piątek, 1 listopada 2013

Drugie śniadanie mistrzów

Luźny tydzień Ojca Pierworodnego, jak zwykle okazał się być takim tylko z nazwy. Pierwszy dzień spędzono z wizytą u Rodziców Ojca. Każdego kolejnego dnia praca pochłaniała Ojca od rana do wieczora, ewentualnie do późnego popołudnia, w firmie wciąż wybuchała kolejna katastrofa, a telefony urywały się całymi dniami. Wyszło na to, że w ten "luźny tydzień" Matka z Ojcem mieli dla siebie jeszcze mniej czasu niż zwykle i nie udało się zrealizować niczego, co sobie Matka zaplanowała, przede wszystkim chwili odpoczynku od bycia matką na rzecz bycia przez Ojca na chwilę "ojcem pełnoetatowym". A miała iść Matka do fryzjera... Bo już dość ma tego ciągłego mylenia jej z Kożuchowską.
Z braku czasu i siły z zapowiadanymi dialogami Matki i Ojca też raczej krucho. Ale coś tam się znalazło ;-)

Tak niby mimochodem. Zawsze w różnych kontekstach. Po raz kolejny w ciągu ostatnich dni Ojciec napomknął coś na temat kanapek.
- Nie wiedziałam, że tak Tobie ciąży to, że nie robię Ci kanapek do pracy.
- Ja też nie wiedziałem. Bo dotychczas to mi nie przeszkadzało. Ale nagle się okazało, że WSZYSCY mają kanapki zrobione przez swoje żony. Tylko ja nie. Wiesz, taka presja społeczna.
To, że Matka nie będzie robić Ojcu kanapek było jedną z pierwszych rzeczy, które zapowiedziała, gdy rozpoczynali wspólne życie. Jak też to, że nie prasuje i nie ma zamiaru lepić pierogów. Z pierogami się złamała, ale zawsze lepią razem i tylko raz do roku, przed Gwiazdką. Matka odnosi wrażenie, że ta "presja społeczna" to przede wszystkim Najlepszy Przyjaciel Ojca, z którym razem pracują i któremu żona codziennie przygotowuje kanapki do pracy, a ten, ku oburzeniu Matki, ma jeszcze czelność skrytykować, bo nie na ser tylko wędlinę miał tego dnia ochotę. Matka nie da się w to wrobić.
- Przykro mi, ale ja nie czuję tej presji społecznej - wyznała szczerze.
- Wiem. - Ojciec posmutniał.
- Ale jak chcesz możesz kłamać, że to ja Ci zrobiłam - zaproponowała dobrodusznie.
- No wiesz... - oburzył się cicho zrezygnowany już Ojciec.
- Kładź sałatę. Wtedy nikt się nie kapnie, że sam robiłeś - poradziła przebiegle.

Bardzo złą żoną jest Matka Wyluzuj!?

4 komentarze:

  1. "...było jedną z pierwszych rzeczy, które zapowiedziała, gdy rozpoczynali wspólne życie..." - dokładnie to samo zapowiedziałam gdy zamieszkałam ze swoim :) mieszkamy razem 3,5 roku i kanapek do pracy nie robię gdyż wyznaję zasadę: rączki zdrowe to można samemu robić kanapki.

    OdpowiedzUsuń
  2. idealną żoną... ja nie byłam na tyle sprytna. Miękkie serce też nie pomaga w postanowieniach tego typu... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaha, padłam! Pomysł z sałatą baaardzo przebiegły:))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też nie robię kanapek bo mój mężul w pracy zazwyczaj nic nie jada. Ja na początku zapowiedziałam, że nie zmywam naczyń i faktycznie tylko kilka razy mi się zdarzyło. Prasować też nie prasuję, chyba, że już muszę ale to tak może z raz do roku, nawet ciuszki dla dziecka były wyprasowane tylko przed porodem, a po porodzie deskę rozstawiłam może ze 2-3 razy. Pierogi też lepiemy razem, a czasami było i tak, że robiłam farsz a mężul całą resztę dostając tylko instrukcję jak zrobić ciasto - i wychodziły bardzo dobre :) ważne, żeby jakieś zasady ustalić już na początku bo później już tego nie da się tak łatwo zmienić ;)

    OdpowiedzUsuń