czwartek, 3 października 2013

Wujek Dobra Rada

Nie dość, że dziś od rana Pierworodny daje Matce w kość, wrzeszczy, ryczy, wali czym się da w podłogę, wspina się na co tylko zdoła, to jeszcze do tego Matka chyba z rodziną się pokłóciła. Esemesowo. Pewności nie ma, ale chyba uraziła. Na swoją obronę ma wiele. Choćby to, że Brat Ojca Pierworodnego z pytaniami o to co słychać i jak zdrowie plus stwierdzeniem, że dziś ładna pogoda napisał w chwili kiedy nieznośne zachowanie Syna wkraczało w swoje apogeum (Brat Ojca mieszka wraz z rodzicami 100 km, od Bratanka i rzadko go widuje, dlatego często męczy Matkę takimi samymi pytaniami, ale jest to dla niej zrozumiałe, więc odpisuje bez szemrania). Matka widziała tę ładną pogodę za oknem i szczerze chciała z niej skorzystać - od blisko godziny starała się do tego doprowadzić, ale Pierworodny na każdą jej propozycję, polecenie, perswazję czy rozkaz miał inny pomysł - na spacer wyjść się nie udawało, za to mieszkanie z każdą minutą coraz bardziej przypominało krajobraz po wybuchu granatu. Więc odpisała Matka grzecznie, że zdrowie w porządku, ale Syn jest dziś nie do wytrzymania i ma ochotę wystawić go na Allegro. Na co przyszło stwierdzenie, że dzieci mają czasem humory (No co Ty nie powiesz?) i że on czasem też mówi, że sprzeda psa jak za mocno wariuje i ma go dość (Raz-dwa-trzy-cztery-...-osiem-dziewięć-dziesięć-oddychaj głęboko!). Na swoje szczęście zaraz się pokajał, że nie chciał wcale dziecka Matki do psa porównywać. No to Matka udała, że nic się nie stało, mając nadzieję, że skończy tym tę bezsensowną wymianę sms-ów i wyjdzie wreszcie na upragniony spacer, który miał sprawić, że wymęczony Syn zaśnie jak niemowlę w swoim łóżeczku i da Matce w spokoju wypłakać się ze zmęczenia. Jednak Brat Ojca nie dawał za wygraną i wyskoczył z pytaniem, co takiego robi Pierworodny (Noszzz ku...wa, mam wymieniać? Aktualnie napier...la w podłogę drewnianą zabawką na kiju, którą ostatnio od Ciebie dostał!). Napisała jednak w skrócie, że wciąż wrzeszczy i robi wszystko to, czego mu nie wolno. I wtedy ofiarny wujek postanowił wesprzeć i wspomóc ją w tych ciężkich chwilach tymi słowy:
"To niedobrze, że tak robi. Trzeba  podjąć jakieś kroki wspólnie żeby tak nie było i spotkać się i pogadać jakby temu zaradzić w rodzinnym gronie".
To co wtedy Matka myślała to już nie nadaje się nawet na zapisanie z wykropkowaniem.
Po trzykrotnym zredagowaniu przed wysłaniem sms-a z odpowiedzią i tak ma przeczucie, że jednak życzliwe porady rodziny ma na jakiś czas z głowy.

10 komentarzy:

  1. Ja jak wychodza z młoda na spacer ostatnio "namiętnie" ignoruje wszelkie próby kontaktu ze mną bo wtedy na bank czegoś ważnego zapomne. Ostatnio jak się rozgadałam z małżem, przypominając mu po raz enty co ma kupic w sklepie, zapomniałam młodej buty założyc. A że ona jeszcze nie chodząca sama, proszę się nie dziwic :-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu akurat nie chodziło o to, że przez to sms'owanie nie mogłam się zebrać na spacer, tylko o to, że od kilku godzin dzieciak mi się darł jak opętany, nawalał czym się dało w podłogę (a z powodu takich jego hałasów i tak mamy na pieńku z sąsiadami), w niczym nie chciał współpracować, a Szwagier jak nie wyskakiwał ze stwierdzeniami, że dziś ładna pogoda albo, że dzieci miewają humory to zaserwował mi wielce pomocną radę w tej sytuacji, aby się spotkać w rodzinnym gronie i o tym porozmawiać. Nie wiem co miałam w tej chwili zrobić. Jechać te 100 km autobusem, z przesiadką, aby wspólnie pomyśleć o zachowaniu Syna?

      Ale tym butom to ja się wcale nie dziwię, bo póki Pierworodny był niechodzący (och! piękne czasy) to nagminnie mi się to zdarzało ;-)

      Usuń
  2. Ej no, ale tak się nie robi! Czekałam na treść tego Twojego SMS-a, jak na szpilkach siedziałam, oczy wytrzeszczałam, a tu lipa...

    Ja bym pewnie spytała, za ile minut można się w takim razie spodziewać jego wizyty i czy może przywieźć ze sobą jakiś obiad. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee, nic specjalnego nie napisałam. Byłam już w takim stanie, że nawet na ironię i sarkazm trudno było się zdobyć. A co dopiero na dowcip. Łzy cisnęły się do oczu.
      Ale Twoja wersja bardzo mi odpowiada :-) W razie konieczności wykorzystam następnym razem.

      Usuń
  3. O wujku to nic nie powiem. Ale Ty Matka wisisz moim dzieciom obiad i zabawę. Czytam "Cię" od początku a że sporo tego. Jutro Ty gotujesz, bo ja na lipcu dopiero ;))))

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja pociąg znajdę, bo to kawałek drogi. Dzisiaj przez chwilę myślałam, że może mieszkamy na tym samym osiedlu:) Jeździ tu jedna mama z dużym bidonem Powerade'a pod wózkiem. Albo ta mama nie sypia albo MW nie ma już miejsca w kuchni i bidony Ojca ze sobą wozi:)) Jestem już na sierpniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę wziąć Ojca Pierworodnego w obronę - ostatecznie nie przyniósł bidonu do domu. Blog Matki ma najwidoczniej dobroczynny wpływ na Ojca, bo nie tylko nie przyniósł bidonu, ale jeszcze sam podjął decyzję o wyrzuceniu kubka z Iron Man'em, Zresztą bidonu chyba też już się pozbył, po tym jak Pierworodny zgubił mu taką opaskę, która była tego bidonu jedyną ozdobą, bez niej stał się zwykłą, brzydką, plastikową butlą.

      Usuń