Rzadko zdarza się by Pierworodny zawalał noc. By w ciągu dnia odmawiał zjedzenia więcej niż jednego posiłku. By dwa dni z rzędu nie chciał się kąpać. Ale w ciągu ostatnich kilku dni dzieją się wszystkie te rzeczy, które występując z rzadka i pojedynczo jedynie męczą lub na chwilę wyprowadzają Matkę z równowagi, ale spadające na nią po kolei, po kilka na raz albo całymi stadami, czyli tak jak teraz, sprawiają, że ledwie trzyma się przy zdrowych zmysłach.
Czy to możliwe, aby Syneczek Mamusi maleńki, jej okruszek, odrobinka, kruszynka, wchodził z takim impetem w ten cały osławiony bunt dwulatka? Od kilku dni trwa jeden wielki wrzask a wokół sieją się zniszczenie i pożoga. Matka ma dość.
" Proszę zatrzymać! Ja już tu wysiądę. Dziękuję. Dalej jedźcie beze mnie."
I w taką noc, właśnie kiedy Pierworodny dawał arcymistrzowski popis swych umiejętności w wykańczaniu własnej rodzicielki, Najlepsza Przyjaciółka Matki urodziła Drugą Córeczkę. Piękną, zdrową i doskonałą. Drobinkę śliczną. 3430 g i 54 cm. Łzy wzruszenia w Matce wywołując.
Pierwsze łzy tego dnia. Bo potem to już tylko koło południa z bezsilności płakała, a koło 14-tej dlatego, że jej Syn boleśnie twarz w złości podrapał, tymi paznokciami, których wczoraj też w złości nie dał sobie obciąć.
A mniej więcej 8 miesięcy temu...
Przyjaciółka (i Kuzynka) powiadomiła Matkę, że jest w ciąży. Na Facebooku napisała, bo już wytrzymać z tą nowiną, która miała pozostać przez jakiś czas tajemnicą, nie mogła. Matka zareagowała słowami raczej mocno niecenzuralnymi, wbiło ją w ziemię i jak dziś pamięta, że zupełnie wyleciało jej z głowy mycie podłogi, które właśnie uskuteczniała. Mop i wiadro na środku pokoju zostały a Matka od razu w głowie zaczęła obliczeń dokonywać. Bo jak ostatnim razem Kuzynka powiadomiła ją o swojej ciąży, to jakoś tak wyszło, że jeszcze tego samego dnia znalazła się Matka w stanie równie błogosławionym. I tym sposobem między narodzinami ich dzieci są 4 tygodnie różnicy. Policzyła, policzyła jeszcze raz i wyszło, że musi być właśnie dokładnie w tym samym dniu cyklu, co wtedy gdy dowiedziała się o Pierwszej Córce. Ooo nie! Za pierwszym razem to był bardzo fajny zbieg okoliczności. Ale na taki hard core to Matka gotowa nie jest! Jak inni są w stanie dać sobie radę z dziećmi o różnicy wieku 1,5 roku to chwała im i powodzenia. Ale Matka się na to nie pisze! Mowy nie ma. Od teraz, bez dwóch zdań, antykoncepcja w ruch - co się tylko da. Albo abstynencja. Szklanka wody zamiast.
Przez jakieś dwa miesiące miała jeszcze Matka ciąże urojone i a to testy kupowała, a to testy robiła. W lekką paranoję wpadła. Ale był to czas kiedy kilkanaście znajomych osób spodziewało się dzieci. I wydawało się Matce, że chyba ten stan zaraźliwy jest. A przecież w lutym sezon grypowy w pełni, nigdy nie wiadomo co się do człowieka przyplącze.
Cieszyła się Matka szczęściem Przyjaciółki. Może nawet chwilami trochę zazdrościła, że sama nie może sobie jeszcze pozwolić na powiększenie rodziny. Fajnie tak odchować parkę za jednym zamachem.
Ale to cieszenie się to jedna strona medalu. Z drugiej zaś strony Matka się zmartwiła. Czysto egoistycznie się zmartwiła. No bo jak to teraz będzie? Przecież wspólne marudzenie, narzekanie na dzieciaki i chwalenie się nimi gadając na Fejsie to już stały rytuał. Komu teraz Matka będzie narzekać? Z kim będzie się licytować która ma gorzej? Przecież Kuzynka zawsze będzie mogła ją zgasić tekstem: "Co Ty tam wiesz, ja mam to wszystko RAZY DWA!"
Ha ha ha! Faktycznie ;-) No to dodam że wpodrapana do krwi przez córkę jechałam do szpitala;-) ;-) bo paznokcie długie, no i złość na mamę że chce położyć dziecko spać
OdpowiedzUsuńSpać nie możesz w tym szpitalu? Zamiast o 6 rano szlajać się po internetach to odpoczywaj maksymalnie, sił nabieraj, żebyś mi za szybko nie zaczęła marudzić, że masz gorzej ;-)
UsuńAle tak w ogóle to miło mi, że już z Drugą Córcią mnie czytacie :-)
no tak... a takiego argumentu już nie przebijesz... chyba że trójką! ;)
OdpowiedzUsuńW tym bliźniaki koniecznie za drugim razem ;-)
OdpowiedzUsuńCofam to co pogrubionym drukiem i zastępuję słowami: "Jakaś tam piąta woda po kisielu dzieciaka urodziła". No bo jak Ty mi tak życzysz... wiedząc że na równi z ciążą mnogą to ja się tylko jadowitych pająków i wizyt u dentysty boję...
UsuńA ja tam bym nawet chciała zrodzić bliźniaki za lat kilka (jak dziewczynki wypędzę do przedszkola). Nie sądzę, że byłoby dużo ciężej, niż przy różnicy wieku 13,5 miesiąca. A materiał na notki bym miała, że hej! ;)
UsuńRozwalasz mnie Kobieto! Za same chęci Cię podziwiam :-) Bo mnie sama wizja bliźniaczej ciąży o zimne dreszcze przyprawia.
UsuńA jeszcze Ci mało materiału na notki? Jesteś jedną z bardziej "płodnych" blogerek jakie znam ;-)
Zapewniam Cię, że ilość moich notek jest wprost proporcjonalna do poziomu zmęczenia :)
UsuńAle ale, bo ja o moim chłopie chciałam, w kontekście buntu dwulatka i śledzenia komentarzy przez Twojego chłopa (którego z tego miejsca serdecznie pozdrawiam!).
Otóż stoję dziś wieczorem przy garach i mieszam kaszę, a Wikul czepia się moich nóg i odciąga od kuchenki.
- Zabierz ją, bo zaraz oszaleję. - syczę do ukochanego chłopa. - Cały dzień jest taka. Nie mam już siły.
- Matka wyluzuj! - odpowiada ukochany chłop, a mi łyżka wypada z ręki.
- Czytasz Matkę Wyluzuj?! - wzruszenie miesza się we mnie z zaskoczeniem.
- Nie, ale wiem, czemu się tak nazywa.
- No czemu?
- Pewnie mąż tak do niej woła, jak się ciska po domu.
Kurtyna :)
:-D
UsuńZanim doczytałam do końca wzruszenie i zaskoczenie również i mnie ogarnęły.
Jak już zdążyłam zauważyć, tytuł blogu szczególnie podoba się mężczyznom. Mojemu również się spodobał, gdy mu pokazałam efekt zakończonych prac po założeniu i początkowym ogarnięciu tej strony.
Ale tak naprawdę to nigdy tak do mnie nie mówił :-) Sama sobie w myślach takie hasło powtarzałam, z różnym skutkiem, bo przez pierwsze miesiące macierzyństwa i wcześniej w ciąży wybitnie niewyluzowana byłam i nic dobrego z tego nie wynikało. Odkąd piszę powtarzam znacznie rzadziej, ale jeszcze mi się czasem zdarza stawiać samą siebie do pionu ;-)
No tak, licytacja odpada. Powiem Ci, że ja od czasu do czasu też mam ciążę urojoną, a że z natury mam nieregularny spóźniający się okres, to pomyśl sobie co mam na co dzień. A boję się cholernie, bo moje dziecko to jak wygrana w totka. Nie strzela się wygrane w totka dwa razy z rzędu, o nie ;)
OdpowiedzUsuń