poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Zawsze może być gorzej

Od czasu do czasu w życiu dziecka, a co za tym idzie także jego rodzica, następuje taki moment, że nie ma akurat żadnej kolki, nie ząbkuje boleśnie i upierdliwie, nie ma żadnych nieznośnych objawów alergii, no nic, zdrów jak ryba. I w tej szczęśliwości rodzina opływa sobie na przykład całe 2 dni. Bo wtedy jak na złość wypada szczepienie w przychodni.
Idziesz więc ze zdrowym dzieckiem, bo przecież chorego i tak by nie zaszczepili, zapodadzą mu coś w ramię - nawet dokładnie nie wiesz co, ale możesz być spokojna/-y, bo przecież był przy tym lekarz, który wcześniej patyk dziecku do gardła wsadził i pielęgniarka, która dziecko zważyła. No to jesteś spokojna/-y. Przez jakiś tydzień. Bo potem następuje seria niepożądanych objawów, co to je wymieniono w ulotce dołączonej do książeczki zdrowia na odchodne w przychodni.
Czyta więc Matka wnikliwie tę ulotkę, bo jakoś nie doczytała wcześniej, że dziecko może tak zwymiotować albo tak fajdać w pieluchy. Czyta punkt po punkcie. I doczytała, że lekarz powinien być poinformowany o alergii na jajka. A Pierworodny jajek nie jada. Szybkie pytanie do Ojca Pierworodnego: "Pytał Cię ktoś o to?". "Nie, zapytali tylko o choroby. Powiedziałem, że nie chorował, jest tylko alergikiem. Ale nie pytali na co ta alergia." Matka znów wkurwiona jak sto pięćdziesiąt. Bo przecież dziecko zawsze zdrowe było, do przychodni poszło po szczepionkę żeby dalej nie chorować, a teraz ją 5 dzień odchorowuje. I w diabły poszły wszystkie sukcesy wychowawcze. Smoczek znowu, jak przy najgorszych rzutach ząbkowania, działa jak korek - izolujący Matkę i Ojca od ataków histerii. Pierworodny 5 minut nie chce bez niego wytrzymać. Nawet podczas jedzenia musi trzymać go w rączce i co kilka łyżek nim "zagryzać". A przecież udało się już ograniczyć jego obecność w życiu Syna tylko do czasu spania. Poza tym nawet na minutę z pola widzenia nie może zniknąć Matka. Jest potrzebna Pierworodnemu zawsze i wszędzie - Ojciec w związku z tym czuje się odrzucony i niepotrzebny, Matka zmęczona fizycznie i psychicznie. Nadmierne przywiązanie Syna przejawia się też ciągłym tuleniem do Matki, włażeniem jej na kolana, potrzebą nieustannego noszenia na rękach, oplataniem matczynych nóg i niepozwalaniem na wykonywanie jakichkolwiek czynności domowych czy nawet tych osobistych bez jego udziału.
Po 5 dniach działania niepożądane szczepienia zaczęły bardzo powoli ustępować,  niepożądane nawyki z czasu poszczepiennego zostały. Naiwnie zdążyła Matka pomyśleć "gorzej już chyba nie będzie". I wtedy obudziła się z blisko 38 stopniową gorączką. I uczuciem, że nie wiadomo czy na toalecie usiąść czy się nad nią pochylić. Z zawrotami głowy, nudnościami i ogólnym poczuciem, że wszystko jest do dupy.
Okazuje się, że zawsze może być gorzej.

3 komentarze:

  1. Uuuuu, trzymaj się, pij dużo wody, bo jakiś wirus paskudny lata, co odwodnienie powoduje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście już wróciłam do żywych. Jakiś jednodniowy wirus mnie dopadł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też to miałam dwa dni temu zygalam na kilometr;)

    OdpowiedzUsuń