czwartek, 14 maja 2015
10 rzeczy, których lepiej nie wiedzieć o Matce Wyluzuj!
Można mieć kompleksy. Można się wstydzić, ukrywać. Można oszukiwać siebie i innych. Udawać, że tego nie ma i nie było. Można latami płacić za terapię u psychoanalityka. A można czasem po prostu śmiać się z siebie i stworzyć z tego post na blog.
10 rzeczy, których wcale nie chcecie wiedzieć o Matce.
Czytacie na własną odpowiedzialność.
1.
Matka ogląda "Warsaw Shore". Z Ojcem. Na swoją obronę napisze tylko, że to on ją w to wciągnął, choć oczywiście to jej nie usprawiedliwia. Przez cały pierwszy włączony przez niego odcinek psioczyła, że co to, do cholery, ma być, jak on może, że chyba sobie jaja robi itd. Drugi odcinek już oglądała z nim. Na trzeci wołała: "No chodź, zaczyna się!". I oglądają tak razem już trzeci sezon. Do tego stopnia, że włączają nawet powtórki.
Tłumaczą sobie, że dzięki temu mniej dziwią się światu. Że powodem jest ta sama ciekawość, która innym nie pozwala się oderwać od filmu przyrodniczego z aksamitnym głosem Krystyny Czubówny. Że dzięki temu ludzkość nie jest w stanie już niczym ich zaskoczyć.
Na ogół, ze wstydu, nie mówią o tym głośno i nie chwalą się w towarzystwie. Jednak niewątpliwie ma to wpływ na ich codzienne funkcjonowanie... Ot, taka przykładowa rozmowa:
- Co te ptaki tak śpiewają? - rzuciła Matka retorycznie w przestrzeń pokoju. Zastanawiały ją bowiem nieustające trele za oknem mimo godziny 23:00.
Ojciec odpowiedział jej skandując, z poważnym wyrazem twarzy i wybijając w powietrzu rytm zaciśniętą pięścią:
- Kto ma siłę, kto ma moc, zapier**la całą noc!
Czyli, że już nie jest dobrze.
2.
Matka Wyluzuj! to klasyczna szkolna noga z w-fu. Typ ciapy, co to do żadnego sportu po prostu się nie garnie. Zawsze nieźle radziła sobie z bieganiem, jakoś tam w miarę z koszykówką, ale już skok przez kozła czy rzut piłką lekarską były prawdziwą zmorą. Stania na głowie nawet się nie podejmowała. Stanie na rękach? Koszmar! A siatkówki zwyczajnie nie znosi. I może dlatego nigdy nie nauczyła się serwować z góry.
W przypadku Matki zapał do wszelkiego sportu znika tak nagle jak się pojawia i zwykle nie trwa nawet na tyle długo, by mogła przypomnieć sobie, gdzie upchnęła adidasy.
3.
Matka nie potrafi ugotować rosołu. Tym bardziej to dziwne, że uważa się za całkiem niezłą kucharkę. A przynajmniej nie najgorszą. I w dodatku bardzo lubi rosół jeść. Ale jak ma ugotować, nie pamięta nigdy czy to miało być mięso do zimnej czy do gorącej wody. A warzywa kiedy? Solić na początku, w trakcie czy na końcu? I właściwie jakie mięso najlepsze? I tak średnio raz na 2 lata, w przypływie natchnienia, zabiera się Matka za gotowanie rosołu - rozkłada 10 książek kucharskich, odpala 15 stron internetowych o kulinariach i tworzy. Rosół wychodzi genialny, ale i tak Matka nie jest w stanie odtworzyć tego, co zrobiła - za dużo natłoku informacji z książek i internetu połączonego z improwizacją. Być może taki dobry wychodzi od nieodrywania od niego zestresowanego wzroku przez cały czas gotowania. Raz Matka nie patrzyła i nadawał się tylko do spuszczenia w toalecie.
4.
Matka bardzo słabo tańczy. Nie, że wcale, bo tak pohycać bez trzymania się za rączki potrafi, a na koncertach pierwsza jest do skakania. Z poczuciem rytmu też nie ma problemu. Ale zupełnie nie umie dać się poprowadzić. Gdyby była celebrytką zaproszoną do "Tańca z gwiazdami", zaszłaby pewnie do samego finału, tylko dlatego żeby było śmiesznie.
5.
Matka kompletnie nie rozumie takich dziedzin nauki jak chemia i fizyka. Zasady fizyki są dla niej nie do ogarnięcia, a chemia niczym czarna magia. Czytając definicję teoretycznie potrafi ją zrozumieć, ale na dłużej zapamiętać czy po czasie znaleźć zastosowanie albo przykłady w życiu już nie. Jeśli chodzi o chemię można wcisnąć Matce każdą ciemnotę - nie skuma ni w ząb, a jedyny wzór chemiczny jaki pamięta to "ha-dwa-o" (i choć wie, że H to wodór, a O to tlen, dla niej nic już więcej z tego nie wynika). A w te atomy to z kolei tak nie do końca wierzy...
6.
Matka bardzo długo nie umiała jeździć na rowerze. Nauczyła się dopiero mając jakieś 9-10 lat. Nigdy szczególnie nie polubiła. Podziwia, zazdrości, rozumie ideę, nawet widzi siebie na takim pastelowym modelu (holenderka to się chyba nazywa), z kolorowym dzwonkiem, z koszyczkiem z przodu wypełnionym kwiatami, już czuje ten wiatr we włosach i muszki na zębach... Ale wszystko o kant dupy strzelić, jak ma wjechać pod pierwszą górkę.
7.
Matka w swoim życiu miała czas, kiedy zachwycona była książkami Paulo Coelho. Na swoją obronę doda, że było to w czasach, gdy była jeszcze nieletnia, czyli prawie pół życia temu. I nie wszystkimi tytułami. Ale fakt pozostanie faktem, że "Alchemika" połknęła w jedną noc. Kilka lat później, gdy chciała sobie przypomnieć tę książkę, zastanawiała się, jak dała radę tego dokonać.
8.
Matka wszystkie ubrania, ręczniki i pościele składa według systemu. Nie chroni jej to od bałaganu w szafach, których ma niedostatek. A mimo to nie spocznie, póki nie poskłada gaci w kosteczkę.
9.
Matka, jeszcze kilka lat temu, gdyby istniało już wtedy takie pojęcie, mogłaby być nazywana "grammar nazi". Nie poprawiała ludzi w internecie, ale nie potrafiła zignorować tego, że ktoś ze znajomych "nie lubiał czegoś", "robił coś ręcami", "włanczał" itd. Coraz częściej dostrzegając, jak poprawiani przez Matkę rozmówcy, zniecierpliwieni przewracają oczami, zdała sobie sprawę, że lepiej będzie zmienić własne podejście niż cudze. Nadal boli wszystko w środku i doznaje Matka takiego uczucia, jakie wielu osobom towarzyszy przy dźwięku piszczenia kredy o tablicę, kiedy na przykład chcąc zwrócić uwagę kobiety, woła ktoś "proszę panią", czytając datę, mówi "czternasty maj" albo pyta "co tu pisze?". Jednak nauczyła się milczeć w takich chwilach. Życie stało się łatwiejsze, gdy wyluzowała chociaż w tej kwestii. To, co pewnie już nigdy się nie zmieni to stosunek do mężczyzn, którzy mówią "poszłem" - nie wiem jak można to zgrabnie ująć - po prostu o żadnym stosunku mowy nie ma.
10.
Matka, siedząc na fotelu u fryzjera, nie może pozbyć się jednej, obsesyjnej myśli. Choćby na moment, ale to zawsze wraca. Choćby była pewna na 100% i tak przemknie jej to przez głowę. "Czy na pewno mam czyste uszy?"
A czego lepiej nie wiedzieć o Was? Nie wstydźcie się. Przecież tu sami swoi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
7 - a notesik z cytatami miałaś? Jakby dobrze u mnie poszukał to może by i go jeszcze gdzieś znalazł :D
OdpowiedzUsuń9 - mam tak samo...
7 - Ooo! Uświadomiłaś mi, że jednak nie było tak źle. Są tacy, którzy mają większe powody by się wstydzić ;-)
UsuńI <3 You!
Yyy, wakacje? A co to takiego?
OdpowiedzUsuńObawiam się, że mnie to nie dotyczy.
właśnie się dziwilam, że nie potrafię przejść przez tego Coelho. Myślałam, że to może coś ze mną nie tak skoro wszyscy tacy upojeni. A oczywiście również nie potrafię "dać " się prowadzić. Nie lubię oglądać tv po ciemności co doprowadza do szału współoglądających :) a poprawność językowa hmm nagle zaczęłam słyszeć zwłaszcza jak ktoś mówi do mojego dziecka. I jakoś niezmiernie mnie to denerwuje. :)
OdpowiedzUsuńSkoro nie dajesz rady z Coelho to znaczy, że wszystko z Tobą w porządku :-)
UsuńPierwszy raz dowiaduję się, że ktoś ma problem z oglądaniem tv po ciemku. Ciekawe... Ale stoję po stronie współoglądających ;-)
Jeśli chodzi o poprawność językową to: TAK! TAK! TAK! Moje serce płacze, dusza boli, a gdzieś na świecie umiera jednorożec za każdym razem, gdy słyszę, jak ktoś pyta moje dziecko "jak to się włancza" albo "co tu pisze".
o to ja tez nie lubie ogladac tv po ciemku :) poprostu bola mnei oczy jako ze jest to jedyne zrodlo swiatla.
Usuńno to mi sie scyzoryk w kieszenie otwiara jak ktos mowi "prosze pania", no i facet ktory mowi "poszlem" ...od razu moze sobie isc :)
(sorry za brak polskich znakow, klikam z Kopenhagi)
2, 3, 4, 10 się zgadza także u mnie. 6 częściowo, nauczyłam się jeździć późno, ale obecnie bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńOoo, to może kiedyś się umówimy i sobie razem nie poćwiczymy ;-)
Usuń