wtorek, 12 maja 2015

Ratujmy zabytki!


fot. 

- Co ty tak ziewasz? - spytał Ojciec o 6:30 rano w dniu 30. urodzin Matki. Tego akurat dnia Syn Pierworodny zarządził pobudkę przed czasem.
- Późno poszłam wczoraj spać - odpowiedziała półprzytomnie Matka, zalegając na kanapie, ponownie ziewając i jednocześnie licząc czy spała cztery i pół godziny czy jednak pięć. Bo Matka, jak to kobieta, potrafi robić kilka rzeczy na raz. Z obliczeń wyszło, że tych godzin było bliżej pięciu. Cóż, cztery i pół brzmiałoby bardziej heroicznie.
- To co ty robiłaś?
- Stwierdziłam, że zrobię jeszcze na ostatku, co w mojej mocy. Pomalowałam paznokcie u dłoni i stóp, ogoliłam nogi... Takie tam. Wiesz, taka akcja pt.: "Ratujmy co się da".
Ojciec przewrócił oczami. Matka postanowiła potraktować to jako zawoalowany (fakt, że dość mocno) komplement.

I będąc właśnie w takim stanie ducha, myśląc że choć magiczna granica wieku została bezpowrotnie przekroczona, należałoby jednak nie poddawać się bez walki i coś jeszcze ze sobą zrobić, trafiła Matka na portal zajmujący się czymś, co brzmi niezwykle abstrakcyjnie - turystyką medyczną. Matka, która nie jest w stanie określić z której strony ma wątrobę, gdzie śledzionę, woreczek żółciowy ani nawet żołądek, wciągnęła się w czytanie artykułów na temat najróżniejszych zabiegów medycznych. Przepadła na kilka dni. Czego to sobie ludzie nie powiększają? Jasny gwint! Kto by pomyślał, że piersi można powiększyć na tyle sposobów? Czego to sobie wszczepić nie można? A skąd nie odessać i gdzie nie wstrzyknąć własnego tłuszczu? No ludzie kochani!

Czytając, choćby chciała, nie mogła ominąć tematu, który jej dotyczy. Jeden artykuł można zignorować, ale kolejne kłują w oczy coraz bardziej. Cóż, zaraz dowiecie się czegoś, co może Was zszokować. Być może nie uwierzycie, ale... Matka nie jest doskonała.

Tak, to prawda. Nie jest doskonałą - nie potrafi zrobić szpagatu, ma kłopoty z interpunkcją, nie do końca wie, co to jest logarytm i w dodatku ma niezbyt proste zęby. No niech będzie, zupełnie nie wie, co to jest logarytm, a zęby to ma krzywe po prostu. I w związku z tym ostatnim od lat myśli o założeniu stałego aparatu ortodontycznego. Do tej pory na myśleniu się kończyło. Niby było to postanowieniem na zeszły rok, ale wiadomo, jak to z tymi postanowieniami jest. Jak niewykorzystane minuty w abonamencie, przeszło na kolejny rok. I nagle, nie wiedzieć kiedy, zrobił się maj, a w kwestii aparatu nic się nie posunęło.

Tymczasem natrafiła Matka na kilka artykułów, które rozjaśniły jej umysł i pozbawiły paru wyjątkowo makabrycznych wizji. Czy ktoś pamięta film "Kochany urwis" i postać szalonego ortodonty, który wszystkim zakładał aparaty na całą głowę, niczym kaski, bardziej przerażające niż maska Hannibala Lectera? Bo tak właśnie, jak efekt wizji niezrównoważonego stomatologa, wyobrażała sobie Matka swoje odbicie w lustrze podczas pierwszego uśmiechu z aparatem na zębach. O ile coś jeszcze zdołałoby ją rozśmieszyć. I że jak to? W jej wieku w paszczy takie bajery jak u nastolatki? To nie będzie komiczne? I do złotych kolczyków nijak się nie komponuje... Aż tu nagle, dowiaduje się Matka, że stalowy uśmiech i oślepiający błysk metalu nie są wcale nieodłącznymi elementami leczenia ortodontycznego. Podobno są takie cuda, jak aparaty ortodontyczne lingwalne, czyli zakładane po wewnętrznej stronie zębów (a tam to akurat mało kto komu zagląda), a nawet przezroczyste nakładki na zęby, które aparatu w ogóle nie przypominają i są niemal niewidoczne, a swoją robotę odwalają.

Pomyślała więc Matka, że jak napisze na blogu, bądź co bądź publicznie, że zamierza sprawę z aparatem załatwić, a przynajmniej ruszyć ją z miejsca, to ktoś z Was być może poczuje się w obowiązku, by ją w tym przypilnować. A nuż ktoś z czytelników ma w sobie duszę coacha, która aż się rwie do przemów motywacyjnych, ustawiania do pionu i dawania lizaków w nagrodę?

Niestety, czytając o niewidocznych aparatach lingwalnych, nie sposób przeoczyć, że są droższe od tradycyjnych. Czyli tu jest pies pogrzebany. Z kolei przezroczyste nakładki... hmm, jednak brzmi to zbyt pięknie - musi być jakiś haczyk.

A może ktoś z Was ma doświadczenie z aparatami, którymi nie wzbudzi się grozy i histerycznego płaczu, uśmiechając się na przedszkolnym korytarzu? Mile widziane wszystkie cenne informacje. Zacząć możecie od słów: "Wcale nie jest tak strasznie, jak Ci się wydaje...". Dodajcie szczere: "to nic a nic nie boli", a w podskokach pobiegnie Matka do najbliższego gabinetu ortodontycznego.



Post powstał w ramach współpracy z Tourmedica.pl

11 komentarzy:

  1. ........ale za to jaka radość po zdjęciu i z prostymi zębami! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Taż mam taki zamysł, by ostatni rok przed zmianą kodu na 3 z przodu wykorzystać na ortodontę :) o tych zakładanych od wewnętrznej strony zębów nie słyszałam i pewnie cena powala, ale o zamkach kosmetycznych, przezroczystych już wiem i ogarniam temat :) Tym bardziej, że ortodonta zajmujący się moją paszczą, dbając o mój portfel podpowiedział by takie zamki wziąć tylko na te najbardziej widoczne zęby :) I taka opcja już portfela nie wykańcza śmiertelnie :) Także trzymam kciuki i za Ciebie :) ja na odrutowanie idę za 3 tygodnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie to ja Ciebie wspieram i trzymam kciuki :-) Masz 3 tygodnie żeby najeść się szpinaku na zapas ;-)

      Usuń
  3. a ja mam w piątek wizytę u ortodonty w takiej właśnie sprawie - to jest pierwsza wizyta, więc dopiero będę ustalać co i jak ;-) a marzę o tym od dawna.... i chyba wybiorę zamki kosmetyczne, bo mój wymarzony aparat taki wewnętrzny powala ceną - wolę na wakacje za tę kasę jechac :D
    to co? kto pierwszy ten lepszy? trzy dwa jeden start!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, nie zdążę, daję Ci fory ;-)
      A jakie to są zamki kosmetyczne? Przyznaję, że słabo jestem oblatana i z samego strachu i odwiecznej dentofobii nie zgłębiałam tematu, dopóki nie dostrzegłam alternatyw dla tego, co tak mnie przeraża.

      Usuń
  4. Nie każdemu jest dane. Niestety każdy aparat zwiększa ryzyko próchnicy. Przy moim słabym szkliwie mogę tylko pomarzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orientowałaś się? Może są rozwiązania i w takich przypadkach, może jakieś aparaty wyjmowane, niekoniecznie przyklejane do zębów?

      Usuń
  5. tyle czekania aż go zrobią, no i od tygodnia mam to cudo założone :D aparat WIN na górnych zębach - taki niewidoczny, bo od środka przyklejony. no i będę bankrutem ale za to z prostymi zębami ;-) a na dolnym łuku aparat pojawi się 3 października dopiero.
    język trochę obtary i jeszcze trochę seplenię, ale podobno jeszcze z tydzień i powinno to minąć. oby!
    a jak u Ciebie? ruszyło się coś??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jaaaa! Gratuluję samozaparcie i życzę owocnego noszenia ;-)
      Więc jednak ktoś mnie pilnuje [chlip]
      Postanowiłam sobie zająć się tym jesienią. Nie wiem czy już uda mi się załatwić sprawę aparatu, ale w październiku chciałabym się wybrać na pierwsze konsultacje do ortodonty. Trochę cykam się tego, co mi powie ;-)

      Usuń
  6. a co ma się nie udać - pójdziesz, wybierzecie najlepsze dla Ciebie rozwiązanie i do dzieła! ;-)

    OdpowiedzUsuń