środa, 30 stycznia 2013

Matka doskonała kontra Rrzeczywistość

Jeszcze w ciąży obiecywałam sobie, że nie będę matką, która bezustannie strofuje męża w sprawach opieki nad dzieckiem. Zakładałam, że dam mu się wykazać, że też jest rodzicem i skoro robi coś inaczej, wcale to nie oznacza, że gorzej. Założenia założeniami, obiecanki cacanki, a rzeczywistość jak zwykle moją wizję wyśmiała.
Otóż przez pierwsze tygodnie, może nawet miesiące, wydawało mi się, że to ja wszystko robię gorzej. I że wszyscy wokół radzą sobie z moim dzieckiem lepiej ode mnie. Z perspektywy czasu już wiem, że były to dość długofalowe skutki baby bluesa. Z kolejnymi miesiącami Ojcu Pierworodnego przybywało pracy w firmie, a mi obowiązków w domu. Chcąc nie chcąc, przybywało mi też pewności siebie. Nawet nie wiem kiedy, ciążowe założenia poszły w siną dal, nie machając na pożegnanie i nawet nie przysłały nowego adresu. Coraz częściej łapię się na tym, że sweterek to źle ubrany, że rajtki nie te, że pieluszka chyba krzywo, a o kremiku na mróz to na pewno zapomniał. Wózek za wolno pcha. A już przy obiadku to najchętniej wyrwałabym Ojcu łyżeczkę z ręki.

Matka, Wyluzuj! Powtarzam więc sobie.

8 komentarzy:

  1. Tja, też to w pierwszych tygodniach miałam... Ale kremu na zimno to czasem i ja nie nałożę, hehe ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. I mi się od czasu do czasu zdarzy, ale ciii.... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no! Żeby Ojciec nie usłyszał :P

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja się szwendam po Twoich stronach a Ty w tym czasie buszujesz u mnie :) Rozumiem, że trafiłyśmy na siebie przez tę samą stronę. Ech, piękne te Twoje zakładki do książek...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarzuć adresem, podaj kolor, chętnie coś sprezentuję :) Trza się wspierać.
    I właśnie patrzę, że na te same blogi włazimy, hehe :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zarzuciłam :) Jejjjjj, ale się cieszę, szczerzę się do laptopa jak szalona i podskakuję sobie na krześle - po cichu, żeby Młodego nie zbudzić :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ho ho, to ja od czapy trochę: podobny nerw po mnie chodzić, jak mój chłopiec wtenczas wpadł do mnie pomóc umyć okna.
    Z miejsca rzucać się chciałam, by poprawiać. A po głowie chodziły słowa: siedź spokojnie, będzie jak będzie, poprawisz jak pójdzie sobie.
    Zawzięłam się i nie poprawiłam. Przez pół roku po prostu nie odsłaniałam okien.
    Wyluuzuuuuuuj Matka ;p

    OdpowiedzUsuń