Uwaga, truizm będzie.
Święta byli i się skończyli. O.
I teraz każdy pisze o tym jak tych Świąt w rzeczywistości nie znosi, ile osób w rodzinie się pochorowało, ile jedzenia zostało, jak ciężko jest wszystko zgrać logistycznie, kiedy wyjeżdża się z dziećmi, że lepiej byłoby zostać w domu, że lepiej jednak wyjeżdżać do rodziny, bo gotować tyle nie trzeba, że dobrze, że już po wszystkim, że szkoda, że już po wszystkim, bo nie zdążyło się odpocząć itd. Ale że jednak nic to, bo koniec roku i już postanowienia trzeba robić. Że schudnę, że blogasek lepszym będzie, że nie będę się tak denerwować, że wybaczę pani z piekarni, tej co mnie na bułce orżnęła i jeszcze przestanę obgryzać paznokcie.
Matce w sumie o Świętach nie chce się pisać. Jednak czuje, że powinna. W końcu każdy jest ciekawy, co też zaskakującego w tym roku przyniósł jej Święty Mikołaj. Napisze, napisze. Ale jeszcze trochę postara się podtrzymać napięcie. Tak łatwo nie będzie, i u Matki trzeba przejść najpierw przez obowiązkową relację świąteczną.
Matka postanowień noworocznych nie robi. Kiedyś próbowała. I tak tego palenia nigdy nie rzucała. Więc po co? Niczego innego z listy też nie odhaczała. Dała sobie spokój z postanowieniami. Swego czasu robiła, zwykle w ostatni dzień grudnia, podsumowanie roczne. I sprawdzała na kartce, czy więcej wyszło plusów czy minusów. To lepsze było. Ale jakoś zwyczaj został zapomniany. W sumie szkoda.
Skoro więc o postanowieniach nie będzie, planów sylwestrowych Matka ma tyle, że mogłaby ankietę na blogu zamieścić, aby czytelnicy pomogli jej wybrać, czy lepszy będzie Disko Sylwek z Dwójką, czy jednak wypatrywać gwiazd z programu X-factor na TVNie, a może powtórzyć sobie na głos wszystkie kwestie z "Seksmisji"? No nie wiem, nie wiem, nie wiem... Skoro więc i o tym nie będzie, to wróćmy już do tych Świąt.
Ogólnie rzecz biorąc, Matka Święta lubi. Niestety, aż za bardzo. Co roku tak się nakręca, że im bliżej Wigilii tym bardziej nerwowo wokół Matki się robi. Bo tak się starała, tak się starała, a znów ze wszystkim się nie wyrobiła. Co z tego, że w najdalszych zakamarkach szuflad lśni czystością, jak odkurzyć mieszkania nie zdążyła. I znów coś idzie nie tak od samego początku. I zawsze jakaś potrawa nie wyjdzie. I zawsze, chociaż prezenty niby są kupione, a przynajmniej wymyślone, już na kilka tygodni wcześniej, to jakiś jeden trzeba kupować 24 grudnia i tracić pół dnia zaplanowanego przecież od rana w najdrobniejszych szczegółach. Zawsze.
Ale w tym roku miało być inaczej. W tym roku Matka miała wyluzować. Na wigilię do rodziny pojechać. W domu nic specjalnego, tylko odgrzewać, żadnych obrusów, sianka, serwetek, wyciągania sztućców do ryb... Swojsko i bez ceregieli.
Matka myślała, że jest cwana. I że się w tym roku urządziła, już ręce zacierała. Ale rodzina okazała się cwańsza. I na tydzień przed wyszło na to, że to Matka Święta organizuje. Matka i Syn Pierworodny, bo Ojciec w pracy do ostatniej chwili. A można sobie wyobrazić jak bardzo pomocny jest niespełna dwulatek przy przygotowaniach do Świąt. Pierniki, od zagniecenia ciasta do wyciągnięcia ostatniej partii z piekarnika, piekła Matka z Synem Pierworodnym jakieś 7 dni. Taki był pomocny. A ozdabiała o wpół do trzeciej nad ranem, gdy wreszcie uporała się z wszystkim innym. Na kwestię sprzątania lepiej spuścić zasłonę milczenia.
A' propos... Matka, jak wiadomo mieszka w wieżowcu. Wieżowiec liczy sobie około 70 mieszkań. Z czego blisko 2/3 posiada balkony. Zgadnijcie: ile balkonów rok w rok jest upitolonych lampkami?
Odpowiedź brzmi: jeden!
A teraz zgadnijcie: który?
Brawa dla pani, która jako pierwsza powiedziała, że ten, który sąsiaduje z oknem w kuchni Matki!!!
To teraz wyobraźcie sobie, że Matka ma kuchnię otwartą na mieszkanie. Niebieskie lampki palą się od zmroku do południa. Wieczorami w sumie nie trzeba zapalać światła, niby taka oszczędność. Do łazienki w nocy bez potykania się można trafić. Ale, kuźwa, przez te cholerne lampki, nie tylko w dzień, ale nawet wstając w nocy, widzi się, że tego jednego okna nie zdążyła Matka umyć na Święta.
I jeszcze paru innych rzeczy nie zdążyła zrobić.
Ale Święta były miłe. Bardzo. Choć jak zwykle 3 obrusy upieprzone barszczem. Gdyby nie Matka Matki, nie byłoby opłatka, bo na złość sprzedającemu Matka nie kupiła, myśląc, że nie będzie potrzebny skoro miała wyjechać. Bigos jakiś gorzki wyszedł. Za to pierogi pierwsza klasa. Ryby po grecku jak zawsze za dużo. A zupa grzybowa podbiła serca wszystkich. Czerwony barszcz za to podbił serce Syna i od barszczu zaczynał każdy jeden posiłek w trakcie Świąt (Co on ma z tymi burakami?). Szopki w kościele Pierworodnemu Matka nie mogła pokazać, bo jak poszła z nim w Wigilię to kościół zamknięty - zakonnica kwiaty układała. Można tak zamknąć kościół w Wigilię? Matka się nie zna.
Za to szopkę stojącą na Rynku, taką z żywym inwentarzem - osioł sztuk 1, kozy sztuk 2, owce sztuk 2 - Pierworodny zna już jak własny dom. Kozę z Matką karmił marchewką, piszczał na widok każdego jednego zwierza (Boszzzz... czy to normalne, że wszystkie dzieci zawsze takie ciche a ten się ciągle drze jakby z buszu wybiegł?). W każdym razie świąteczne spacery zaliczone.
Prezenty w tym roku, ogólnie patrząc, też bardzo udane. Rodzice Ojca, o dziwo, zapytali co Matka z Ojcem chcieliby dostać. Brat Ojca też zapytał. A jak mu Matka napisała, co by chcieli, odpisał, że ma już kupione.
Naprawdę liczył na to, że Bratowa napisze mu, że od dawna marzy o biografii "Kate - Księżna Cambridge"? Naprawdę?
:) mój też dziki, więc luz ;)
OdpowiedzUsuńUfff...
Usuń:-)
Ulży Ci jak się przyznam, że mimo całego gadania i prowadzenia warsztatów nawet, jedno okno też pominęłam? Ale weź, nie mów nikomu, wyjdę na niekompetentną ;)
OdpowiedzUsuńTo pisałam ja - GIMolka, ale z kompa męża, który nie chce mnie zalogować na własnym blogu!
Komp nie chce mnie zalogować, nie mąż ;)
UsuńA to ci komp :-) dobrze, że sprostowałaś, bo już zaczynałam mieć nieuzasadnione żale do męża. Twojego. Chociaż mój mąż pewnie też uważa, że wszelkie żale jakie wobec niego kieruję są nieuzasadnione.
Usuń(Prawda, Kochanie?)
Przechodząc do meritum... Ulżyło! Jak jasna cholera ulżyło :-) Dzięki, znacznie spokojniejsza w ten Nowy Rok wejdę ;-)
Haha Matka tak pisze że mnie się syn do piersi przyssany budzi bo się chichram :)
OdpowiedzUsuńA to przepraszam szanownego syna. I w związku z tym postaram się tak dalej ;-)
Usuń