środa, 19 marca 2014

Kiedy należy przestać wciskać dziecku ciemnotę?

- Synku, dziś nie ma bajek. Dziś jest Międzynarodowy Dzień Bez Bajek. Takie święto dla grzecznych rodziców.

- Synu, umyj zęby. Bo inaczej Ciocia Ania będzie smutna. Co ja jej powiem jak zadzwoni i zapyta czy umyłeś ładnie ząbki? Będzie jej przykro, gdy usłyszy, że migasz się od mycia... - Ciocia Ania jest dentystką, ale jeszcze nie zdarzyło się jej dzwonić z pytaniem czy Pierworodny myje zęby. Raz tylko wysłała instruktaż esemesowy, bo była po zajęciach z pediatrii i się przejęła.

- Musimy się pospieszyć. Chodź szybciutko, bo zaraz skończą się w sklepie bilety i nie będziemy mogli pojechać autobusem.

- I co? Jesz sobie ciasteczka od mamusi? Pyszne? Chyba nie najgorszą masz tę mamusię, co? Zawsze mogła trafić się gorsza, taka na przykład bez ciasteczek. - To akurat przykład zbytniej abstrakcji w prowadzeniu przez Matkę dialogów z Synem, w takich chwilach łapie się na tym, że chyba za dużo gada do dziecka.

- Wskakuj szybko do wanienki. Prędko, bo nie zdążysz się wykąpać. Woda się skończy i co wtedy?

- Posprzątaj zabawki, bo Święty Mikołaj wszystko widzi. Będzie mu przykro, że nie sprzątasz zabawek, które Ci przyniósł i już nie będzie chciał dawać Ci prezentów. - Kurcze, jeszcze na koniec stycznia działało...

I najbardziej okrutne.
- Tak, kochanie, masz rację. Tylko dorośli jedzą czekoladę. Dzieci nie jedzą czekolady. (Tak, Matka jest Bardzo Złym Człowiekiem.)

Po czym poznać, że należy przestać karmić potomka takimi tekstami? Matka nie wie, bo Matka jest spaczona. Jej rodzice nie zorientowali się kiedy należy przestać.
Taka sytuacja. Matka jest nastolatką, w jej domu trwa jakieś spotkanie z rodziną i znajomymi, powiedzmy np. imieniny Matki Matki. Nawinął się temat "w co wierzą małe dzieci". Któreś z rodziców Matki wypala tekstem "Naszej udało się nam wmówić, że zupa ogórkowa jest dobra na gardło. Akurat była chora i nie chciała jeść. Miała z 5 lat wtedy, ale jeszcze całkiem długo w to wierzyła". Nastoletniej Matce oczy się zaszkliły, ze złości na policzkach pojawiły się wypieki, cały dziecięcy świat runął w tym momencie w gruzach wraz z myślą "To ogórkowa nie jest dobra na gardło???". Zaczęły się podejrzenia. Z czym jeszcze ściemniali? Później wyszło na jaw, że gdy miała 7/8 lat i wyzionął ducha jej ukochany chomik, po którym przez wiele dni nosiła żałobę, a było to zimą, gdy panowały trzydziestostopniowe mrozy, to Ojciec Matki wcale nie urządził mu pogrzebu w parku, kiedy Matka była w szkole i nie pochował go pod drzewkiem tylko zapomniał pod którym. Długo, choć nie aż tak, wierzyła też Matka, że jak połknie pestkę to wyrośnie jej w brzuchu drzewo. I, że patrzą na nią Święty Mikołaj, Gwiazdor i Zajączek Wielkanocny (była pewna, że widuje tę trójkę jak jakichś szpiegów ukrytych za swoim oknem). I, że na końcu banana mieszkają robaki była pewna. I, że jak będzie starsza to dostanie psa wierzyła. Nie dostała. A teraz jest już tak stara, że sama mówi: "żadnych psów w domu". I że rodzice zawsze mówią prawdę wierzyła. I że dorośli zawsze są bardzo mądrzy. Pewna była też na przykład, że każdy dorosły zna ortografię, że ta tajemna wiedza jest pewnikiem, który sam przychodzi z wiekiem. Nie żeby te 3 ostatnie wmawiali jej rodzice, ale takie wysnuła sobie wnioski i nikt jej nigdy z błędu nie wyprowadzał. Sama musiała się wyprowadzić. Z błędu.

I co teraz? Kiedy należy przestać Pierworodnemu wciskać tego typu ciemnoty? Żeby nie chodził po świecie, jak Matka, z wizją, że wszyscy będą się z niego śmiać, gdy z uszu będą mu wyrastać liście wiśni. Bo pestek wiśni jakoś się Matka najbardziej obawiała. Dwa lata to już ten moment? Czy może jeszcze z rok czy dwa? Może Matka sama z tego wyrośnie? A może rodzice mają dożywotnie prawo do ściemy i wciskania dzieciom kitu w imię wyższych celów?


P.S. Matka do reszty znienawidziła zupę ogórkową. Dla zasady już nie tknie. Ale wiecie, co jest w tym najzabawniejsze? Że kilka lat później przeczytała gdzieś, że zupa ogórkowa naprawdę pomaga przy chorobach gardła. Rodziców Matki szczerze to zaskoczyło. I ubawiło.

27 komentarzy:

  1. hahaha, no widzisz, może nie takie ściemnianie straszne, skoro ogórkowa jednak pomaga? ;))

    ale prawdę mówiąc jakoś ostrożnie podchodzę do takich tematów - ciężko wyłapać tu bezpieczną granicę, myślę że będę starała się unikać naginania i wymyślania w ten sposób... choć pewnie życie zweryfikuje ;)

    tak to jest, że rodzicielstwo ma w pakiecie całkiem sporo niecnych zagrań...;)

    OdpowiedzUsuń
  2. W ogóle tego nie robię, ale rechotałam bardzo nieelegancko podczas czytania. Mi coś wmawiali (moi sobie ze mnie często jaja robili), ale nie pamiętam chwilowo co ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jedna rzecz to taka, że mi mama mówiła, że na języku są kpki, a nie kubki smakowe :D
      i miski biodorwe, a nie talerze :) (potem się nabijali, jak tak mówiłam)
      mamut w służbie zdrowia oczywiście pracuje :)

      Usuń
  3. Nie martw się Matko, sam Ci powie kiedy ściemniasz i wyrośniesz ha ha. Mój ma 6 lat i dzielnie odpiera ataki starszej siostry i ojca( a mają talent w tym kierunku, mają), ja sobie już darowałam, bo zawsze wie, że kit mu wciskam, to się nie wysilam. On jest mądrzejszy ode mnie, niedługo będzie mi ściemniał ehmmm :)

    OdpowiedzUsuń
  4. o czekoladzie tez mu mowie, ze dla doroslych i ze niedobra, no ale to dla jego dobra :)
    innych jakos nie, bo niektore podchodza mi pod straszenie
    ..........a jeszce mu mowie zobacz tam za rogiem jest kotek, piesek, ptaszek czy inne ciekawe zwierzatko, jak nie chce isc w odpowiednia strone

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O czekoladzie to on sam mówi. Ja tylko nie wyprowadzam go z błędu :-) Oczywiście, że dla jego dobra ;-) Przez alergię na mleko długo nie miał możliwości spróbowania czekolady. Nie rozpaczał z tego powodu i nie było mu przykro (jak twierdzą niektóre ciotki), po prostu uznał, że z czekoladą jest jak z kawą czy piwem - "Kawa jest dla dorosłych. Dzieci nie piją kawy" - wielokrotnie tak mu powtarzałam a on to samo przełożył sobie na czekoladę. Gdziekolwiek teraz widzi czekoladę wciska mi ją do buzi i każe jeść. Cóż robić? Tak ciężko odmówić własnemu dziecku...

      Usuń
    2. no przeciez ze nie ;)
      a ja ostatnio mu powiedzialam ze tam za rogiem jest slon i dwie zyrafy i tez podzialalo- no i pialismy z tego z mezem, jak z najlepszego kawalu :D az szkoda bedzie jak ten okres sie skonczy ...

      Usuń
  5. Oj ja też wciskam takie rożne kity, a zawsze sobie obiecywałam, że nie będę. tego robić... No cóż- macierzyństwo weryfikuje wiele postanowień. Aż mi siebie żal jak patrzę na to moje ściemnianie np. bajki już nie będzie, bo...tv śpi!!!!:D No bo jak powiem, że nie bo nie to zaraz ryk i afera a jak tv śpi to Mała robi "ciiii"paluszkiem i idzie się bawić bez szemrania. Albo, gdy ubieram ją na spacer a ona mi ucieka, wyrywa się i tak schodzi kwadrans, pół godz... a czas płynie... no więc mówię, że trzeba się pospieszyć, bo tam dzieci czekają(czasem faktycznie czekają:))... Pewnie tego więcej, ale ciężko wyłapać...
    Co do moich rodziców... Hmmm... no napewno Św Mikołaj, ale to oczywista oczywistość...
    APROPO PESTEK!!! Podobno pestki zawierają wit B17, która przeciwdziała rakowi i każdy owoc zawierający pestki powinno zjadać się w całości:):)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, tak, tak - "Telewizor śpi". Też tak mówię :-)

      No to będę miała raka - nie jem pestek nawet z arbuza, echa dzieciństwa ;-)

      Usuń
  6. Jak nic większość z nas jak nie wszystkie ma na swoim koncie stosowanie takich bądź tym podobnych tekstów .Standardowy z Mikołajem .Też mi to wciskali i traumy nie mam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłaś pewna, że razem z Zającem podgląda Cię przez okno? Mi nawet mieszkanie na drugim piętrze nie przeszkadzało tak myśleć.

      Usuń
    2. Wiesz ,że tego nie pamiętam .Wiedziałam ,że patrzy .Skąd tym okiem łypał no nie pamiętam cholerka ;)Ale ja stara już jestem , może to początki demencji .;)

      Usuń
  7. Kocham Cię, zostaniesz moją matką? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie. Wszystkie Nishki nasze są. Jak się zajmiesz młodszym bratem, będziesz mu zmieniać pieluchy, nauczysz korzystania z nocnika, będziesz się z nim bawić, czytać mu, pomagać w lekcjach, odprowadzać rano do szkoły... Masz u nas wikt, opierunek, moralne wsparcie, a za dwadzieścia lat może nawet wyślemy Cię na studia :-)

      Usuń
  8. Bądź grzeczny bo Cię Baba Jaga zabierze - tekst do mojego z ust prababki Ech....

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny tekst :) Ja zawsze bardzo przeżywałam, że babcia, ciocia, mama i w ogóle cała rodzina i wszyscy przyjaciele królika będą chorzy jeśli nie zjem za ich zdrowie kolejnej łyżki jakiejś brei ;) Dlatego walczę jak lwica, kiedy ktoś wciska kity moim dzieciom. Tylko ja robię to umiejętnie, więc wychodzę z założenia, że tylko mi wolno ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie, ja też robię to mniej szkodliwie niż inni :-) I dlatego tylko mi wolno :-)

      Usuń
  10. och, z nieba mi spadłaś! pokaże teściom ;-P

    OdpowiedzUsuń
  11. No ja jeszcze nie mam komu wciskac ciemnoty,ale obawiam się,że mam to jednak zapisane w genach, a moja mama byłą w tym niezła :)

    OdpowiedzUsuń
  12. kurcze nie wiem kiedy bo ja tylko w mikołaja wierzyłam i ciemnot mi nie wciskali :) Moje dzieci też wierzą w mikołaja i nic innego na razie im nie wciskałam-nie było chyba potrzeby

    OdpowiedzUsuń
  13. ja ściemniam tylko czasami, staram się nie okłamywać bo jak raz i drugi mnie przyłapie to potem nie uwierzy

    OdpowiedzUsuń
  14. U nas Krecik i Rekcio idą spać, gdy trzeba wieczorem wyłączyć telewizor. A oczywiście budzą się, gdy dziewczyny zjedzą drugie danie i sprzątną wszystkie zabawki. Bo Krecik bardzo nie lubi bałaganu w salonie.
    Zresztą spanie bohaterów to moja największa ściema. Gdy Wikul budzi się w środku nocy i domaga podania jej Tupcia Chrupcia, ze zdziwieniem w głosie mówię: "Ależ kochanie, przecież Tupcio śpi. Jest noc". I Wikul zasypia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja mam duży dylemat w kwestii Świętego Mikołaja. Ale sama wiem ile mi to dawało radochy w dzieciństwie, więc nie będe raczej tego odbierała dzieciakom. Ale pojde trochę na kompromis i zrobię z nas rodziców Jego pomocników ;)
    A tak to unikam tzw. Ściem. Nie mam pojęcia czy dobrze robię, ale jak kiedyś znajoma mi opowiadała, że mówi swojemu dziecku, że każdy sok ma smak jabłkowy to zdębiałam. Czyli, że w kartoniku z narysowanym bananem jest sok jabłkowy? - zapytałam. Tak. I tak też jajko stało się kiełbasą a od pomarańczy może stać się krzywda. Jakoś ja nie mogę i nie chcę nawet próbować takigo sposobu.

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja bezwstydnie wciskam chłopakowi (lat 2 i trochę), że: a) jeśli nie zje skórek od chleba, to Smok Skórkojad przyleci i siadzie na dachu - i go rozwali, żeby te skórki wyjeść z talerzyka.. a taki ładny dach mamy (działa)
    b) jeśli za moment nie ogranie zabawek z podłogi, to Pan Bałagan (zabierający porzucone przez małoletnich sprzęty) zaszczyci nas swoją obecnością.. i na swój własny, złowieszczy sposób posprząta (działa).
    Wiem, że to niepedagogiczne i trący horrorem, ale ileż lat można prosić o to samo? Przy trzecim synu wymiękłam - i kombinuję, ile wlezie.. ;)
    Pozdrawiam kłamliwych rodziców

    PS:! A na zębach wieczorem są robale z włochatymi nogami, które trzeba wyszczotkować z buzi! :D Więcej grzechów nie pamiętam. ;)

    Agrypina

    OdpowiedzUsuń
  17. Boskie! Uśmiałam się- a jakże- no i co nieco się powspominało z wypiekiem na twarzy:D Zwłaszcza te pestki...a teraz ogrodnik ze mnie wyborowy i już nawet nie tnę dżdżownic, żeby połówki sobie chodziły. Za to stóp jakoś z kołdry nie lubię wystawiać, bo te myszy dziadkowe i rodzicowe wciąż mi wyobraźnię maltretują:D

    Pozdrawiam

    Kasia;)

    OdpowiedzUsuń