piątek, 8 maja 2015

Syn Pierworodny wierszem i prozą mówi


Cóż za przeoczenie. Niewybaczalne!
Przeglądając swoje notatki oraz posty w komputerze, które właściwie zostały już skazane na odmęty wiecznych "wersji roboczych", trafiła Matka na spisane przeróżne rozmowy z Synem Pierworodnym. ZE STYCZNIA. Jakże mogła tak o nich zapomnieć? No jak? Przecież to kwintesencja sposobu komunikowania się Pierworodnego.
Od tamtej pory, choć przybyło w codziennym użyciu kilkanaście nowych słów, niewiele się zmieniło - życie z Synem pod jednym dachem to jak wieczne kalambury. Dochodzi czasem do tak absurdalnych sytuacji, że aż się prosi, by rozejrzeć się na boki, czy nie wyskoczy skądś Piotr Gąsowski w roli prowadzącego ten teleturniej. I żeby chociaż ktoś Matce za poprawne odpowiedzi punkty przyznawał, wymienne choćby na hot-doga ze stacji benzynowej... Niestety, musi Matka obejść się smakiem czystej satysfakcji.

Choćby przedwczoraj - aby powiedzieć, co rysował w przedszkolu, zaczął Pierworodny chodzić na czworaka po podłodze, potem wspinać się na skrzynki z płytami winylowymi stojące pod ścianą w salonie, a na koniec biegać machając rękami. Prawda, że Matka osiągnęła już level master, skoro bez trudu odgadła, że chodzi o gąsienicę, która zawija się w kokon i zmienia w motyla? Dzieci w przedszkolu kolorowały motylki, a motyl Pierworodnego miał kolor "ciółci" i "zie" i "duzio" - proste, był zwyczajnie kolorowy: żółty, zielony i w wielu innych barwach.
Za coś takiego 10 punktów jak nic!

A w styczniu było tak.

* dla ułatwienia wyjaśnienie: JE-JE oznacza po prostu dwa (czyli jeden i jeden). Aktualnie w Słowniku Języka Pierworodnego otrzymało już swój, stosowany zamiennie, synonim, czyli gŁA (gdzie "g" jest prawie nieme)
* wszystko, co wytłuszczonym drukiem jest autorstwa Pierworodnego

***
Syn "nauczył się" pierwszego w swym życiu wierszyka. Matkę, która w czasach szkolnych obskakiwała wszelkie konkursy recytatorskie w powiecie, duma rozpiera do tej pory.

- Wpadła gruszka do...
- TUUU!!! - woła z entuzjazmem i pokazuje na wyimaginowany fartuszek na brzuchu
- A za gruszką...
- JE-JE.
- A śliweczka...
- NIEEE.
- Bo śliweczka...
- BE!

O proszę, jak Syn Pierworodny mówi wierszyk to nie ma to tamto - rym musi być!

***
Czyta Matka "Lokomotywę" Tuwima. Rzecz jasna, nie że tak sobie jako wieczorną lekturę przy kieliszeczku wina, tylko dziecku, w dzień, przed drzemką. Wtem, okazuje się, że Syn obrał rolę speca od efektów specjalnych.
Czyta Matka, czyta, właśnie doszła do fragmentu:
- "W siódmym dębowe stoły i szafy, w ósmym słoń...",
jak słyszy spod kołdry obleczonej w pościel z Zygzakiem McQueen'em
- TUU-RUU!!!
- "...niedźwiedź..."
- ŁAAAA!!!
- "...i dwie żyrafy."
- Je-je.

Ktoś wie jak robi żyrafa?

***
Siedzi Syn na krześle, coś tam sobie je i - ni z tego, ni z owego - mówi:
- Cicia.
- Co?
- Cicia!
- Synku, powiedziałeś "dzidzia"?
- Taa - potwierdził wyraźnie dumny z siebie.
- Ale gdzie ta dzidzia? - dopytywała Matka, nie dostrzegając kontekstu tej niespodziewanej wypowiedzi.
- Tam - odparł Pierworodny, pokazując jednocześnie na okno w kuchni i, jak się domyśliła Matka, widoczny za nim balkon sąsiadów.
- Tam mieszka dzidzia?
- Ta.
- A jak dzidzia ma na imię? - Matka sprytnie chciała iść za ciosem. Syn był sprytniejszy.
- Psss.
- Bzzz?
- Taa, psss - potwierdził Pierworodny, dla ułatwienia wskazując paluszkiem wyłączony telewizor.
<Myśl, Matka, myśl!>
- Jak pszczółka?
- Taa.
- Masz rację, dzidzia ma na imię Maja

1:0 dla Pierworodnego.
Kurtyna.

***
W swojej przedszkolnej grupie Pierworodny dopiero od niedawna  ma kilku kolegów, z którymi bawi się częściej niż z innymi dziećmi. Aby zaaklimatyzować się w przedszkolu potrzebował nieco więcej czasu niż jego rówieśnicy, długo funkcjonował jako outsider. Dlatego wyjątkowo ucieszyły Matkę pierwsze doniesienia wychowawczyni o wiążącej się nici porozumienia Syna z jednym z chłopców. Tak się składa, że chłopiec ma brata bliźniaka.

- Fajnie było dziś w przedszkolu?
- Taa.
- A Damian był?
- Ta. Je-je.
(czyt. "Tak, nawet dwóch").

Bardzo praktyczne rozwiązanie ze strony Pierworodnego. Skoro z nawiązywaniem znajomości jest tyle zachodu, lepiej od razu zdecydować się na 2w1. Zawsze większe prawdopodobieństwo, że chociaż jeden z Damianów przyjdzie do przedszkola i będzie z kim pojeździć autami.


10 komentarzy:

  1. hahahaha.........nieziemskie z tą gruszką ! :)
    i Maja
    i ..super syn:)

    :D no właśnie jakie dźwięki wydaje żyrafa? chyba nawet nie mlaska przy jedzeniu liści. Długa dyskretność :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze. Chyba będę musiała tez pomyśleć o opcji: "poproszę je je gruszki" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. gratuluję bystrego umysłu, Tobie i Synowi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Wreszcie i na Matce ktoś się poznał ;-)

      Usuń
  4. Zakumplowanie się z bliźniakami - faktycznie praktyczne. Je-je! :D
    U nas też kalambury, młody gada jak najęty, ale głównie po swojemu. Jak mu brakuje słów, to mruczy. To też level hard ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie level hard. Macie kota w domu? Jeśli tak, może to błąd? ;-)
      Pierworodny też mówi bardzo dużo, do nas i do siebie (do obcych prawie wcale), a jak brakuje mu słów to powtarza jak zdarta płyta te, które zna. Szczerze mówiąc, bywa to tak męczące, że są czasem chwile, kiedy cieszę się, że nie jest jeszcze w stanie powiedzieć wszystkiego, co akurat by chciał. Przypuszczam po prostu, że gdyby zasób jego słownictwa na to pozwalał, jego buzia nie zamykałaby się nawet na moment.

      Usuń
    2. O tak, tak to właśnie działa u nas. Nieustanny słowotok, razy je-je oczywiście. I natychmiastowa irytacja (też w wersji je-je), że nie odpowiadam jednocześnie jednej i drugiej córce ;) Trochę się obawiam, jak wytrzymam psychicznie kombinację je-je-je...

      Usuń
    3. A Ty jeszcze po internetach śmigasz? Ile dni można rodzić ;-)
      Spokojnie, zanim najmłodsza dojdzie do etapu słowotoku, pewnie będziesz mogła już wyręczać się najstarszą: "Wiki, wytłumacz siostrze..."

      Usuń
    4. A śmigam, śmigam, i po netach, i po osiedlu. Dziś byłam w Straży Pożarnej z dziewczynkami. Miałam nadzieję, że zjadę ze dwa razy po rurze ześlizgu i wreszcie urodzę, ale, wyobraź sobie, akurat w tej jednostce nie mają ześlizgu, więc lipa... Za to w tym tygodniu już 3 razy mi się śniło, że mi wody odeszły ;)

      Usuń
    5. Nie podpuszczam Cię ALE z porodówki to pewnie nie napiszesz... ;-)

      Usuń