środa, 3 grudnia 2014

Jak nie fochem to sposobem, czyli po 10 latach też można usłyszeć od męża komplement

Lada moment stuknie Matce i Ojcu 10 lat razem. Z tego równo połowa po ślubie. Sami w to nie wierzą, ale jakby nie przeliczali, tyle im właśnie wychodzi.
Wychodzi też na to, że jakoś podejrzanie długo o nic się nie kłócili. Nie ma co liczyć na to, że zmądrzeli, dojrzeli, czy nauczyli czegoś na własnych błędach - statystyki są nieubłagane i chociaż aktualnie nic szczególnego nie wisi w powietrzu, w końcu coś runie, tąpnie, trzaśnie, jakaś cholera strzeli, ktoś nie wytrzyma i jednak będą te ciche dni. Życie.
Ale na razie, przynajmniej do rocznicy, oboje, sami z siebie, czynią wszystko, by to małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. Nie żeby im to zawsze dobrze wychodziło, ale się starają. Wiadomo, Matka zbyt sielskiej atmosfery nie zniesie, swoje trzy grosze musi wtrącić, a i Ojciec nie pozostanie jej nigdy dłużnym.

***
W związku z powyższym, Matka, nauczona wieloletnim doświadczeniem, nie prowokuje sytuacji konfliktowych, czyli takich, w których będzie ZMUSZONA strzelić fochem. Za taką sytuację uznaje się np. niezauważenie przez męża/chłopaka/życiowego partnera, że jego żona/dziewczyna/partnerka była u fryzjera. Otóż Ojcu zdarzyło się to niejednokrotnie. I nie, nie chodzi o podcięcie końcówek czy zmianę przedziałka z prawa na lewo. Ojcu zdarzało się nie zauważyć, że Matka kolor włosów zmieniła albo, że dała sobie wystrzyc połowę tego, co miała na głowie.
W związku z tym , któregoś wieczora ogłosiła:
- Jutro idę do fryzjera.
- Ooo, to na pewno lepiej się poczujesz. - Ojciec sarkastycznie pił do tego, że chwilę wcześniej nakazał Matce iść do lekarza w sprawie przeziębienia, którym hojnie została obdarzona przez Syna, a który to nakaz, łagodnie rzecz ujmując, zbagatelizowała.
- Na pewno lepiej się poczuję. Ale Ciebie informuję tylko po to, żebyś mógł udawać, że zauważyłeś.

***
Następnego dnia.
Nie zauważył.

***
Kolejny dzień. Ojciec, jak zwykle, wypomina Matce, że nie jest romantyczna. Wypomina jej to już od 10 lat. Od 10 lat Matka niezmiennie powtarza mu na to, że widziały gały, co brały i że już na samym początku lojalnie go uprzedzała.
Prawda jest taka, że Ojciec każdy swój najdrobniejszy romantyczny gest (czyli często po prostu miły gest) wyolbrzymia i we własnych oczach wydaje się być bardziej wzniosły, czuły i melodramatyczny niż Romeo, Tristan czy Hugh Grant. Za to Matka, jak by się nie starała, jak by nie udawała szekspirowskiej Julii, zawsze wszystko schrzani swoim wrodzonym cynizmem i poprawi jeszcze ironią.

Taki przykład. Z początku znajomości. Ojciec był mistrzem w pisaniu romantycznych SMS-ów (takich, od których kolana miękną, a motyle w brzuchu śmigają niczym F16). Z naciskiem na BYŁ. Matkę SMS-y te krępowały, bo nie potrafiła tak ładnie i w podobnym tonie odpisywać. I kiedyś czyta takie ochy i achy na swój temat zakończone stwierdzeniem "Jesteś światłem mojego życia".
I tu taka dygresja: jak się nie chce zostać starą panną, a jednocześnie nie potrafi pisać romantycznego pierdu-pierdu, to lepiej albo udawać, że SMS nie doszedł, albo odpisać po prostu: "A Ty mojego".
Ale Matka w instytucję małżeństwa nigdy nie wierzyła, do teraz nie wierzy, tak jak i uwierzyć nie może, że jest czyjąś żoną, w związku z tym instynktu samozachowawczego nie miała za grosz. I co odpisała?
"A nasze dzieci będą miały na imię Włącznik i Wyłącznik".

Wtedy to okazało się, że i zakochany Ojciec nie ma instynktu samozachowawczego. Zęby zacisnął i nie uciekł. I tak zaciska do dziś.
Tylko regularnie wypomina Matce ten brak romantyzmu.

Wypominał i tego wieczora. Nie wiadomo już z jakiego tym razem powodu. Wiadomo natomiast, że najlepszą obroną jest atak.

- Taki z Ciebie romantyk, a nawet nie zauważyłeś, że byłam u fryzjera!
- Ja nie zauważyłem? Nie zauważyłem? Oczywiście, że zauważyłem!
- Taa, jasne - skwitowała jedynie Matka, nie dając temu wiary i wróciła do łazienki, gdzie chwilę wcześniej przerwała arcyważne zajęcie - mycie umywalki czy coś. Reszta rozmowy toczyła się więc już nie twarzą w twarz, ale przez ścianę i otwarte drzwi.
- Jasne, że zauważyłem!
- Ale jakoś nic nie powiedziałeś.
- To, że nie mówię, nie znaczy wcale, że nie zauważyłem.
Matka i tak swoje wie. To, że Ojciec mówi, że coś zauważył, nie znaczy wcale, że tak jest, ale że będzie tak twierdził dopóty, dopóki Matka nie przyłapie go na kłamstwie. Stała taktyka stosowana w większości podobnych wcześniejszych sytuacji.
- Słuchaj, a gdybym ja zauważała jaki jesteś przystojny, ale nigdy Ci tego nie mówiła... Jak byś się czuł?
Chwila ciszy. Po czym usłyszała Matka z pokoju słodki i łagodny głos pytający:
- Kochanie, byłaś u fryzjera?
Matka przybrała ton jeszcze słodszy:
- A wiesz, że tak. Jak miło, że zauważyłeś.
- Bo naprawdę pięknie wyglądasz.
- Ach dziękuję Ci bardzo. Jesteś kochany.


I można?

Można.

25 komentarzy:

  1. Na wszystko jest sposób, okazuje się ;). U nas - w tym roku tez 10 lat. A wizyty u fryzjera małżonek też nie zauważa... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli to jakiś częściej spotykany błąd systemu, wada ukryta, która zaraz po ujawnieniu się wydaje się uniemożliwać dalsze kompatybilne funkcjonowanie. Jednak z czasem daje się to obejść i przyzwyczaić do działania naokoło ;-)

      Usuń
    2. Pfff, błąd systemu? Jawna niedoróbka! U mnie to nie działa nawet w sytuacji pt. dzwoni telefon, pańcia zatrzymuje na chwilę suszarkę a ja "kotku na szybko, bo siedzę na fotelu u fryzjerki, będę za pół godziny." I co po powrocie po 30 minutach? Nic. Dopiero wieczorem zapytałam - czyli fryzura Ci się nie podoba, skoro nic nie powiedziałeś? "Ale o co chodzi?". Także wiesz, zaakceptuj, bo nie zmienisz. Uczep się reformowania czegoś innego, co będzie bardziej realne. :)

      Usuń
  2. buhahahaah, no normalnie ja u nas i normalnie to samo zrobiłam z moim chłopem, też te sms pisał jak jakiś Romeo pieprzony, a ja co?

    U nas sytuacja była podobna z fryzjerem.
    -Gdzie byłaś?
    -Nigdzie
    -Jak to nigdzie? Przecież widzę, że byłaś u fryzjera
    Oczywiście ja uradowana, że piękna się zrobiłam.
    -Skąd wiesz, widać????
    A on patrzeć na mnie, a raczej na czubek mej głowy - No przez widzę, że nie masz już siwych.

    O_O NO I FOCH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się kwalifikuje pod MEGAFOCH! To gorsze niż jakby w ogóle nie zauważył. Trzymaj się. Jesteśmy z Tobą! - deklaruję w ciemno także w imieniu pozostałych czytajacych to dziewczyn.

      Usuń
  3. Komplement wg mojego męża: "w pierwszej ciąży nie byłaś taka gruba"... Miłość jest ślepa i głucha...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w którym miejscu on tam widzi komplement? Bo chyba nie wyłapałam. Za takie pochlebstwa to nie wiem czy bym na ziemię nie powaliła i lekko nie poddusiła brzuchem. Tak żeby się ogarnął. A potem kazała sobie zrobić kanapkę z żółtym serem i Nutellą (bo taką miewałam w ciąży fantazję) ;-)

      Usuń
    2. Nom, w sensie że pierwszą ciąże tak ładnie przeszlam... Taki zamysł byl:-)
      Na takie teksty zawsze mu odpowiadalam, że pogadamy, jak on będzie w ósmym miesiacu:-)

      Usuń
    3. Eee, nie za dobrze z Tobą ma? ;-)

      Usuń
    4. Zawsze można usłszeć (w 9 miesiącu, +20 kg do fajności):
      - Słoneczko moje... Nie, żebyś była już tak duża, żeby wytwarzać grawitację...

      Ale spoko, to dało 1:1... Daaawno temu na początku znajomości, on i ona komputerowi hobbiści. Ona nie umie za bardzo powiedzieć, albo nie chce powiedzieć wprost, że go bardzo lubi. Bo może za wcześnie i ucieknie? No to mu powiedziała, że "nie ma ochoty logować się na innym serwerze.". Też można co?

      Usuń
    5. Z tym serwerem to całkiem urocze. Z grawitacją - okrutne. Ja bym tego tak nie zostawiła. Ale to ja ;-)

      Usuń
    6. To mój ostatnio jak komentowaliśmy "lekkie roztycie" ciężarnej koleżanki "a ty miałaś tak samo."mówi spokojnie. "Co!!!! Przecież mówileś, że wyglądam ślicznie" "no tak, ale w kategorii orka ślicznie" O.O nie wiem czy się obrazić czy coś mu zrobić

      Usuń
    7. Nie wiem po ilu latach i czy w ogóle byłabym gotowa na usłyszenie takiej szczerości... Może, gdy Pierworodny będzie na studiach? Nie. Wtedy też nie.
      Żeby była moc to obrazić się trzeba było od razu. Teraz pozostaje Ci tylko obmyślić perfidną zemstę na zimno.

      Usuń
    8. Eee, z tą grawitacją to jego styl, jakoś wtedy pijana szczęściem oczekiwania uznałam to za... urocze. To jest dopiero brak instynktu... Poza tym, zawahał się jak mówił. Wiedział, że będzie kontrowersyjnie.

      Usuń
    9. W sumie nawet trochę go rozumiem (ALE NIE USPRAWIEDLIWIAM), bo coraz częściej słyszę od Ojca Pierworodnego: "Czasem mogłabyś tylko pomyśleć zamiast też mówić" - chyba on też przestaje być pijany szczęściem i jak się nie opamiętam to skończy się kacem ;-)

      Usuń
  4. "A nasze dzieci będą miały na imię Włącznik i Wyłącznik"-> rozbroilasnie tym tekstem:) u nas za 1,5 mce tez 10 rocznica tylko ze ślubu!!!! Nie wiem jak i kiedy to sie stało.
    Pozdr. Papola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się przed ślubem broniłam rencyma i nogami blisko 5 lat - na dłużej nie starczyło mi argumentów już nawet przed samą sobą, więc ustaliłam datę, rachu-ciachu i 3 miesiące później było już po wszystkim. Dokładnie w naszą 5 rocznicę, mniej dat do pamiętania ;-)

      Usuń
    2. Mi po 8 zabrakło argumentów i stwierdziłam, że w sumie lubię wesela. Po stwierdziłam, że nie swoje, bo musiałam za nie zapłacić.

      Usuń
    3. Jestem sprytniejsza. Wesela nie było. I w ogóle wszystko nie po bożemu. Czego część rodziny do teraz nie może mi darować.

      Usuń
  5. Uwielbiam Cię Mała :) Może romantyzmu w Tobie za grosz, ale pióro masz cudowne :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam rano u fryzjera. I co? I nic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, Daga! Chyba u fryzjera byłaś, co? Świetnie wyglądasz, dziewczyno!
      (Pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć w tych trudnych chwilach.)

      Usuń
    2. Dzięki Ci! :)

      Usuń
  7. osz fak .. u nas też 10 za kilka miesięcy minie .. osz losie :) a i tak kwiatka jednego widzę raz na 2 lata albo rzadziej :P

    OdpowiedzUsuń