie miał ochotę podać model, ale żaden nie przyszedł mu do głowy. - Bo to jest... taki droższy. To kosztuje... - ceny też nie był w stanie oszacować, dlatego po krótkiej pauzie bezpiecznie zakończył - nooo... tyle, co te droższe.
Jednak panujące rozmarzenie wśród zebranych, swoim "trzeźwym" stwierdzeniem, szybko i dobitnie przerwał jeden z nich:
- No i ch_j tam! Jak ja bym miał pieniądze to bym srał na BMW. Ja to bym Porsche jeździł.*
No ba.
Jak Matka by miała pieniądze... pewnie nadal nie miałaby nic przeciwko jeżdżeniu Fordem, ale może, zamiast tak gnać do roboty, to od rana z koleżankami popijałaby kolorowe drinki z palemką gdzieś nad wodą...
Ludzie nie doceniają tego, co mają.
A są i tacy, którzy nie doceniają nawet tego, czego mieć nie mogą.
_____________
* W chłodny i ponury listopadowy dzień wypowiedź tego pana wydała mi się tak smutna, że aż zabawna. Albo odwrotnie. Grunt, że stała się piątkową myślą przewodnią, czyli jak to mówią zrobiła mi dzień.
Bo to szlachta była, jak wiadomo - szlachta nie pracuje, a aspiruje ;))))
OdpowiedzUsuńW tym wypadku - inspiruje ;)
OdpowiedzUsuńGrunt to odpowiednia hierarchia!
OdpowiedzUsuńEj, dziewczyny, czy to znaczy, że ja, przedstawiciel jedynie klasy pracującej, zamiast kroczyć dziarsko, powinnam łeb spuścić z szacunku i się ukłonić na znak, że swoje miejsce w drabinie społecznej znam? Doradźcie, jam nie zwyczajna do przystawania ze szlachcicami ;-)
OdpowiedzUsuń