Przyjechali Dziadkowie i Chrzestny. Jedynie tydzień spóźnieni. Zadzwonili do Ojca Pierworodnego w niedzielę rano z pytaniem czy popołudnie będzie pasować. W pierwszym odruchu Matka stanowczo powiedziała NIE. Potem jednak sprawę przemyślała i orzekła, że lepiej mieć to z głowy i jak najszybciej wyjaśnić sytuację. No a skoro mieszkanie akurat w miarę wysprzątane to niech przyjeżdżają. Jako że zapowiedzieli się dość późno Matka miała wymówkę by bezczelnie postawić przed nimi jedynie kawę, harbatę i nic poza tym. Wizyta była tak sztywna jak jeszcze nigdy. Najlepszym dowodem na to było milczenie Matki Ojca i Brata Ojca, a to się prawie nigdy nie zdarza. Gdyby nie Syn Pierworodny w roli gwiazdy popołudnia, byłoby nie do wytrzymania.
Mimo wszystko Matka trwała w nadziei, że usłyszy w końcu jakieś marne "przepraszam", jakieś tłumaczenia, choćby najbardziej absurdalne. Tymczasem nic. Temat urodzin całkowicie pomijany. Matce gul rósł, ale się jeszcze hamowała.
Siedzieli wszyscy nad tą kawą i prześcigali się w zabawianiu Pierworodnego. Po dwóch godzinach goście podnieśli się do wyjścia i przyszła pora na wysłuchanie standardowych wymówek, tych samych powtarzanych od lat - pies sam w domu, w piecu nie napalone, droga długa i męcząca - tu następuje analiza całej trasy, którą tym razem Matka zgasiła jednym zdaniem - "Wiem, jeździmy tą samą drogą". Usłyszała też Matka na odchodnym, że jej łatwiej jest przecież wybrać się do nich niż odwrotnie. No tak, bo przecież dużo łatwiej jest zebrać do kupy dwoje dorosłych (z których jedno pracuje nawet przeszło 300 godzin w miesiącu) i małe dziecko, a do tego jeszcze wszystkie manatki tegoż dziecka. Obiadki, kaszki, zabawki, śliniaczki, łyżeczki, kocyki, kosmetyki, wanienkę, wózek, ciuszki, pieluszki itd. Pewnie, że łatwiej jest się im wybrać niż 3 dorosłym osobom. Dlatego przez cały rok starali się chociaż raz w miesiącu jechać z Wnukiem do Dziadków. Ostatni raz pojechali z okazji Dni Babci i Dziadka. Wtedy stwierdzili, że mają dość - za każdym razem słyszą to samo, za każdym razem zapraszają do siebie, wracają wieczorem umęczeni, nic się nie zmienia. Postanowili, że dadzą Dziadkom potęsknić, może to skłoni ich do przyjazdu do Wnuka Pierworodnego. Efekt: nie zauważono różnicy. Matka Ojca po 2,5 miesiąca stwierdziła to co zwykle: "Ale on urósł przez ten miesiąc!". Matce ręce opadły.
Ale pod koniec wizyty już nie wytrzymała. Powiedziała wprost. Grzecznie, ale bardzo stanowczo. Wszystko co myśli o zeszłotygodniowym zachowaniu Dziadków i Chrzestnego Pierworodnego. Wszyscy byli w szoku. Bo przecież 8 lat gryzła się w język, chociaż wszyscy wiedzą, że język ma niewyparzony. Dopiero wtedy poczuła Matka, że winowajcom jest głupio, czyli tak jak być powinno. "Przepraszam" nie padło. Ale i tak Matka czuje, że zrozumieli. Matka Ojca powiedziała tylko "Ale chyba nam wybaczycie?!". Ni to pytanie, ni stwierdzenie. Matka z uśmiechem odpowiedziała "Może kiedyś", kątem oka widząc, że Ojciec ma ochotę zabić ją za to wzrokiem. Sam nie odezwał się ani słowem. Ciężko jest Matce zrozumieć jego relacje z Rodzicami.
Kiedy za gośćmi zamknęły się drzwi Ojciec Pierworodnego orzekł jedynie: "Nie mogłaś się na koniec powstrzymać?". Ni to pytanie, ni stwierdzenie.
"Nie mogłam."
Brawo! Należy uzdrawiać relacje :)
OdpowiedzUsuńnic dodać nic ująć :)))
UsuńBardzo dobrze! Brawo ! :)
OdpowiedzUsuńAsertywność to wspaniała cecha!
OdpowiedzUsuń