poniedziałek, 25 maja 2015

Tak to sobie wyobrażam...



Ta wizja powstaje już w trakcie ciąży. A właściwie to nie, ona powstaje już wtedy, gdy pomyśli się: "Kiedyś, gdy będę mieć dzieci...". Ale to w czasie ciąży wyobraźnia szaleje, idealistycznie patrzy się w przyszłość i optymistycznie projektuje, jak to będzie rok po roku. Ta wizja wraca, gdy po raz kolejny z rozpaczą myśli się: "Przecież to nie tak miało być!".
Fakt, na porodówce nikomu to nie przychodzi do głowy, ważniejsze są sprawy. Ale później już tak... Wraca do planu na przyszłość, jako wyczekiwana nagroda, jako złoty medal, puchar, podium i wielki czek z "Milionerów" - fejm, poklask i owacje na stojąco.
Ta wizja rozwija się, gdy ono pierwszy raz powie "mama", nie odstępuje już na krok, gdy nauczy się pierwszego wierszyka.
Kiedy zapisuje się je do przedszkola, można oszukiwać siebie i innych, że celem jest powrót do aktywności zawodowej, kontakt dziecka z rówieśnikami, nauka funkcjonowania w grupie, socjalizacja i rozwój na wielu płaszczyznach, czy choćby po prostu święty spokój. Ale tak naprawdę w głowie ma się przede wszystkim wizję TEGO JEDNEGO.

Potem dziecko pójdzie do szkoły. Będą też inne okazje, kolejne, może nawet ważniejsze. Ale TO zostanie w pamięci! Będzie dawało ukojenie, gdy gówniarz przyniesie kolejną w tygodniu uwagę w dzienniczku. Gdy w gimnazjum przyjdzie do domu pierwszy raz po piwku. Gdy w liceum pierwszy raz wyjedzie z dziewczyną pod namiot. I zawsze będzie się wydawało, jakby TO było wczoraj.
A na ślubie? Czy ktoś naprawdę myśli, że matki na ślubach swoich dzieci płaczą ze szczęścia? No chyba, że za tym minionym:

"Jak to możliwe, że ta flądra zabrała mi mojego syneczka? Przecież dopiero co patrzyłam na niego podczas 
PIERWSZEGO PRZEDSZKOLNEGO PRZEDSTAWIENIA Z OKAZJI DNIA MATKI!"


Przedstawienie z okazji Dnia Matki to nie przelewki. To coś na co się czeka bardziej niż na wizytę Świętego Mikołaja, bardziej niż na przesyłkę z zmówionymi szpilkami od Manolo Blahnica przecenionymi o 80%, bardziej niż na romantyczny weekend w Paryżu, bardziej niż czekało się na własną "osiemnastkę", bardziej niż na wyniki matury, bardziej niż na wynik testu ciążowego, wreszcie bardziej niż na poród.

W końcu nadchodzi ten dzień. I wiesz, że Twoje dziecko jest najlepsze. Że pozostałe wypadają przy nim blado i co najwyżej mogą mu kleić rzepy w kapciach. Wiesz, że to właśnie Twoje jest najbardziej urocze, najbardziej rozkoszne, ma największy talent.
I co z tego, że nie powiedziało ani be, ani me. I że przy piosence nie pamiętało kiedy podnieść rączki, a kiedy się obrócić. Ale jak ono stało! Jak stało! Uroczo. Talent, prawdziwy talent. Po mamusi.
I co te baby wokół tak płaczą? Też coś, jakby miały powód. Ty płaczesz, bo naprawdę masz powód do wzruszeń. Ale one? No chyba, że też patrzą na Twoje dziecko. Wtedy to zrozumiałe...

I ta godzina w przedszkolu zostanie już z Tobą na zawsze.

Tak właśnie to sobie wyobrażam. Jakem Matka Wyluzuj!


6 komentarzy:

  1. Hi hi i masz rację moja mama do dziś pamięta wiersz powiedziany przez swoje pierwoorodne. Czyli mojego brata lat 38 w tym roku. I tak na dzień matki i tak był wspaniały i do dziś tak to jest przedstawiane:) tak więc i oby dla Ciebie tak też zostało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przybijam wirtualną piąteczkę z Twoją, mamą :-) Choć, bez urazy, jestem przekonana, że gdyby zobaczyła Pierworodnego pewnie występ Twojego brata utraciłby nieco splendoru ;-)

      Usuń
  2. O Jezu. Mój idzie do przedszkola we wrześniu i ja już TERAZ wiem, że za rok na takim przedstawieniu będę ryczeć jak bóbr. Już teraz na samą myśl chce mi się płakać ze wzruszenia!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, czyli to jednak nie ze mną jest coś nie tak, ale z Ojcem Pierworodnego, ha! A dziś rano, widząc moje ponadprzeciętne podekscytowanie przed wyjazdem do przedszkola na występ Syna, rzucił tylko: "Siadamy osobno".

      Usuń
  3. u mnie był wczoraj mega wzrusz, łzy udało mi się powstrzymać ;-) moja prawie trzylatka od dnia babci i dziadka (stała wśród dzieci i łypała na zgromadzonych dziadków tak, jak oni na nią) zrobiła mega postęp i w końcu wystąpiła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już opanuję emocję, być może opowiem o naszym dzisiejszym przedstawieniu. Na razie powiem tylko, że było dokładnie tak, jak w tekście powyżej. Z tym, że chyba byłam jedyną płaczącą. Ale to tylko dlatego, że każdy patrzył na swoje dziecko. Patrzyliby na moje to pewnie więcej łez wzruszenia by się lało. Ich strata.
      Jeśli chodzi o postępy od czasu Dnia Babci i Dziadka to oczywiście też mamy. W styczniu Syn nie łypał na zgromadzoną babcię, bo choć machała ile wlezie, z nerwów jej nie widział. A dziś... jak on łypał na mamę i tatę... jak on łypał. Talent.
      ;-)

      Usuń