środa, 15 stycznia 2014

Uwolnienie tłumionych frustracji. Taka niby aLEGOria.

Przyjechała Ciocia. Ciocia wyjątkowa. Pierworodny jakby od zawsze czuł, że to taka specjalna ciocia. Matka Chrzestna. I od pierwszego wejrzenia, gdy jeszcze maleńkim berbeciem był, Ciocię pokochał.
Tym razem poza wygłupami, czytaniem książeczek, przytulankami i ogólnie pojętą przednią zabawą Ciocia wkupiła się prezentem. Ciocia zawsze przywozi udane prezenty. A przy okazji tej wizyty był to zestaw klocków LEGO.

Chcesz by Pierworodny na pewno Cię zapamiętał? Podaruj mu LEGO.

Już od 4 dni, od wyjazdu Cioci, Syn kilkadziesiąt razy dziennie podchodzi do drzwi wyjściowych i, pokazując na nie, woła Ania - swoją drogą to dotychczas jedyne imię jakie wypowiedział. Wtedy obowiązkiem Matki jest odpowiedzieć mu: "Tak, była u nas Ciocia Ania, ale musiała już pojechać do domu.". Zestaw LEGO, który otrzymał zawiera motocykl i figurkę policjanta. Jeżeli w trakcie zabawy natrafi na któryś z tych elementów nie spocznie dopóty, dopóki Matka nie "powtórzy" za nim: "Tak, dostałeś to od cioci Ani.". A że od kilku tygodni Pierworodny bawi się całymi dniami niemal wyłącznie autami i klockami LEGO, nader często trafia na klocki otrzymane od Cioci. Dodatkowo pierwszego dnia po wyjeździe trzeba było mu wciąż powtarzać: "Tak, te ciasteczka upiekliśmy dla Cioci Ani". Mając już dość tej powtarzanki, Matka w wielkim poświęceniu i pośpiechu dojadła wszystkie te ciastka, które się ostały.

Matka już Ciotce zapowiedziała. Żeby ta spodziewała się niespodziewanego. Że nie zna dnia ani godziny, kiedy Matce nerwy wysiądą i usłyszy Ciotka dzwonek do drzwi. A gdy otworzy, na wycieraczce zastanie uradowanego jej widokiem Pierworodnego z wiaderkiem klocków i ukochanym pluszowym Pieskiem pod pachą (bo bez Pieska Pierworodny z domu się nie rusza). A Matka? Szukaj wiatru w polu...

Ale skoro już pojawił się temat LEGO to Matka go pociągnie. Bo właściwie o LEGO już dawno miał być post. Bowiem powoli Matka staje się specjalistką w zakresie LEGO DUPLO, która to seria, zgodnie ze swoim przeznaczeniem, odpowiada kategorii wiekowej, której Syn Pierworodny jest dumnym reprezentantem. Specjalistką, ponieważ Syn posiada już 4 różne zestawy tych klocków. Owszem, Matka cieszy się szczęściem Syna i rozwijaniem przez rodzinę jego pasji, którą stało się budowanie z klocków (choć może bardziej precyzyjne będzie określenie "zabawa klockami" - jednak budowania jest w tym jeszcze niewielki procent). Bardzo się cieszy. A przy okazji realizuje też Matka swoje niezrealizowane marzenia z dzieciństwa.
Jednak cały myk tego wszystkiego siedzi w tym, że 3 z 4 tych zestawów otrzymał Pierworodny od Rodziców Matki (jeden od Dziadka i dwa od Babci).

Od tych samych  Rodziców (a obecnie także Dziadków), którzy w dzieciństwie dręczyli swoją córkę zdaniami typu:
"Masz takie fajne klocki, po co Ci kolejne?" - Tak, wszystkie jednakowe, jednokolorowe, bez wyrazu, bez bajeru, bez nazwy.
"Nie ma sensu wydawać tylu pieniędzy na kilka klocków." - "Nie ma sensu kupować kredensu."
"Przecież te LEGO niczym się nie różnią od innych klocków. Płaci się tylko za firmę." - Jak to się nie różnią? To tak jakby wmawiać Matce, że Miś Uszatek w sumie niczym się nie różni od Kubusia Puchatka. A to już przecież nawet Rodzicom Matki nie przeszłoby przez gardło, bo do Kubusia Puchatka w rodzinie ma się wręcz nabożny stosunek, podczas gdy do Misia Uszatka, lekko mówiąc, oziębły.
"Z takich kilku klocuszków to się niczego zbudować nie da. Twoje klocki są lepsze, dają więcej możliwości."
"Na co Ci taki mały komplet jak w domu masz pełno innych klocków?"

Jakoś nigdy Matka nie uwierzyła w te frazesy. Tak samo jak w to, że "Lepiej kupić tabliczkę czekolady niż Kinder Niespodziankę."  i, gdy dorosła a matką jeszcze nie była, z uporem maniaka dzieciom wszystkich znajomych kupowała "jajka z niespodzianką". 

Czyżby całe podejście Dziadków do zabawek dziecięcych LEG(ł)O w gruzach?

I sięgnęło się za to wszystko Matce Matki. W Święta. Po tym jak już Syn rozpakował kolejny karton LEGO. Że teraz widać dokładnie zasadę: rodzice są od wychowywania a dziadkowie od rozpieszczania. Ale kto by pomyślał, że wraz z nową rolą życiową człowiekowi tak zmienia się światopogląd? Warto to tyle pieniędzy wydawać na trochę klocków? Przecież płaci się tylko za firmę. Dziecku własnemu to szkoda było kupować, ale z Wnusiem to super się układa całymi godzinami na podłodze, co?

Oczywiście Ojciec Pierworodnego musiał się wtrącić i stanąć w obronie Teściowej. Bo zwykle sztamę trzymają. A jak wiadomo Matka to zołza.
- Jak Ty masz takie nierozwiązane problemy z dzieciństwa, to Ty może w ogóle nie powinnaś mieć dzieci? 

Odezwał się! Mądrala. Co to sam miał klocków LEGO na kilogramy.

12 komentarzy:

  1. Jak ja cię, matko, rozumiem! Ojciec wmawiał mnie i bratu, że przecież mamy lego - bo się lego koło drewnych klocków i się je układo.

    OdpowiedzUsuń
  2. duplo jest genialne - my juz mamy 7 zestawow i radosc kazdego dnia

    OdpowiedzUsuń
  3. A u mnie inaczej... Mój tato kupował jszcze Lego w ... Pewexie..Przynajmniej na początku... Niby dla Nas (córek), ale jakoś nie pamiętam wspólnego układania tyko nabozną cześć aby nie daj boże nie popsuć to co On zbudował...ale u nas nic nie było ..normalne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że LEGO na początku było z Pewexu. To jeszcze jeden powód, dla którego było lepsze i bardziej wyjątkowe od zwykłych klocków. Mój Syn tego nie zrozumie. Widzi LEGO nawet, gdy robimy zakupy w Biedronce, wciśnięte w kosze, gdzieś między patelniami na wagę a męskimi kalesonami. To już nie ta magia.

      Usuń
  4. naprawdę to, że nie miałas lego było dla ciebie taką traumą, że mamie po tylu latach to w wigilię wypomniałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze: to, że nie miałam LEGO nie było dla mnie traumą. Jedynie niespełnionym dziecięcym marzeniem. Po drugie: nie wypomniałam Mamie braku LEGO, tylko niekonsekwencję. To, że kiedyś twierdziła, że "klocki jak każde inne, tylko droższe, bo za firmę się płaci". A teraz taka specjalistka, że mi tłumaczy co w którym zestawie się znajduje. Po trzecie: nie tylko w Wigilię jej to wypominam. Po czwarte: Ty się nie możesz wypowiadać, bo miałaś małe opakowanie LEGO! ;-)

      Usuń
    2. ja jednak nie ogarniam tego. z tych samych powodów co ty nigdy nie dostałam barbie i jakoś nie myślę tego dziadkóm wypomniec jak zmieni im się na rzecz wnuczek ;-) a nawet mam taką nadzieję ;-) a ty uważaj lepiej żeby ci pierworodny nie wypomnial kiedyś że kupiłas mu zwykły tablet zamiast ipada ;-) ;-)

      Usuń
    3. Jeszcze raz podkreślam, że nie wypominam rodzicom tego, że nie kupili mi LEGO. Świętym prawem rodziców jest decydować o tym jakie zabawki kupują dzieciom, i już. Ja wypominam im niekonsekwencję (która też mnie cieszy, tak jak Ciebie ucieszy w przypadku Barbie). Nagle jedno i drugie, niezależnie od siebie kupuje LEGO, jarają się tym bardziej od Młodego i jeszcze mi tłumaczą, co w jakim zestawie można znaleźć. I nie rób tu ze mnie potwornickiej, co Święta wszystkim psuje wywlekając żale z dzieciństwa. Obyło się bez płaczu i kozetki u psychologa. Ot, pożartowaliśmy sobie a Mamcia moim słowom nie zaprzeczyła, raczej ją to rozbawiło.
      Zapamiętam, by w przypadku, gdy Pierworodnemu nie kupię iPada, nie kupować go też Wnukom. Wtedy nie będzie miał argumentu do wypominania. A ja zaoszczędzę dwa razy ;-)

      Usuń
  5. Ooo, ja miałam jeden jedyny zestaw lego z Pewexu i pielęgnowałam jak relikwię :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zmieniła się jedna rzecz. Cena. Kiedyś LEGO kosztowało majątek, pomijając już problem zdobycia dewiz czy dolarów (lego można było kupić tylko w PEWEXie). Teraz kosztują grosze jak na dzisiejsze pensje. Jedno pudło klocków poniżej 100zł. Praktycznie darmocha. Co innego lego tradycyjne, ale to inna bajka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziadkowie są "wredni" - popieram. ;-) LEGO DUPLO - świetne. W kwestiach tego, co dostało się z PEWEX-u... hm... nic nie dostałam, ale wiele chciałam. I trudno. Teraz sobie odbijam. Zabawkami dla dużych dzieci. ;-) Czyli co się odwlecze...

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam :) Ja lalkę Barbie miałam w wieku dopiero jakiś 12 stu lat...kupioną za własne pieniądze.bo po co mi kolejna pytała mama...Więc jak moje kolezanki zaczeły rozglądac się za chłopakami to ja poznawałam anatomię kobiecą!I do tej pory taka opóźniona jestem!HaHa.Co do matki to jednak niewiele się zmieniło...po co wnukom zabawki,po co zajęcia pozaszkolne,po co wycieczki i spacery?Ma dostać jeść i pić,posłac delikwenta do szkoły,nauczyć paciorek i na tym rola rodzica zakończona.Za to moja teściowa zupełne przeciwieństwo...już się boje!

    OdpowiedzUsuń