poniedziałek, 4 listopada 2013

Wszyscy Święci balują w niebie, czyli o sile tradycji

Nie ma sprawiedliwości na świecie, oj nie ma. Matka już trzeci dzień choruje sobie w domu. Do towarzystwa mając zdrowiuteńkiego i pełnego energii Syna Pierworodnego, któremu marzy się spacer w kaloszach i któremu codziennie od nowa trzeba tłumaczyć, że dziś nie można pójść.
Siedzą więc sobie razem w domu. Syn, dwa dni nad wyraz grzeczny, trzeciego dnia już popłakujący co chwilę i wciąż skądś spadający. I Matka, która nie do końca rzeczywistość ogarnia i pierwszy raz od czasów swego dzieciństwa popija syrop z cebuli na bolące gardło - jak słowo daje przy pierwszej łyżce usłyszała piosenki Natalki Kukulskiej a przed oczami zamajaczył jej Zając Poziomka.

Wiadomo, było Wszystkich Świętych, czas wyciągania futer z szafy i prezentacji na cmentarzu najnowszych kolekcji  sezonu jesień/zima. U Matki w rodzinie jest tradycja spotykania się w ten dzień w rodzinnym mieście Rodziców Matki. Właściwie tylko ten jeden dzień w roku można się z wszystkimi zobaczyć, bo rozjechał się każdy po Polsce, a zwyczaju spędzania razem innych świąt nigdy jakoś nie było. Dlatego dla Matki 1 listopada jest dniem bardzo rodzinnym.
Stają wszyscy razem przy grobach i wtedy rozpoczyna się kontynuacja innego zwyczaju. Kontynuacja, bo początek miał już miejsce w domu, przed wyjściem. Otóż każdy po kolei naskakuje na Matkę, że jak to ona się ubrała. Nieważne co ma na sobie i czy jest jej ciepło czy nie. Przede wszystkim "nerki odkryte!" (to ulubiony zarzut całej rodziny, można by podejrzewać, że w genach przenoszony, ale chyba jednak związany jest z miejscem pochodzenia, bo i od członków rodziny ze strony swojej Matki i Ojca to słyszy), "przecież ty dziecko zmarzniesz", "a dlaczego ty nie masz szalika?", "a ta kurtka to w ogóle grzeje?", "co ty masz na sobie, przecież to takie nic, cieniutkie", "w takich bucikach wyskoczyłaś? przecież nieocieplane, nie mogłaś włożyć zimowych?", "a rękawiczki gdzie masz? pokaż ręce! no zimne!", "a nie mówiłam, że zmarzniesz?" - ale ja nie zmarzłam! - "zmarzłaś, zmarzłaś!"...
W tym roku Matka uznała, że nie jest w nastroju do pełnej celebracji tego dnia i postanowiła wyciągnąć z szafy zimowy płaszcz by uniknąć rodzinnego gderania. Skutecznie wpłynął na Matkę wykład, który usłyszała 3 lata temu od Brata swojej Matki. Był wtedy wyjątkowo ciepły dzień, jak na tę porę roku, Matka była ubrana aż za ciepło, a mimo to wujkowe kazanie rozpoczęło się od tego, że nerki odkryte (choć nie były), przeszło w którymś momencie w tłumaczenie jaki to zgubny wpływ na ogólne zdrowie ma noszenie przez współczesne dziewczyny stringów zamiast ciepłych majtek, a skończyło się na tym, że teraz to my jednym uchem wpuszczamy a drugim wypuszczamy a zobaczymy na starość. Wykład Wujka był długi, męczący i poskutkował o tyle, że Matka tylko po to, aby nie musieć drugi raz słuchać o stringach ubrała się wyjątkowo ciepło. Ale teraz tak sobie myśli, że może już przyszła starość... i może Matka już widzi... bo chociaż tak dobrze się ubrała to teraz tak parszywie się czuje...
A w ogóle to rodzina Matkę wycyckała. Bo w tym roku to Ojciec Pierworodnego miał mieć do słuchania. Od rana mu Matka powtarzała, żeby się cieplej ubrał. A on się wystroił w swoją najcieńszą kurtkę skórzaną i koszulę. Nawet swetra nie ubrał. "I bardzo dobrze" - pomyślała Matka. - "Niech jemu gadają. Przewieje go to może zacznie mnie słuchać" I co? I jedna ciocia się zmartwiła, że szalika nie ubrał (a Ojciec nigdy szalika nie nosi). I tyle. I nic go nie przewiało. Tylko Matka się trzęsła z zimna. A nawet podkoszulkę ubrała, żeby być ubezpieczoną przed rodziną na każdą okoliczność i w wypadku każdego zarzutu odnośnie swojej garderoby, chociaż zwykle po takie wynalazki sięga dopiero w siarczyste mrozy.
Wniosek ma Matka jeden. Albo dwa. Jak ma być chora to będzie, niezależnie od tego jak się ubierze 1 listopada. A wniosek drugi jest taki: marudzenie rodziny działa na Matkę bakteriobójczo czy też wirusobójczo, jak jakiś antybiotyk profilaktyczny czy coś. Jednak tradycja to ma siłę. W tradycji jest moc.

I jeszcze Syn.
Jako że widział swych krewnych, dość dalekich dla niego, ponad rok temu, gdy maleńkim berbeciem jeszcze był, chciała Matka by zrobił jak najlepsze wrażenie. By nie tylko odwrócił uwagę od jej rzekomo "gołych nerek" ale też od tego płaszcza vintage, co go Matka ubrała. Vintage - dobrze, że takie słowo powstało, przynajmniej nie musi Matka nazywać płaszcza starym, tylko dlatego, że nosi go już 7 rok a kupiła w lumpeksie za 15 zł. Jeszcze pewnie długo się z nim nie rozstanie. Nawet do ślubu w nim szła. Bo to grudzień był. Tzn. nie do samego ślubu, tylko do Urzędu Stanu Cywilnego. Do ślubu to jednak, tak tradycyjnie i sztampowo, sukienkę włożyła, białą nawet. Ale żeby nie było, że Matka wiecznie w tym samym, to Syn Pierworodny miał powalić wszystkich swoją nieprzeciętną urodą i urokiem osobistym i przyćmić Matki brak nowej odzieży wierzchniej. Syn na to 2 dni wcześniej pizgnął twarzą w podłogę, po drodze zahaczając jeszcze o parę rzeczy. Uroda na parę dni straciła. Trzeba było liczyć na urok osobisty. Nie przeliczyła się Matka. Tylu ochów i achów pod adresem Synka swojego dawno już nie słyszała. No! znają się na rzeczy. A i Synek popisał się i cały dzień dawał pokaz supergrzecznego, superczystego, superelokwentnego i jeszcze superśmiałego dziecka. Matka i Ojciec postanowili, że częściej będą się z dzieckiem po cmentarzach szlajać. 3 dni taki podejrzanie grzeczny i spokojny chodził. A cmentarz akurat zaraz obok parku mają.

5 komentarzy:

  1. Dzieciaki mają wyczucie. Zauważyłam, że mój Wiechu najciekawsze kuku robi sobie tuż przed, powiedzmy, zdjęciem do paszportu. W związku z czym nie wygląda na dziecię fotografowane z okazji wyjazdu, tylko obdukcji.
    Ech.

    Zdrowiej! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas liczba siniaków, otarć i zadrapań rośnie wprost proporcjonalnie do malejącego czasu pozostałego do wizyty u lekarza. Teraz zrobił wyjątek. Ale pod koniec listopada chyba owinę go na wszelki wypadek folią bąbelkową, czeka nas alergolog.

      Usuń
    2. Zrobisz wyjatek w postaci foty na blogu?
      Możesz go jeszcze obłożyć poduszkami i owinać sznurkiem ;)

      Usuń
  2. zdrówka,
    i u nas wszystkich świętych pozwoliło poczynić pewne socjologiczne obserwacje ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaa, 1. Listopada to oficjalne otwarcie sezonu zimowego. Teoria o szczepionce nie jest taka zła:) Ma sens....:)

    OdpowiedzUsuń