środa, 14 października 2015

Lista osobista

Inspiracją poniższego postu była lektura książki Uli Ryciak "Potargana w miłości. O Agnieszce Osieckiej". Na ostatnich stronach tej biografii można przeczytać podobną listę stworzoną przez Osiecką. Nie aspiruję. Pisałam dla czystej przyjemności. 


LUBIĘ

Absurd i abstrakcję. Audrey Hepburn

ĄĘ - w małych ilościach
Bąbelki szampana. Bazgranie w zeszytach
Chabry i maki. Ciastka z kremem. Cięte kwiaty i riposty. Czarno-białe fotografie.
Cynizm, sarkazm i ironię - bo występują tylko w parze z inteligencją
Drobne dziwactwa, Doors'ów
Esy-floresy
Fantasmagorie. Festiwale muzyczne. Fisza
Filmy Almodovara, Allena i Kieślowskiego
Gramatykę i ortografię
Jadać po osiemnastej
Kolorowe jarmarki. Kapelusze. Kawę czarną i gorzką
Kluski, kopytka i knedle
Kłaść się późno i tak też wstawać
Listy i liściki pisane odręcznie. Lody. W ilościach nierozsądnych
Lumpeksy, antykwariaty i pchle targi
Marqueza. Musicale filmowe
Nosić okulary
Notesy, zeszyty i karteluszki
Obrazy Dali'ego. Osiecką
Paryż - do zobaczenia kiedyś!
Piegi. Piwo. Perfumy Chloe
Pierwszy śnieg. Taki, co pod nieskalaną bielą od razu więzi szarość
Pidżamę Porno
Psychologiczne dyrdymały
Piekarnie. Za ciepło, smak i zapach dający "poczucie bezpieczeństwa"
Poezję. Prozę i dramat. Również życia
Rock&roll
Słowa, słówka i półsłówka
Stare filmy
Świetlickiego. Za "nastrój nieprzysiadalny"
Tatuaże. Toma Hanks'a. Truskawki
Torebki damskie
Upały. Układać puzzle
Van Gogha
Wino. Wódkę. Ale zimną.
Wszystkie kolory. Włoską kuchnię. 
Zakląć szpetnie
Zaśmiać się z siebie
Ździebko przesadzić



NIE LUBIĘ


Adriana. Jako imienia. Przepraszam wszystkich Adrianów, nie ich wina.

Agrestu
Babrania się w ziemi. Bezsensownych prezentów. Bzyczenia komarów. Białych skarpetek.
Biedronek. W sensie bożych krówek. I pająków nie lubię też.
Coli. Country. Cyrku.
Chamstwa na każdym rogu
Cycków w każdej reklamie
Ćwiczeń na płaskie pośladki, szczupły brzuch i jędrne uda. Czy jakoś tak
Doniczkowych kwiatów, o które to ja muszę dbać
Głupich mężczyzn. Głupich kobiet
Gdy ktoś "strzela palcami"
Herbaty z cukrem
Języka niemieckiego. Jeździć autobusami
Klaunów (!)
Lakieru do włosów
Łowić ryb
Majonezu. Masowych życzeń świątecznych. Mycia okien i podłóg
Malować paznokci. Upierdliwa to czynność
Nadmiernego patosu. Również tego we własnym wykonaniu
Narzekania na poniedziałki
Ós
Pediatry mojego syna
"Pieniążków" w ustach dorosłych ludzi
Pouczania. Prasowania. Prowadzić samochodu
Rajstop. Remontów. Róż
Skrobania metalowymi sztućcami o garnki
Słowa "pacha"
Szycia, cerowania i przyszywania guzików
Tuńczyka
Tekstów własnych. Zwłaszcza czytanych po czasie. Wszystko napisałabym inaczej. Albo wcale
Traktowania zwierząt jak dzieci
Wstawania skoro świt. Wszystkowiedzących ludzi
Wyszczerbionych kubków. Whiskey. Wymyślać codziennie obiadów
Zupy ogórkowej. Zbożowej kawy. Zapachu benzyny
"Żono moja"
Żałować przeszłości. Zdarza się
Żartów o Żydach. I o Wąchocku
Źle zredagowanych książek. Z powodu natarczywości literówek niejedną bezwzględnie trzasnęłam



NUDZĄ MNIE


Angielski humor. Astronomiczne sumy

Banki
Bond. James Bond.
Dekorowanie ciast
Długie opisy przyrody. Drylowanie owoców
Erotomani-gawędziarze
Ekonomia, finanse, umowy kredytowe, płacenie rachunków, robienie przelewów
Filmy science-fiction
Gotowanie dla siebie samej. Gwiezdne wojny
Hipochondrycy. Homofobi
Inteligentni, informujący cały świat o swej intelektualnej wyższości
Książki Sienkiewicza. Wszystkie
Lepienie pierogów. Losowania lotto. Liczenie kalorii
Ładni chłopcy. Tak wynika z dotychczasowego doświadczenia życiowego
Majsterkowanie. Motoryzacja. Mecze piłki nożnej
Opalanie się
Opera
Prognozy pogody. Pieski kanapowe
Robienie zapraw na zimę. Rozpalanie grilla
Stepowanie
Spidermany, supermany i inne batmany
Uczenie dziecka korzystania z nocnika
Ustalanie trasy, czytanie mapy, szukanie drogi
Wieczni malkontenci
Zakupy przez internet
Zdjęcia cudzych dzieci
Żelazne reguły


9 komentarzy:

  1. Ooo Adrian o tak nie mogę w ogóle! Ja nie lubię chodzić za dzieckiem jak jest chore wypijemy syrop, zróbmy inhalacje, wyczyscimy nos średnio co pół godziny. A te opisy przyrody to z tego samego Sienkiewicza;)prasowanie be!
    A lubię oczywiście czytać lubię o:)i ta piekarnia strzał w dziesiątkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opisy przyrody najbardziej zapamiętałam u Orzeszkowej. Ale ja to akurat ze szkolnymi lekturami całe życie byłam ma bakier.

      Usuń
  2. Zgadzam się w wielu punktach. Fajne to.

    OdpowiedzUsuń
  3. Osy w liczbie mnigiej powalaja :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z literką "C" w NIE LUBIĘ zgodzę się w 300% (po 100 za cycki, chamstwo i te..fuj ...ćwiczenia na wszystko co ma płaskim być). Ale te ciasta, klauny i biedronki?... Matka....wyluzuj...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjaśniam. Też kiedyś uważałam, że biedronki to takie urocze robaczki, "biedroneczki są w kropeczki lalalala" i w ogóle. Aż zamieszkałam w bloku stojącym nad rzeką, gdzie wszelkie robactwo jest "bardziej" i jest go więcej. Tu nawet mały pająk wyglada jak mała tarantula. A jak pojawiają się biedronki to na zewnętrznej ścianie bloku siedzi ich tysiące (nie przesadzam). Latem muszę zamykać przed nimi okno, a na każdej szybie siedzi ich po kilkanaście. Mamy listopad, a ja wciąż wyrzucam tego z domu po kilka dziennie. Biedronki mają jedną konkretną wadę. Srają gdzie popadnie. I tyle. Nie polubię.
      Jeżeli chodzi o klaunów... przerażają mnie ludzie zawsze uśmiechnięci niezależnie od okoliczności. Nigdy nie wiadomo co kryje się pod tym groteskowym makijażem. I nikt mi nie wmówi, że to zabawne czy że to sztuka. Klaunów się boję i tyle. Podobnie mam ze sklepowymi manekinami, ale to potrafię opanować poprzez racjonalizację.

      A co napisałam na temat ciast nie wyłapałam.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Chodziło mi o: NUDZI MNIE dekoracja ciast. (Tu do pomocy możesz dopuścić Pierworodnego, wtedy Ci przeskoczy do NIE LUBIĘ lub NIENAWIDZĘ jako "sprzątać lub remontować kuchni po dekoracji ciast"). A co do biedronek... czyli to wcale nie tak dobrze jak biedronki są tak blisko...

      Usuń
    3. Już kiedyś na blogu pisałam chyba o tym, że lubię gotować, ale nie lubię babrać się w kuchni. Tzn. że to, co lubię w kuchni to takie gotowanie z rozmachem, szybkie efekty. Lubię smakować, doprawiać, coś zamieszać, podrzucać naleśniki, wrzucać wszystko do jednego gara... Nie znoszę krojenia w równą kosteczkę, układania równiutko na półmiskach, starannego dekorowania każdej babeczki, układania rodzynek na cieście w idealnej symetrii i tym podobnych akcji.
      Pierworodny z kolei jest aktualnie na etapie takim, że działania kuchenne zupełnie przestały go interesować, co naszym relacjom wychodzi na dobre. Bo gdy się interesował zawsze kończyło się to źle. To nie jest ten typ dziecka, któremu można bez skrupulatnego nadzoru dać coś wymieszać (jeżeli nie wyleje przypadkiem, przy pierwszej nadarzającej się okazji zrobi to specjalnie), dać coś nasypać (nadmiar, jeżeli nie zostanie rozsypany dookoła przez przypadek, z pewnością Syn pomoże rozsypiać celowo), a już broń jeżu słodki, dać do ręki nóż i spuścić z oka na choćby nanosekundę (wiem, że brzmi to jakbym była nadopiekuńczym rodzicem, ale wiem co mówię i naprawdę znam swoje dziecko). A swoją drogą, dekoracja ciast nudzi Pierworodnego jeszcze bardziej niż mnie. Więc, poza specjalnymi okazjami, za szczyt dekoratorskiej finezji uznajemy posypani placka cukrem pudrem ;-)

      Usuń