Nie służy chyba Matce wolność i swoboda. Zaraz jak tylko Ojciec z Synem wyjechali do Dziadków, poczuła, że coś się święci i dobrze nie jest. Wieczorem nie było już wątpliwości, gorączka, katar i takie tam. Następnego dnia było jeszcze gorzej i Ojciec wspaniałomyślnie zapowiedział, że po południu jedzie z Młodym do drugiej Babci a Matka ma odpoczywać. A Matka co? W tej pomroczności wywołanej przez 38 i 2 kreski, zamiast korzystać z wolnej chaty, zamiast położyć się na kanapie, pod kocem i z ciepłą herbatką spokojnie sobie dogorywać, to jak idiotka stwierdziła, że do fryzjera pójdzie. I poszła.
Tam, gdzie zwykle chodzi już zamykano, a niewątpliwą zaletą tegoż salonu jest to, że znajduje się rzut beretem od domu, po drugiej stronie ulicy. Zapuściła się więc Matka dalej w osiedle, bo przypomniała sobie, że był tam taki salon wyglądający dość obiecująco. Przyjęto ją bardzo miło. Fryzjerzy - wyłącznie panowie, jakaś pani od razu umyła jej głowę, "Może kawę?", "Nie, nie, dziękuję bardzo" - szybko odpowiedziała Matka, bo już raz była w takim salonie, gdzie co chwila pytano ją czy chce kawkę, a gdy za 6. razem się zgodziła i ją dostała to nawet 1/3 nie wypiła, bo: "Proszę do mycia", "Teraz maseczka", "Zapraszam na fotel" - a jak już po zapłaceniu rachunku patrzyła potem w lustro, to była przekonana, że to ta kawa musiała być taka droga.
Fryzjer wysłuchał czego Matka oczekuje i zabrał się za strzyżenie, ale oboje w trakcie zmienili koncepcję i pan stwierdził, że zrobi ją na Kożuchowską ("Wie Pani, takie uczesanie jak ma w "Rodzince.pl"). Matka się zgodziła. I zrobił. Chyba. Z tego co Matka pamięta.
Bo krótkowidzem jest Matka i bez okularów niezbyt wyraźnie widzi. Gdy pan zakończył pracę, ubrała okulary, orzekła, że fajnie, ale pomyślała że tak dokładniej to się w domu przyjrzy, bo jednak już marzy jej się ten kocyk i herbatka. Wyszła z salonu kiedy akurat zaczynał kropić deszcz. Potem było już tylko gorzej. Oj nie była to lekka mżawka pt.: "Hmm, pada czy mi się wydaje?". Napierniczało tak, że nawet wodoodporny tusz do rzęs stwierdził, że chromoli taką robotę i spłynął po policzkach Matki tak, by w windzie przeraziła się własnego odbicia. A trzeba Wam wiedzieć jeszcze, że blok w którym Matka z rodziną mieszka stoi nad samą Wisłą, więc tu k... zawsze wieje.
Taaak, teraz już można sobie wyobrażać ile z Kożuchowskiej zostało w nowym image'u Matki.
No ewidentnie ta cała "Rodzinka.pl" nie przynosi Matce szczęścia. Na widok fotografa z ekipy telewizyjnej dziecko wpada w histerię, gdy w mieście kręcą odcinek Syn ma pierwszą w życiu poważną gorączkę (39.3), a gdy fryzjer chce z Matki zrobić Natalię Boską koniec końców wychodzi z tego zmokła kura. Na znak protestu, by odczarować zły urok albo po prostu by nie przytrafiło jej się jeszcze coś gorszego, Matka chyba nie obejrzy tego odcinka kręconego w ich mieście.
Ale przyznać trzeba, że taki zimny deszcz spływający po głowie ma mimo wszystko przyjemne działanie przy 38-stopniowej temperaturze. Jakby Matka wiedziała to wszystko wcześniej to zamiast popylać do fryzjera wystawiłaby łeb za okno - w tym celu nie musiałaby opuszczać kanapy, koca i herbatki.
"Musisz mi uwierzyć na słowo, że naprawdę przez chwilę wyglądałam jak młodsza wersja Kożuchowskiej. Tylko brąz. I ze wzrokiem otępiałym od gorączki. Ale w ogóle to fajnie." - przekonywała męża (albo własne odbicie w jego oczach).
"Wierzę" - odpowiedział bez wiary w głosie i dyplomatycznie nie pytał ile ta chwila kosztowała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz