środa, 21 sierpnia 2013

MM - monster milk

Kiedy pani alergolog, po dobrych rokowaniach "pojogurtowych", dała Pierworodnemu zielone światło na próbowanie mleka modyfikowanego, Matka pełna nadziei ruszyła do sklepu. Ruszyła z Synem. I bez wózka. Jak łatwo się domyślić, zaraz po przekroczeniu progu drogerii Syn rozbiegł się jednocześnie we wszystkich możliwych kierunkach. Znacznie utrudniało to wybór odpowiedniego dla niego mleka - zwłaszcza, że w dziale dziecięcym zwykle najbardziej mu odbija. Nie pomagało w skupieniu się na czytaniu etykiet ciągłe łapanie hasającego Syna, uważanie by nie potłukł słoiczków z daniami dla niemowląt czy ustawianie z powrotem na półkach tego, co zdążył wrzucić do koszyka. W pewnym momencie podleciał do regału z mlekiem, wrzucił Matce do kosza Bebiko i już go nie było. Nie dał Matce czasu na zastanawianie się czy to aby najlepszy wybór, tylko zniknął za zakrętem, gdzieś w następnej alejce. Zerknęła więc tylko jednym okiem czy zgadza się z zaleceniami pani doktor, drugim okiem łypnęła na cenę ("O, najtańsze!").
- Świetny wybór, kochanie - orzekła i pognała za Pierworodnym.
W domu przystąpili do próbowania. Na początek pół łyżeczki. Syn zdziwiony zjadł co mu podano, prawdopodobnie przy tej ilości nie czując nawet smaku. Żadna reakcja alergiczna nie wystąpiła. Po pół godziny dostał całą łyżeczkę. Zjadł. Znów pół godziny i dwie łyżeczki - bez zachwytów, ale i bez wyraźnej niechęci - dawało to nadzieję na akceptację mleka. Kiedy dostał do wypicia kilka łyków z kubeczka zaczął się strajk. Wyraźnie mleko modyfikowane budzi w Pierworodnym wstręt. Nie ma zamiaru pić go z żadnej z proponowanych mu butelek, kubeczków, szklanek, niekapków, przez słomkę ani w formie kaszki.
Matka powoli, aczkolwiek ze smutkiem, przyzwyczaja się do myśli, że Syn, nawet mimo mijającej alergii, nie ma zamiaru raczyć się mlekiem innym niż mamine. Oraz do tego, że prawdopodobnie przez to Matka nie prędko odzyska swój biust.
Sprawę dodatkowo utrudnia fakt, że poza obrzydzeniem, Pierworodny odczuwa też STRACH.
Zrozumiałym jest, że można czegoś nie lubić jeść czy pić, można nawet się brzydzić (Matka ma tak np. z czarniną i kurzymi łapkami), a można też po prostu jeść bez szczególnego przekonania. Ale żeby tak się bać...?
Jak chyba każde dziecko, Pierworodny ubóstwia reklamy w telewizji - nic go tak nie wciąga jak dobry bloczek reklamowy, ze smutkiem odrywa się od telewizora, gdy przerywają go jakimiś nudnymi bajkami czy wiadomościami. I tak jak kilka reklam szczególnie zwraca jego uwagę, tak od jakiś 2 tygodni jedna za każdym razem doprowadza go do płaczu. Pierworodny trzęsie się z przerażenia, leją się łzy jak grochy, a rozdzierającego ryku nie można uspokoić. Taką reakcję wywołuje nic innego jak reklama... mleka Bebiko. Zastanawiające jest to choćby z tego powodu, że motywem przewodnim spotu są roześmiane dzieci - każdy kolejny chichot malucha na ekranie w domu Matki spotyka się z coraz głośniejszym wrzaskiem jej malca.
A miało być "od serca dla dziecka"...
Tymczasem mina Pierworodnego, gdy zachęca się go do spróbowania mleka mówi raczej: "nie masz serca dla swojego dziecka".

2 komentarze:

  1. Moj alergikiem nie jest (co podkreslam) ale mleka modifikowanego nie chcial za zadne skarby swiata, tak wiec od kiedy skonczyl rok dostaje normalne krowie pelnotluste, pasteryzowane, niehomogenizowane plus piers mamy na dobranoc, a teraz ma 23 miesiace i (chyba) wlasnie zesmy sie odstawili od cycka, no w kazdym razie juz trzecia doba i i syn szczesliwy i matka, chociaz mi to troche chyba smutno...
    Moze sproboj z lyzeczka normalnego mleka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie znów mamy zakaz na produkty mleczne :( I zastanawiam się co zrobić. Poza zmianą lekarza. Ale o tym może wkrótce napiszę.

      Usuń