wtorek, 6 października 2015

Gadka trzylatka #1



Z tym całym mówieniem Pierworodnego to niełatwa sprawa. Buzia mu się nie zamyka, słownictwo się rozwija, po zmianie przedszkola Syn otworzył się na obcych i zaczął się odzywać chociażby do przedszkolanek. Mimo to prawdopodobnie bez logopedy się nie obędzie. Wokabularz Pierworodnego wprawdzie jest z dnia na dzień coraz bogatszy, jednak nadal w większości zrozumiały tylko dla rodziców.
A bywa, że i Matce i Ojcu z trudem przychodzi rozszyfrowanie, co Pierworodny miał na myśli. Jak choćby wtedy, gdy wpadł w półgodzinną histerię przed spaniem, bo nie chciał się kłaść tylko najpierw "lilić". Zrezygnowana Matka kazała mu w takim razie "lilić" (rzecz jasna nie mając najmniejszego pojęcia o co chodzi), tylko szybko, bo czas spać. Wtedy dopiero okazało się, że to nie on ma "lilić", ale Matka, a Syn będzie sprawdzał. I klops. Po blisko godzinie udało się ustalić, że Pierworodny przed spaniem chce... policzyć swoje auta. Najs.

Na szczęście czasem jest łatwiej, zwłaszcza gdy chodzi o rzeczowniki i przedmioty, które można po prostu pokazać. Inaczej do dziś Matka głowiłaby się, co znaczy "tetetasz". A przecież Pierworodny jada go codziennie. Jada frytki z "tetetaszem".  I parówki. I chleb. Jada "tetetasz" łyżkami i wyskrobuje ze słoików."Tetetasz" to ulubiony składnik jego diety i najchętniej smarowałby nim nawet czekoladę. A właściwie to może jeść "tetetasz" zamiast czekolady.
Koncentrat pomidorowy!!! Oczywiście chodzi o koncentrat.

Albo wczorajsze: "tetsz"... 
Ktoś coś?
Nikt?
Spoko, Matce też sporo zajęło zanim doszła do tego, że chodzi o sklep.

Rozmowy z Synem najlepiej byłoby nagrywać, bo nie ma dnia, by nie chciało się choć jednej z nich jakoś uwiecznić i zapamiętać na wieki. Jednak ciągły pośpiech, obowiązki i, tak zwyczajnie, po prostu codzienność nie sprzyjają spisywaniu wszystkiego na bieżąco. Szkoda.

Co nieco jednak udało się od zapomnienia ocalić.
A co się udało, tym się Matka podzieli.
W cyklu roboczo nazwanym "Gadka trzylatka".


Bam!

Matka przygotowuje coś w kuchni. Właśnie kroi mięso na desce do krojenia, gdy na szafkę wskakuje Kot. "Kot" to pseudonim artystyczny używany na potrzeby blogu. W rzeczywistości kot jest kotką i ma nawet imię. Którego to imienia domownicy zwykle nawet używają (kiedy akurat nie używają pseudonimów dla kota obelżywych, ale tych to akurat nie przy dziecku). Wszyscy domownicy poza Pierworodnym. W Słowniku Języka Pierworodnego kot = nju, dlatego tak też woła do wszystkich kotów, nie zawracając sobie głowy imieniem nawet tego, z którym mieszka.

Tak że ten... Matka kroi, Kot na szafce, Matka się drze:

 - Kot, spadaj!

Na co Syn zaraz odrywa się od swojej zabawy i podbiega do szafki. Przybiera poważną minę, po czym, groźnie patrząc Kotu prosto w oczy, powtarza po Matce:

- Nju, bam!

Mimo tego złowrogiego tonu, jego także Kot nie posłuchał.



Nie pytaj - nie zdenerwuje Cię odpowiedź

- Ile razy mam Ci mówić, że tak nie wolno?

- Trzy.



Nie bądźmy pazerni

Są takie znaki na niebie i ziemi, które mogą oznaczać tylko jedno. Spojrzała więc Matka podejrzliwie na Syna i pyta wprost:

- Chcesz kupę?

- Nie, już mam.

I rzeczywiście już miał.



Syn w wersji dla niedosłyszących

Ze względu na jakieś pochorobowe niedobitki, spędzał Pierworodny dzień z Babcią zamiast w przedszkolu. Wieczorem, po powrocie z pracy Maka i Ojciec wypytują o to, jak minął mu dzień.

Ojciec: A byłeś dzisiaj na spacerze?

Syn: Tak

Babcia: Co? Tego jeszcze nie słyszałam.

Syn podbiega do Babci, po czym głośno i wyraźnie, prosto do jej ucha powtarza: TAAAK!!!



Czas goni nas

Przed spaniem. Wszystkie wieczorne rytuały odprawione, najwyższa pora na położenie się Pierworodnego do łóżeczka - Syn jednak szuka byle pretekstów, żeby tylko jak najbardziej ten moment odwlec. W końcu udaje mu się czmychnąć z sypialni, zasiąść na kanapie w salonie i jak gdyby nigdy nic zaczyna zabawę samochodzikami.
Zrezygnowana Matka ucieka się do podstępu podszytego emocjonalnym szantażem. Udając się powoli do drugiego pokoju, rzuca przez ramię gdzieś w przestrzeń:

- W takim razie dziś chyba nie będę czytać na dobranoc...

Tup, tup, tup - słyszy za sobą drobne, bose, biegnące kroczki i pośpieszne:

- Pa, pa, auta. Nie mam już czasu.



Kolejna porcja dialogów z Synem już wkrótce. Dostępna w dobrych przeglądarkach internetowych.

A jeszcze w gratisie opowiastka sprzed paru miesięcy.

Siedzi Syn na podłodze w przedpokoju i męczy się z nałożeniem buta. Matka, zajęta pakowaniem ostatnich rzeczy przed wyjściem, zerka tylko kątem oka w czym tkwi problem, ocenia szybko sytuację i podpowiada:

- Wyciągnij ten język, będzie łatwiej założyć.

Mija chwila. Matka stwierdza, że Syn nadal ma trudności. Patrzy tym razem uważniej w jego stronę i widzi, że w sprawie buta nic się nie zmieniło, wciąż trwa walka siłowa, za to Pierworodny... siedzi z jęzorem wywalonym z buzi.

11 komentarzy:

  1. Świetne:) Najbardziej mi się podoba jak rezolutnie odpowiedział na pytanie ile mu trzeba powtarzać... Bardzo konkretny chłopak:D A mi się przypomniało jak córka mówiła już dość dobrze ale zdarzały się trudności i przez dobrą godzinę się głowiliśmy co też dziecko chce. A chciało "ligodona".
    - Ale Kochanie, co to jest Ligodona? Do czego służy?
    - No takie kółka do jedzenia!
    - ???
    - No- LI-GO-DO-NA!!!
    -....
    W końcu małżonek wydedukował. Chodziło o winogrona;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. wiesz, czasem lepiej nie wiedziec co te młode do nas pyskują (bo moja jak mi cos powie to nie dość że szczena opada, to jeszcze nie mam jak odpyskować - bo przecież nie bedę się z 3-latką na gadki mocować...)
    a tak z innej beczki - którego października jesteś umówiona na wizytę? ->> Ty wiesz gdzie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jaaa, i tu mnie masz ;-) Tematu nie odpuściłam, ale z przyczyn różnych musiałam przełożyć postanowienie przynajmniej do listopada. Niesamowite, że pamiętasz i pilnujesz :-*
      A jak Tobie? Zadowolona???

      Usuń
    2. taaaa :) już nawet są pierwsze maleńkie efekty :-)
      pamiętam, bo miło będzie mieć współtowarzyszkę niedoli ;-)

      fajnie się Ciebie czyta, zagladam tu prawie codziennie, jesteś jak i ja mamą 3-latka (no Twój to już 3 i pół latek nawet)
      więc pamiętam, czekam, przypominam :-)

      Usuń
    3. Naprawdę bardzo miło mi to czytać <3 <3 <3 ;-)

      A Twoje komentarze rzeczywiście motywują mnie do realizacji postanowienia. Muszę się tylko trochę ogarnąć i załatwić jeszcze parę innych spraw. Gdy wszystko w końcu ruszy z miejsca, na pewno i o tym powstanie post ;-)

      Usuń
    4. a więc czekam na wieści :D

      Usuń
  3. Poczekaj na pierwsze zdania, zaskoczy Cię jakie te dzieciaki bystre. Mój jak zaczął mówić "zdaniami" stanął w przedpokoju i krzyczy "Babooooł klaaaa" i tak kilka razy. W końcu babcia idzie zobaczyć o co chodzi - okazało się, że się właśnie babci klan zaczynał :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tych konkretnych dialogach może tego nie widać, ale Pierworodny mówi zdaniami. Często mocno nieporadnymi, ale jednak zdaniami.

      A z "Klanem" u nas podobnie :-) Jak tylko Młody widzi, że leci, od razu wie, że to Babci serial.

      Usuń
  4. A wiesz ze tak sobie czasem myślę...tyle mi opowiadano rozmawiaj z dzieckiem czytaj mu będzie szybko ładnie mówić. Hmmm a opowieści o 9 miesięcznych wygadanych bobasach. Ale do rzeczy to chyba jednak nie za wiele ma wspólnego z rzeczywistością owszem raczej nie zaszkodzi ale co ja do tej mojej córki się nie nagdalam nie na śpiewałam czytałam a tu tylko daj i mama. No nie robię dramatu moja rybka ma 19 mcy ;-) Także kolejny raz potwierdza się teoria każde inne każde na swój sposób i w swoim czasie :-) ale widać jednak słuch jest dobry przecież wie że 3 razy..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też już dawno przestałem wierzyć w tę teorię. Bujać to my, a nie nas.
      Ty się nagadałaś? Ja w ciąży gadałam do brzucha, czytałam na głos i nie pozwalałam przy sobie przeklinać (bo przecież nas słyszy). Gdy miał jakieś 3 tygodnie zaczęłam mu czytać pierwsze książki dla dzieci, ale i swoje lektury też, a gadałam do niego nawet na spacerach, gdy leżał w wózku. Gadałam, gadałam, gadałam, a żeby nie zagadać zawsze dawałam czas na odpowiedź. Ja już chyba nie wierzę w żadne teorie w kwestii wychowywania dzieci. Pierworodny zawsze wszystkim się wymyka ;-)

      Usuń