wtorek, 15 października 2013

Synku, możesz być kimkolwiek zechcesz...

...pod warunkiem, że nie będziesz grał niżej niż w Ekstraklasie!

Dwa lata. Tyle właśnie minęło odkąd lekarz powiadomił Matkę i Ojca, że będą mieli synka. Matka była wtedy w 14. tygodniu ciąży i przez większość tego czasu czuła, że spodziewa się dziewczynki. Jakoś odpowiadała jej ta myśl i cały czas zwracała się do zawartości swojego brzucha imieniem, które zaplanowane było dla ewentualnego żeńskiego potomka. Ale im bliżej było do USG, które mogło rozwiać wątpliwości, tym przeczucie Matkę coraz bardziej opuszczało. A gdy lekarz powiedział CHŁOPAK, Matka poryczała się ze szczęścia. I tak płakała sobie z tego szczęścia niemal do wieczora. SMS-y po rodzinie chciała rozesłać, ale tak się trzęsła, że nie mogła telefonu utrzymać. A skoro tak płakała wiedziała już, że podświadomie to właśnie o chłopcu marzyła.

W 15. tygodniu ciąży poczuła Matka pierwsze ruchy potomka. Coś jakby trzepotanie skrzydeł motyla, które z tygodnia na tydzień było coraz mocniejsze, wyraźniejsze i dość szybko stało się ewidentnym kopaniem. Mimo, że płeć dziecka była już wiadoma, nie mówiło się jeszcze wtedy, jak to zwyczajowo jest przyjęte, że skoro syn to na pewno zostanie piłkarzem. Pierworodnemu wróżyło się karierę kierowcy, że następny Kubica, że rajdowiec itp. Bo Pierworodny zaczynał kopać ilekroć słyszał dźwięk samochodowego silnika. Ledwie Ojciec odpalał auto, w brzuchu Matki zaczynała się imprezka. Zaczęło się to w 17. tygodniu i trwało do końca. Doszło nawet do tego, że Syn zaczynał swe harce, gdy Ojciec odpalał na PS3 grę "Need For Speed".

A teraz, jak wszyscy normalni rodzice, Matka z Ojcem mają już swoje mocno sprecyzowane plany co do przyszłości dziecka. Oczywiście każde z nich inne. Matka widzi Synka swojego jedynego jako artystyczną duszę. Pisarza może... który oczywiście swoje rękopisy najpierw przynosi do przeczytania mamusi, a pierwszą książkę rozpoczyna dedykacją: "Matce - która zawsze we mnie wierzyła". Albo muzyka... który swe kompozycje najpierw gra mamusi, a płytę oczywiście dedykuje jak wyżej. A tak serio? Wystarczy Matce, że Syn nie będzie analfabetą, od czasu do czasu dla własnej przyjemności przeczyta coś więcej niż program telewizyjny czy menu w McDonald's, że będzie wiedział kto to Dali, van Gogh i Picasso a Chopin nie będzie mu się z wódką kojarzył.
Ojciec Pierworodnego z kolei zaplanował dla Syna karierę piłkarza.

- Ale pięknie grasz Syneczku - zachwyca się Matka podczas gdy Pierworodny brzdąka coś na zabawkowym pianinku i sam zachwycony własną twórczością podryguje sobie wesoło. - To kiedy zapisujemy Cię do szkoły muzycznej?
- Od kiedy zapisuje się dzieci do szkoły muzycznej? - tym razem bardziej poważnie zwraca się Matka do Ojca siedzącego nieopodal.
- Jeszcze nie słyszałem o szkole muzycznej FC Barcelony - jasno wyraził swoje zdanie Ojciec Pierworodnego.

I tu przypomniała się Matce rozmowa z bardzo, bardzo, bardzo zamierzchłych czasów. Musiało to być jakoś wtedy, gdy Matka w połowie ciąży była. Bo jak dziś pamięta, że leżeli sobie z Ojcem zrelaksowani, przytuleni, w spokoju na kanapie w salonie i jakiś reportaż w telewizji oglądali. Nie mogło więc to być bliżej niż półtora roku temu, a i brzuch nie mógł być jeszcze duży - skoro na kanapie się mieścili. Reportaż dotyczył dziecięcej szkółki piłkarskiej - właśnie FC Barcelony, gdzieś w Polsce, pewnie w Warszawie. Wypowiadali się rodzice chłopców uczęszczających do owej szkółki. Opowiadali jak wiele każde z nich poświęca, by dzieci mogły uczestniczyć w tych zajęciach. Jedni specjalnie zmienili pracę i przeprowadzili się do stolicy, inni wstają o 4 rano by zawieźć dziecko przez pół Polski na poranny trening, któreś z rodziców zrezygnowało z pracy, jakieś dziecko zmieniło szkołę i zamieszkało u krewnych w Warszawie... Matka raczej jednym uchem słuchała, drugim wypuszczała, uznając że temat abstrakcyjny i daleki od jej rzeczywistości. Ojciec oglądał. Program się skończył. Ojciec milczał.
- Co? Zastanawiasz się jak będziesz woził syna na treningi? - zażartowała Matka.
- Autostradą. - spokojnie odpowiedział Ojciec jakby w głowie miał ułożony już cały plan.

8 komentarzy:

  1. ...to ja ci tej dedykacji w ksiaze zycze...;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem dzielna. Dojechałam do końca, teraz mogę być na bieżąco. To była prawdziwa przyjemność, no i ubawiłam się przednio! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szalenie mi miło :-) Też za cel postawiłam sobie lepsze poznanie Ignasia. Na razie idzie powoli, ale z wielką przyjemnością. Do zobaczenia raz u Ciebie raz u mnie ;-)

      Usuń
  3. Jako kobieta zupełnie się nie znam, oczywiście. Jestem ignorantem i złośliwą babą-to zdanie mojego męża, ale czy bycie piłkarzem w tym kraju to nie obciach?;) Jak już, to od razu do Brazylii się przeprowadźcie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się nie znam. Ale chyba tylko bycie piłkarzem reprezentacji narodowej to obciach. Ci sami piłkarze w swoich klubach podobno potrafią grać - tak słyszałam ;-)

      Usuń
  4. Oglądałam ten program o Barcie! Marzyłam o karierze w tym dziecięcym klubiku dla Wikula (choć to nie dlatego przenieśliśmy się do Wawy...), ale Wikul... cóż, ucieka przed piłką, jak i ja w jej wieku. Starałam się ją tak delikatnie naprowadzić na właściwe tory. Bodziaka z logo FCB sprawiłam, z porcelanowej miseczki Barcy kaszkę dawałam. Niewiele to dało... Za to Elunia! O, Elunia to jest piłkara nie z tej ziemi. Środkowy napastnik rodem z Primera Division. Choćbym miała ducha wyzionąć, na te treningi ją będę zaprowadzać. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow! Nie zrozumiałam tylu słów, że aż w googlach musiałam sprawdzać. I teraz już wiem, że Barca to FC Barcelona :) Choć oczywiście i z kontekstu to wyłapałam ;-) I że Primera Division to liga hiszpańska. Szacun Kobieto! I powodzenia w trenowaniu dziewczynek :)

      Usuń