piątek, 18 grudnia 2015

Gadka trzylatka #4

Gadka trzylatka #1 #2 #3

A dziś dialogi "poprzedszkolne". Czyli umęczony życiem Syn w akcji.


Negocjacje

Po powrocie do domu Matka w nieskończoność przypomina Pierworodnemu o konieczności zdjęcia butów i kurtki. Za każdym razem. Nie ważne czy wychodzili z domu na 5 minut, czy nie było ich cały dzień. Za każdym razem. Każdym. Po czterdzieści razy. Co najmniej. Bo Syn Pierworodny za każdym razem zaraz po wejściu do mieszkania ma minimum dwadzieścia siedem ważniejszych rzeczy do zrobienia niż zdjęcie butów i kurki. Za każdym! I biega w tych butach po pokoju, szuka czegoś, włazi na kanapę, sprawdza co za oknem, inwentaryzację zabawek robi. A kurtki nie zdejmuje, bo mu podobno zimno, butów - bo go rączki bolą, albo nóżki, różnie bywa.

Powtarza więc Matka, po raz trzydziesty dziewiąty, by Syn krzątający się po przedpokoju zdjął wreszcie buty i kurtkę. A od pierwszego powiedzenia do tego trzydziestego dziewiątego powtórzenia głos Matki na tyle przybrał na sile, że Pierworodny w końcu zrozumiał, że żarty się kończą - usiadł na podłodze i zerknął w stronę butów na swoich stopach - chociaż tyle, bo tu już podjęte wysiłki się skończyły.

- Zdejmij buty i kurtkę! - Czterdziesty raz.

- Ale mama dim! - zaczął negocjacje Syn.

- Co mama?

- Dim.

- Dym?

- Tak, dim.

<myśl, Matka, myśl>  <dym???>  <dym, dym, dym>

- Aaa!!! - przyszło olśnienie. - Mama ma Ci zdjąć KOMIN?

- Tak.

- Dobrze. Tylko zdejmij buty i kurtkę. - Czterdziesty pierwszy.



Przedobrzył

Po przedszkolu zakupy w centrum handlowym. Najgorsze z najgorszych. Czyli buty dla Pierworodnego. I jeszcze kapcie - w razie jakby wszystkim mało było wrażeń na jedno popołudnie.
Zbyt duża ilość bodźców w galeriach handlowych działa na Syna pobudzająco, w związku z czym jemu trudno zapanować nad emocjami, a Matce trudno zapanować nad nim. Dopóki nie demoluje sklepu, w przerwach między przymierzeniem jednego a drugiego buta, pozwala Matka Synowi biegać wokół sklepu, w którym akurat są jedynymi klientami. Nawet kiedy Pierworodny ma sprawdzić, jak mu się chodzi w wybranej parze, nie chodzi, a pędzi przed siebie, zapominając że coś w ogóle ma na nogach. W końcu udało się go posadzić. Akurat ma założoną parę wstępnie przez Matkę wybraną, by ją kupić.

- I jak się czujesz w tych butach?

Twarz Syna stopniowo przybiera zbolały wyraz człowieka obłożnie chorego.

- Niedobzie - odparł, po czym spogląda Matce głęboko w oczy i rozpoczyna atak udawanego kaszlu.

Tak ewidentnie symulowany, że z postawieniem diagnozy nie miałby problemu nawet dr. Martens.



Kto krzyczy ten ma rację

Tamtego dnia, od powrotu z przedszkola wszystko po kolei stawało się powodem do łez, krzyków, histerii... Choć nadrzędną przyczyną tego stanu rzeczy było po prostu zmęczenie. Najpierw 15 minut płaczu dlatego, że trzeba się rozebrać. Później 10 minut o to, że obiad nie taki jak wczoraj - wczoraj był dobry, więc ten dzisiejszy na pewno nie będzie smaczny (ot, taka logika). Następnie 20 minut histerii o to, że Ojciec ośmielił się usiąść na kanapie, na której Pierworodny leżał, a leżeć chciał SAM. W końcu, już po wstępnym uspokojeniu emocji, darcie paszczy o bajki:

- Ja chcę MiniMini!!! - łkając, wrzeszczał Syn tak, jakby do tej pory kreskówki były mu puszczane jedynie w pierwszy piątek miesiąca, a nie kilka razy dziennie, jakby musiał o nie co najmniej walczyć.

Tłumaczy więc Matka, że włączy dopiero, gdy Syn się uspokoi i bez krzyków poprosi o bajki. Syn zawzięcie powtarza swoje:

- Ja chcę MiniMini!!!.

Matka i Ojciec swoje. Wydobywając najbardziej ukryte pokłady stoicyzmu. Na różne sposoby tłumaczą Pierworodnemu błędy w jego przekazie werbalnym.

- Czy w tym domu ktoś krzyczy? - zapytał wreszcie Ojciec najspokojniej, jak tylko mógł. Choć w uszach Matki zgrzytnęła nieścisłość w postawionym pytaniu. Wszak święci z Ojcem nie są i nie ukrywają, że japy od czasu do czasu drą.

- Tak! - odkrzyknął na to Syn, a Matka zbladła, czując, że już za chwilę zostaną im wytknięte wszystkie błędy wychowawcze.

- Ja! - dokończył swoją wypowiedź Syn. Nadal krzycząc.


No. Może dziecko średnio wychowane, ale przynajmniej szczere, samoświadome i nie dusi w sobie emocji. Nad "proszę" się popracuje i będzie cacy.


1 komentarz:

  1. Jak będzięsz miała chwlkę zapraszam: http://www.jamaska.pl/2015/12/wyznanie-wyznanie/

    OdpowiedzUsuń