piątek, 5 kwietnia 2013

Sposób, czyli nic na siłę - tylko młotkiem

Niedawna wizyta Matki Matki przyniosła pewną refleksję. "Ty na wszystko przy Synu Pierworodnym musisz mieć jakiś sposób" - usłyszała Matka. I chcąc nie chcąc musiała się z tym zgodzić.
Rzecz jasna, z racji ciągłego ze sobą przebywania to Matka jest mistrzynią w wymyślaniu tych sposobów, chociaż i Ojciec wykazuje się dużą kreatywnością.
Żeby Synowi zmienić pieluchę trzeba zawsze na ten czas dać mu coś do zabawy. Niestety bardzo szybko się nudzi i niemal za każdym razem musi to być coś nowego. Do niedawna skuteczne było też odrywanie się od całej czynności co ok. 10 sekund by potrząsnąć kryształkami na kinkiecie, które migocząc budzą zachwyt Syna. Od tygodnia pomagają także pierdzioszki w brzuszek, które wywołują salwy śmiechu u Syna. Gdy te sposoby zawiodą przewijanie staje się koszmarne.
Przy kąpieli muszą być gumowe zabawki, a przez kilka tygodni trwał też etap kąpania się z wieczkiem od słoiczka Gerber. Po kąpieli zabawa kosmetykami - rządzi i wymiata Sudocrem. Przy myciu zębów trzymanie pasty, a przy nakładaniu kremu na mróz zabawa tubką.
Ostatnio żeby usiadł w wózku też musi być czymś przekupiony. To samo z krzesełkiem do karmienia. Syn nie zadowala się byle czym i wciąż trzeba wysilać się intelektualnie, ciągła burza mózgów. Co mu się spodoba, czego nie zepsuje, nie połknie i czym nie zrobi sobie krzywdy?
Żeby dał sobie obciąć paznokcie trzeba włączyć "Ona tańczy dla mnie". Dopiero od jakiś dwóch tygodni podczas drzemki w ciągu dnia nie musi lecieć płyta z kołysankami - po jakiś dziewięciu miesiącach słuchania dzień w dzień w kółko tych samych 10 piosenek Matka ma nieodwracalny uraz na psychice.
Gdy Syn był mniejszy, na kolki śpiewała mu Matka "Na majówkę", a na uspokojenie włączała "Tanich drani" - kiedy jeszcze do tego zaczynała tańczyć Syn był wniebowzięty, a Kabaret Starszych Panów był prawdziwym hitem gdzieś w okolicach 3 i 4 miesiąca.
Posiłki to rzecz jasna wyższa szkoła jazdy. I tak naprawdę to tylko Matka ogarnia co i w jakiej kolejności podać. Jaki śliniaczek do jakiego posiłku. Co jaką łyżeczką (inna jest do kaszki, inna do zupki, inna do deseru i jeszcze inna do zabawy). Co zaśpiewać, co powiedzieć, jak zainteresować.
Matka ma też sposoby na odkurzanie mieszkania w obecności Syna Pierworodnego, umalowanie się i na wiele innych codziennych czynności.
Czasem zastanawia Matkę co by się stało, gdyby nagle przyszło Pierworodnemu spędzać całe dnie z kimś obcym, kto nie zna jego zwyczajów. Przez ile dni chodziłby głodny, brudny i niewyspany zanim zaakceptowałby nowe porządki i metody?

2 komentarze:

  1. Nic by się nie stało. Okazałoby się, że przy obcych wcale nie potrzeba robić tego wszystkiego, można zjeść zwykłą łyżeczką i dać sobie zmienić pieluchę. A jak pójdzie do przedszkola, to już w ogóle wypas, okazuje się, że to najgrzeczniejsze dziecko w grupie, najlepiej jedzące i w ogóle się nie odzywa niepytane.

    OdpowiedzUsuń
  2. To się nazywa Wielki Test Kreatywności Rodziców. Każdy to przechodzi ;)

    OdpowiedzUsuń