czwartek, 14 lutego 2013

Wesołego Czwartku!

"Walentynki są nie dla nas" stwierdziła Matka wkurzona na to, że jest jak jest w tym roku i przypominając sobie jak to się z Ojcem Pierworodnego (wtedy jeszcze Przyszłym Ojcem) pokłócili w zeszłym roku. O dziwo Matka nawet pamięta o co. No cóż, ale jeżeli w grę wchodzi wyrzucone do śmieci duże opakowanie czekoladek Lindt to kto by nie pamiętał? Żal dupę wszystkim ściskał, ale że honorowi Matka z Ojcem są to nikt tych czekoladek nie wyjął z kosza i poszły na stracenie.
W związku z tym, że Walentynki wydają się być pechowe, Halloween Matka nie uznaje, Sylwester ją wkurza  (najbardziej te miny lekko zażenowane, lekko współczujące, gdy na pytanie "Co robisz w Sylwestra?" odpowiadasz "Siedzę w domu") i do paru innych świąt też ma obiekcje stwierdziła dziś Matka, że najbardziej to chyba lubi Tłusty Czwartek. No nie ma się do czego przyczepić, nie ma. Człowiek się nie narobi jak przed Bożym Narodzeniem albo Wielkanocą. Nie musi myśleć o prezentach dla innych. Ba! W ogóle nie musi myśleć o innych. Ani w co się ubrać - byle by ubranie wytrzymało. Może świętować w samotności i wcale nie czuć się z tego powodu samotnym. Nie trzeba niczego śpiewać, ani kolęd ani "Sto lat" skoro i tak się nie potrafi. Nie trzeba o północy iść przez mróz na pasterkę albo składać sobie życzeń, co roku tych samych, bo nigdy nie wiadomo co powiedzieć. Domu sprzątać nie trzeba, chyba że nas poniesie w kuchni przy smażeniu pączków czy innych faworków. Ale i to można sobie odpuścić, bo to jedyne święto kiedy nikt Ci nie wytknie, że makowca to należy samemu turlać i jeszcze najlepiej samemu mak mielić (czy co tam się z nim robi), pierogi, uszka i inne ustrojstwa samemu lepić a nie z mrożonki, barszcz broń Boże gotowy - ma być prawdziwy i to na zakwasie, to samo z żurkiem.
A w Tłusty Czwartek? Jeszcze Ci cukiernie i piekarnie wszyscy będą polecać, która najlepsza, która najtańsza, gdzie małe kolejki, gdzie najlepsze chrusty.
W sklepach nie pojawia się milion gadżetów z wizerunkiem pączka. Nie ma pluszowych faworków ani kartek "Happy Fat Thursday"...

Jednym słowem Matka lubi Tłusty Czwartek. Dziś się zorientowała, że jej się świętowanie o tydzień przedłużyło. W międzyczasie przegapiła "śledzik" i Środę Popielcową (ale tego chyba się nie świętuje).

A z Ojcem Pierworodnego w końcu się pogodziła. Rekordu nie będzie. Na szczęście. I z prezentem niespodziewanie Ojciec zaszalał. Głupio teraz czekoladki z Biedronki mu dać.

2 komentarze:

  1. Też uwielbiam tłusty czwartek :D A, że dziecko jeszcze na cycu, to jakoś tak kalorie w biodra w ogóle nie idą, to grzech nie zjeść tego kolejnego pączka ;)

    OdpowiedzUsuń