Ojciec Pierworodnego ciągle jeszcze jest na etapie twierdzenia, że Syn będzie jedynakiem. Matka chciałaby mieć więcej dzieci. Kiedyś.
Chociaż sama się sobie dziwi, zważywszy na aktualny stan Pierworodnego, a w rezultacie i jej własny. Prawdopodobnie są to skutki zeszłotygodniowego szczepienia. Swoje też mogło dołożyć ząbkowanie - nigdy nie wiesz, kiedy dopadnie twoją rodzinę, ale zawsze będzie to moment nieodpowiedni. Pierworodny od 4 dni jest dziwnie osowiały, bez humoru, wciąż przyklejony do Matki, która to przez cały dzień z ponad 11-kilogramowym dzieckiem na rękach nie bardzo radzi sobie z dbaniem o ognisko domowe i nawet obiadu ugotować nie potrafi. Zresztą Pierworodny i tak apetytu nie ma. Nie chce jeść, a jak już, ku uciesze Matki, w środę zjadł 3/4 obiadu to tylko po to by po godzinie zwymiotować go na podłogę co do ostatniego makaroniku typu gwiazdki. W czwartek już nie rzygał. Ale za to jak się przy deserze posrał... - no dobra, nie nadaje się to do opisywania szerokiemu gronu. Piątek przyniósł obrzęk w takim miejscu, że pewnie gdyby tu napisać i za parę lat Syn chciałby te zapiski przeczytać Matka dostałaby niezłą burę. (I tak pewnie czeka ją awantura za kocią kupę.) Za to sobotni poranek zaczął się wysypką i Syn zaczyna przypominać biedroneczkę.
A poza tym Pierworodny cały czas marudzi, jojczy, mędzi i popłakuje. Przez to i Matka jest marudna, jojcząca i mędząca i ma ochotę schować się przed światem pod kołdrą i nie wychodzić przez tydzień, albo jeszcze lepiej przez 10 dni. Bo to podobno szczepionka była, co to swe negatywne skutki wydobywa na światło dzienne po około tygodniu i mogą one trwać aż do 10 dni. Matka podejrzewa, że to kara za to, że raz jeden jedyny posłała do przychodni Pierworodnego z Ojcem. Sama została w domu i umierała na kanapie z powodu pierwszego dnia okresu. Mimo to Opatrzność, czy jakaś inna karma, stwierdziły, że za dobrze jej było i teraz dowala jej za to, doliczając jeszcze karne odsetki za tygodniową zwłokę.
Pierworodny nigdy nie chorował, nawet kataru nie miał, dlatego Matka trochę zdezorientowana jest i nie wie co robić. Przede wszystkim próbuje zachować spokój.
A mimo to nadal myśli, że chciałaby mieć więcej dzieci. Kiedyś. Tyle że pomiędzy potrzebuje przerwy. Na papierosa.
Ten papieros to już się Matce po nocach śni. Dziś na przykład.
Bo Matka ma aktualnie niewielkie pragnienia. Chciałaby po prostu móc, tak jak Ojciec, powiedzieć "Idę wyrzucić śmieci" i wrócić po 5 minutach otulona zapachem tytoniowego dymu. I móc sobie wychodzić na te 5 minut kilka razy dziennie. Od biedy nawet raz dziennie by wystarczyło. Kiedy atmosfera w domu jest już wyjątkowo napięta, kiedy mędzenie Pierworodnego po całym dniu staje się już nie do wytrzymania, kiedy po 6. godzinach ręce mdleją od noszenia go, kiedy już nie ma siły na patrzenie na ten cały bajzel opanowujący mieszkanie... wyjść, zaciągnąć się, nie myśleć. A potem wrócić w ten cały wir i zacząć wszystko od nowa.
Amen matko!;) amen.
OdpowiedzUsuń