Będąc Matką, będąc Ojcem, a nawet będąc Babcią trzeba być bardzo uważnym. Uważnym i przewidującym. Trzeba uważać, by w porę przewidzieć to, co z pozoru innym może wydać się nieprzewidywalne. Nie wystarczy wiedzieć co jest. Zawsze trzeba wiedzieć czego nie ma. Bo na przykład ostatnimi czasy w świecie Syna Pierworodnego można zaobserwować najróżniejsze braki, niedobory, niedostatki, deficyty, nieobecności, ubytki, luki, niekompletność, pustkę, absencję i niedomiar, stratę oraz występujące w związku z nią zapotrzebowanie.
- Nie ma, nie ma, nie ma, nie ma...
- Czego nie ma, Syneczku?
- Nie ma.
- Ale czego nie ma?
- Nie ma.
- Musisz mi powiedzieć czego nie ma.
- Nie ma.
I weź z takim gadaj.
Człowiek patrzy przez okno i widzi. Widzi panią z pieskiem, drzewo co się kiwa na wietrze, całującą się parę na ławce, zgorszoną tym starszą panią, widzi tych dwóch, co piją piwo za krzakiem i myślą, że nikt ich nie widzi, tego trzeciego, co sika i myśli, że tamci dwaj go nie widzą, dzieciaki z piłką, pana z gazetą, kaczkę na Wiśle, ptaki na trawniku. A Syn patrzy i nie widzi. Nie widzi tego, co chciał zobaczyć. "Nie ma" - stwierdza. "Czego nie ma, Syneczku?". "Nie ma". "Pociągu?". "Taaak, tuch-tuch". Uff, szybko poszło, miał nadzieję, że zobaczy pociąg przejeżdżający przez most. No racja, nie ma teraz żadnego pociągu. Z oknem zwykle idzie łatwo. Co będzie następne?
Nie ma, nie ma, nie ma...
Biega i zagląda do torebki Matki Matki, biega przy drzwiach, za chwilę znów zagląda do torebki.
Czego nie było? Klucza w drzwiach. A przecież ktoś coś chyba o spacerze.
Nie ma, nie ma, nie ma...
Wieczorne usypianie. Buziak był, żółwik był, było pa-pa, otulanie kołderką. "George" przygotowany... Nie ma, nie ma, nie ma. "Czego nie ma?". "Nie ma". Zwykłe "nie ma" przeradza się w histeryczny płacz, bo jak może nie być tego czego nie ma... A Matka i Ojciec zdębiali miotają się po pokoju, szukając tego czego nie ma i nie wiedząc czego szukają. Siada Syn na łóżku, odkrywa kołdrę i pokazuje na swoje bose stópki. "Nie ma"- płacze. "Czego nie ma, skarpetek?". "Tak, nie ma". Biegnie Matka po skarpetki. Histeryczny płacz zamienia się w radosny śmiech, rechot wręcz. Buziak, pa-pa, otulanie kołderką, czytanie "George'a", śpi... Świat uratowany. Od tamtej pory życzy sobie spać w skarpetkach. Zawsze. Chociaż wcześniej nigdy.
Nie ma, nie ma, nie ma...
Kolacja. Siedzi nad kanapką i nie chce nawet posmakować, bo nie ma. Nie ma, nie ma, nie ma... "Ale czego nie ma?". Matka zapomniała o plastikowym nożu. A przecież każdy wie, że Syn Pierworodny kanapkę z dżemem je nożem. Zeskrobuje nim dżem, zlizuje dżem z noża i dopiero potem zjada chleb. Każdy wie. Jak Matka mogła zapomnieć?
Nie ma, nie ma nie ma...
Środek spaceru z Matką Matki. Nie ma, nie ma, nie ma. Pierworodny zawraca. "Nie ma hau-hau". Zapomniał z domu swojego pluszowego Pieska.
Nie ma, nie ma, nie ma...
Pierworodny przegląda gazetkę reklamową z marketu. Paluszkiem pokazuje na jogurt. "Jogurt" - mówi Matka. "Nie ma" - stwierdza Syn. "Nie ma, bo już zjadłeś". Paluszkiem pokazuje na drzwi. "Trzeba kupić?". "Tak!". Paluszkiem pokazuje w gazetce na majonez. "Majonez" - mówi Matka. "Nie ma". "Masz rację, nie mamy majonezu". Pokazuje drzwi. "Trzeba kupić?". "Tak!". Paluszkiem pokazuje w gazetce na rower. "Nie ma". Znów na drzwi. "Trzeba kupić?". "Tak!". Paluszkiem pokazuje w gazetce na piwo. Woła: "Tata!".
Nie ma, nie ma, nie ma...
Ciastka, które właśnie zjadł.
Resoraków, które przed momentem wpakował pod kanapę.
Czapki na głowie.
Kota, który wlazł pod łóżko.
Pociągu, który już przejechał.
Psa, który już poszedł.
Statku, który już odpłynął.
Rowerzysty, który odjechał.
Jabłka, które się skończyło.
Nie ma, nie ma, nie ma... albo woła, albo stwierdza rozżalony, albo zdziwiony bezradnie rozkłada rączki... Nie ma.
Nie ma, nie ma, nie ma...
Śniadanie wielkanocne. Siedzi Pierworodny nad talerzem żurku. "Nie ma" - pokazuje na pusty jeszcze talerz Matki. "Mamusia zaraz sobie nałoży, możesz już jeść". "Nie ma" - pokazuje na swój pełny talerz. "Dobrze, naleję sobie zupki, a Ty możesz już jeść". "Nie ma" - pokazuje na szafkę w kuchni. "Chcesz inny talerz?". "Taaak, nie ma". A co tam, Święta są, nich sobie cuduje z talerzami. Zwykle chce jeść na takim jak dorośli, może od święta woli plastikową miseczkę? Matka mu ją wyjmuje. "Nie, nie ma". "Wolisz taki duży, płaski talerzyk?". "Taaak" - woła uradowany. Po czym bierze plastikowy talerzyk z rąk Matki, z ulgą podkłada pod talerz z zupą (bo przecież wszyscy przy stole mają przed sobą po dwa talerze) i ze smakiem zajada żurek. Z białą kiełbasą.
Uff, Święta uratowane. Cała rodzina w szoku, każdy oniemiały dopiero po chwili podnosi do ust pierwszą łyżkę.
Nie ma rady. Pierworodny musi w końcu zacząć gadać, bo jego zgadywanki robią się coraz bardziej skomplikowane, a otoczenie powoli nie ma już siły ich rozszyfrowywać. Nie ma.
bossskie:) u mnie jest opcja "eeee" to dopiero zagadka:)
OdpowiedzUsuńU nas tez wszystko "eee" albo ewentualnie "ej" na przykład do mnie czy Taty :)) Zagadka z podpowiedzia bo przynajmniej patrzy w na to co jest akurat w tym czasie "ee" :) pozdrawiam :)
UsuńMy dopiero na etapie "yhym". Ty się gadania nie możesz doczekać, a ja Ci zazdroszczę tego "nie ma" ;)
OdpowiedzUsuńMania trochę młodsza od Pierworodnego ale gada już jak najęta - jak to kobieta zresztą :-) większość po swojemu ale w "nasz język" też powoli ogarnia. Czasem wolałabym żeby jednak zamilkła na chwilę chociaż :-)
OdpowiedzUsuńNiesamowity jest!
OdpowiedzUsuńPowiedzmy, że przez grzeczność nie zaprzeczam ;-)
UsuńU - ro - cze !! Pierworodny ma własne zdanie i wizję :)
OdpowiedzUsuńteraz się nie możesz doczekać aż zacznie mówić później się będziesz modlić aż w końcu przestanie mówić ;) Mój syn (obecnie lat 7) nadaje non stop już od 5 lat-gada nawet przez sen!A jak mu mówie, że ma być cicho to mówi szeptem!
OdpowiedzUsuńhmmmm zaczynam to mieć po raz 2 :) lepsze od krzyżówek , jolek , sudoku i innych zagadek na tym świecie ;)
OdpowiedzUsuńU nas też etap "nie ma" (eeaaa! + wymowne rozłożenie rączek), w 8 przypadkach na 10 też zachodzimy w głowę, czego nie ma... :D
OdpowiedzUsuńSkojarzenie piwo i tata - bezcenne =D!