piątek, 20 grudnia 2013

Dlaczego Matka boi się Świętego Mikołaja?

W większości rodzin święta Bożego Narodzenia poza czasem mile spędzonym we wspólnym gronie, na rodzinnym obżarstwie, oglądaniu "Kevina", przy dźwięku kolęd z CD w tle, przy nieodmiennym zakłopotaniu podczas składania życzeń, kłótniach o to, że znów nikt nie sprawdził wcześniej czy lampki działają i dlaczego kupiono żywego karpia, bo kto go teraz zabije, to także okazja do obdarowywania się wzajemnie prezentami. Tak też jest i w rodzinie Matki. Jednak od 9 już lat Matka dzieli życie z Ojcem Pierworodnego, zaś od 8 lat razem spędzają każde święta i ich zwyczaje rodzinne musiały połączyć się w zgodnej symbiozie tak, by wszyscy byli zadowoleni. Nie ma reguły, gdzie organizowana jest wigilia, kilkakrotnie przygotowywała ją Matka, bywali też u Matki Matki, bywali u Rodziców Ojca, bywali na dwóch wigiliach jednego dnia, bywało, że organizowało się jedną dużą. Matka w swym dążeniu do perfekcji zawsze ma wszystko obmyślone, zaplanowane, zwizualizowane. Oczywiście zaczyna się to chrzanić nim jeszcze przełamią się wszyscy opłatkiem. Przy karpiu okazuje się, że niepotrzebne były te starania, bo większość i tak karpia nie je. Przy pstrągach okazuje się, że się nie dopiekły. Barszcz czerwony wylewa się na śnieżnobiały obrus, wyprany tylko 4 razy by sprać plamy z zeszłego roku, na szczęście o stół nie trzeba się martwić, wsiąknie wszystko w sianko. Kot włazi do szopki. Z choinki sypią się igły. Ale przy krokietach i pasztecikach Matka trochę już wyluzowuje. Przy kawie i ciastach cieszy się wreszcie w pełni rodzinną atmosferą.
Jednak wtedy na Ojca i Matkę pada blady strach. Złowieszczo brzmiące słowo... prezenty. Generalnie bardzo przez wszystkich lubiany punkt programu. Dla Matki i Ojca jednak niezwykle uciążliwy. Zresztą nie tylko w Boże Narodzenie. We wszelkie imieniny, urodziny, Wielkanoc i inne Mikołajki również. A to za sprawą kompletnej nieumiejętności kupowania prezentów przez Rodziców i Brata Ojca Pierworodnego. Jedno trzeba im przyznać. Potrafią zaskoczyć. Na pewno podarunek będzie niespodziewany. Właściwsze słowo to może "nieoczekiwany" - na pewno go nie oczekiwałeś.

A oto przykłady prezentów jakimi zostali obdarowani Matka i Ojciec z okazji przeróżnych. Od urodzin i imienin, poprzez powroty z wakacji, Walentynki, Dzień Kobiet po Gwiazdkę i Wielkanoc i całą resztę.

- gipsowa figurka latarni morskiej z jakiegoś Kołobrzegu czy Rozewia,
- drewniany kufel z cepelii - nie nadający się nawet do trzymania w nim długopisów,
- malutkie buteleczki - próbówki z pomarańczowym i niebieskim niby-piaskiem i plastikową mini-roślinką w środku - jako pamiątka z pobytu nad morzem - x2,
- książka Kingi Rusin - nawet na kiblu Matka nie dała rady,
- książka o serialu "Dr House" - no dobra, oglądali Matka z Ojcem serial, ale po cholerę im książka o nim?
- książka ze sklepu typu "Wszystko za 5 zł", tytuł chyba brzmiał: "Z najlepszymi życzeniami". Zawierała mało wybitne zdjęcia różnych kwiatów i widoczków, na co którejś kartce okraszone "złotymi myślami" wziętymi z dupy - prezent imieninowy dla Ojca,
- film na DVD - "Step Up - taniec zmysłów" - doprawdy idealnie trafiony w gusta Matki i Ojca,
- książka o Janie Pawle II - dla Matki, a kto Matkę zna i widział tę książkę w jej księgozbiorze momentalnie nie mógł się powstrzymać od skomentowania tego faktu,
- świeczniki - w teorii o charakterze świątecznym, w praktyce nie podobne do niczego. Płakano ze śmiechu za każdym razem, gdy po powrocie do domu ktoś o nich wspominał. Nawet dla śmiechu ich użyli. Przestali się śmiać, gdy zaczęły się palić i topić pod wpływem temperatury. Ponownie śmiali się chwilę później, już po ich ugaszeniu,
- wielka świeca w kształcie serca - jakoś przy każdym spojrzeniu na nią budzi nieodzowne skojarzenia ze zniczem,
- świeczki - o tak intensywnym i duszącym zapachu wanilii, że nie sposób było wytrzymać w jednym pomieszczeniu z nimi, nawet gdy były nie zapalone,
- łącznie 3 pluszowe misie - (tyle sobie teraz Matka przypomniała, wszystkie oczywiście na długo przed pojawieniem się Syna) - bo 5 lat mają, prawda?
- poduszka z napisem "Dla wspaniałej kobiety" - pomijając napis i tak nie pasująca do niczego, tak sztywna, że nie dało się na niej nawet położyć, w dodatku śliska, więc jak już nawet ktoś przyłożył głowę, ryzykując ból kręgosłupa, to zaraz z niej zjeżdżał,
- gigantyczna biała poduszka w kształcie serca z czerwonym napisem "Młodej Parze" - odwrócona do góry nogami przypominała tę część ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę - idealna do małej sypialni,
- gigantyczna kartka z życzeniami ślubnymi,
- gigantyczna kartka z życzeniami urodzinowymi,
- gigantyczna kartka z życzeniami imieninowymi,
- życzenia ślubne wzorowane na otwartą książkę - oczywiście naturalnych rozmiarów książkę + odstające od tego jeszcze kwiaty i inne ozdoby - bo mieszkając na 32 metrach kwadratowych ma się mnóstwo miejsca do przechowywania tego typu pamiątek,
- męskie koszule - zawsze z za małym lub za dużym rozmiarem kołnierzyka,
- koszulka ze znakiem Supermana i napisem Super Brat - w rozmiarze XL - Ojciec Pierworodnego nosi M,
- koszulka zespołu U2 - w rozmiarze XL - Ojciec nieodmiennie nosi M,
- kolejna koszulka zespołu U2,
- niepoliczalne ilości gadżetów związanych z zespołem U2 - bo przed laty Ojciec był fanem,
- krem do rąk, który Matce niewyobrażalnie śmierdział - ale to akurat bardzo subiektywna ocena, komu innemu odpowiadał bez zastrzeżeń, oddała więc bez żalu,
- liczone już w dziesiątkach egzemplarzy czekoladopodobne figurki zajęcy i Mikołajów - jeszcze nigdy nie zdarzył się żaden czekoladowy.

Sprzęty "gospodarstwa domowego", niepotrzebne i nieużywane:
- frytownica - użyta raz by się upewnić, że na pewno nadal jej nie potrzebują,
- termometr elektroniczny - popsuł się zanim przekonali się czy jest im potrzebny,
- elektroniczny papieros - Ojciec nigdy nie wyraził chęci posiadania podobnego ustrojstwa,
- popielniczka i zapalniczki - dla Ojca, któremu bezustannie sugerują, że powinien rzucić palenie.

Niebywałe ilości kubków, szklanek i filiżanek (pewnie nie wszystkie udało się spamiętać):
- kubki do kawy, które pękały pod wpływem wrzątku - x4,
- kubki malowane ręcznie, z zadziwiającym wręcz brakiem artyzmu, z napisami "Najlepszy brat" i "Najlepsza bratowa" - x2,
- zestaw filiżanek o tak nieprzyjemnej i szorstkiej fakturze ornamentu, że nie dało się z nich pić - x2,
- różowy kubek w kwiatki, pszczółki, motylki i inne kiczowatości z imieniem Matki i opisem w środku co też to imię niby oznacza,
- kubek z motywem jakiejś panterki czy innej lamy (no dobra, ten był jednak nawet w miarę),
- żółty kubek z łyżeczką - nie zasłużył nawet na to, by wyciągnąć go z opakowania,
- szklanki do whiskey - x6 - taaa, bo nie mają żadnej,
- kubek, który teoretycznie ma służyć do brania kawy na wynos, w praktyce nie nadaje się do niczego, bo kto nosi kawę na wynos w porcelanowym kubku z porcelanową przykrywką i bez żadnej uszczelki?

Prezenty dla Pierworodnego.
O dziwo udaje się przemówić Wujkowi i Dziadkom do rozsądku i po pierwsze nie kupują niczego gigantycznego, po drugie, od czasu do czasu, dostosowują się do zaleceń Ojca i Matki.
Jednak i na tym polu nie zabrakło kilku wpadek:
- zestaw dziewczęcych legginsów,
- błękitny kocyk z okazji imienin - 4-miesięczny wówczas Syn Pierworodny był wtedy aktualnie posiadaczem zaledwie pięciu błękitnych kocyków, w tym dwóch niemal identycznych jak ten który dostał,
- zestaw do robienia baniek - nieszczelny, w dodatku bańki nie chcą współpracować mimo odpowiednich specyfików użytych do ich robienia,
- drewniana zabawka z dziobiącymi deseczkę kurkami, która funkcjonuje dzięki cieniutkim sznureczkom i kulce na ich końcu - taaa, cudowne 3 sekundy zabawy dla Pierworodnego, koszmarne 20 minut dla tego, kto ma to rozplątywać - i tak w kółko,
- edukacyjna "Hula Kula" jakiejś znanej firmy - jak kula pyta "Gdzie jest kotek?" nawet Matka nie jest w stanie go rozpoznać, tak jak i większości zwierzątek. Gdyby kotek nie robił "miau" Matka do teraz by myślała, że to wiewiórka, w to, że świnka jest świnką a nie pieskiem ciągle nie daje wiary. Zresztą kula i tak żyje własnym życiem i nie zwraca uwagi na prawidłowość odpowiedzi, taka jest edukacyjna,
- drewniany pajac na kiju - wielki plus za to, że Pierworodny pajaca uwielbia a zabawka jest naprawdę ładna i sama w sobie fajna. Ale cały jej myk polega na tym, że pcha się ją przed sobą, a wtedy kręcą się kółeczka, do których umocowane są drewniane kulki bijące o podłogę. Niech teraz ktoś spróbuje przetłumaczyć Pierworodnemu, że pajac może jeździć tylko na dworze. Ktoś chętny? +20 do nienawiści sąsiadów.


Hity Hitów

- Za swój Hit Hitów Ojciec uważa prezent, który dostał dwa lata temu z okazji świąt Bożego Narodzenia. Duża srebrna walizka do przechowywania monet. Nie pytajcie. Matka z Ojcem też nie rozumieją.

- Według Matki jednak TO przebija wszystko. Gdy Ojciec TO dostał, zapytał tylko ukradkiem Matkę: "Co to, k..., jest?". W domu widokiem tegoż dzieła sztuki Matki nie uszczęśliwił (nawet nie musieli tego ze sobą uzgadniać - za takie właśnie drobnostki Matka go kocha coraz bardziej). Postawił TO w pracy, na stole w magazynie, stoi tak od półtora roku i nieodmiennie każdy kto po raz pierwszy TO widzi, pyta: "Co to, k..., jest?".
Jesteście ciekawi?
Jest to oczywiście słusznych rozmiarów, drewniany, brązowy, ale z malowanymi na niebiesko wykończeniami, rzeźbiony, nieziemsko paskudny smok. Któremu do środka wkłada się zapalone kadzidełko. I wtedy kopcący się dym ma wydobywać się ze smoczej paszczy.
To rzecz jasna przedmiot, o którym Ojciec Pierworodnego marzył od wielu, wielu lat.

Jeżeli kiedykolwiek najbliższa rodzina ze strony Ojca Pierworodnego natrafi na ten tekst i komuś przyjdzie do głowy poczuć się urażonym bądź nawet obrazić się na Matkę za krytykę wszystkiego co powyżej, Matka informuje, iż za chwilę napisze coś, po czym powinno się uznać, że są kwita. Coś, po czym mimo wszystko sama kilka lat temu się nie obraziła. A przecież mogła.
Kolejny Hit Hitów, zwycięzca Topu Wszech Czasów:

- bardzo fajny zestaw do pisania firmy Parker. Elegancki i stylowy. Długopis, pióro i ołówek. Dostała Matka na Gwiazdkę. Nigdy nie wypakowała z pudełka. A skąd w takim razie wie, że fajny? Bo sama, osobiście, wybrała go i kupiła półtora roku wcześniej swojej Teściowej na urodziny.

Po jakiś 5 latach Matka potrafi się śmiać nawet i z tego.

Oczywiście bywały i bardzo miłe zaskoczenia. Piękna srebrna bransoletka, kilka fajnych książek, kalendarz, znakomita książka kucharska, świetna suszarka do włosów, parasol, którego do dziś Matka używa. Ale nietrudno wywnioskować jak wielkie to były zaskoczenia i jaka ulga przy rozpakowywaniu.

Teraz już wiecie dlaczego co roku Matka drży ze strachu na samą myśl, co też takiego tym razem przyniósł jej "Święty Mikołaj". Czasem wolałaby już tę rózgę. Ale jak widać i na to trzeba sobie zasłużyć.

13 komentarzy:

  1. Uśmiałam się :) My robimy prezenty gwiazdkowe tylko dzieciakom, dorośli więc mogą odetchnąć z ulgą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O dżizas! Nie wierzę, hehehe!
    Dlatego u nas nie ma niespodzianek tylko dokładne ustalenia. Dzisiaj Mariusz kupił sobie marynarkę, ja torebkę i zawieźliśmy to do Teściowej, bo to prezenty przez Nią sponsorowane, czyli że od Niej:) Z prezentami dla dziewczynek nie ma już tak łatwo, próbowałam Teściówce podpowiedzieć co Gabi by chciała, ale usłyszałam, że Ona kupi to co Jej się podoba. Na nic moje protesty, że prezent ma się dziecku podobać, a nie Teściowej, więc zobaczymy:) Mistrzem fatalnych prezentów jest babcia męża, np brudna czapka z ciuchlandu, lalka bez oka, itp.
    Koniecznie napisz co Wam przyniósł "Mikołaj":))

    OdpowiedzUsuń
  3. DLatego my robimy w rodzinie tylko dla dzieci...wiekszy budżet i fajniejsze prezenty. Wolę nic nie dostać, niż udawać że się ciesze...
    A tak ucieszę się z dziecmi...a z małżem (on wie, kazałam mu szukać "podpowiedzi" na blogu :), a Ja wysłałam Syna na przeszpiegi aby wybadać tatusia "o czym marzy" :0

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogólnie u nas nie ma prezentów z racji tego, że jesteśmy daleko ale jak już coś się trafi to od teściowej zazwyczaj jest masakra - ledwo co po zaręczynach (które były ze 3 tygodnie przed świętami) dostalam jakąś miniaturkę - wózeczek dla dziecka, pozłacany czy tylko w takim kolorze z pseudo krysztalkami swarovskiego... Innym razem jakąś mega tandetną biżuterię. Ostatni hit to tegoroczny prezent dla synka (dopiero co skończył roczek) - niebieski dresik z różowymi motylkami na bluzie i różowymi paskami na spodniach, zestaw bluzeczek - jedna różowa a druga niebieska z różowym słoniem i jeszcze majteczki i podkoszulka z różowymi i niebieskimi sówkami z ... kokardkami. Wszystkie rzeczy lupilu i na każdym napisane, że dla dziewczynki... Chociaż moja mama też raz zabłysnęła i jak nas odwiedziła jak mały miał niecałe dwa miesiące to przywiozła dla niego oczoj*bny różowy dresik - bo jej się podobał a nie było w innym kolorze - chyba nie muszę mówić, że od razu został przekazany dalej :)
    My z mężem w tym roku wybraliśmy sobie prezenty - ja sobie zażyczyłam maszynę do szycia a on teleskop :D (od teściowej - bo zapytała - chciałam zestaw nici do maszyny i na szczęście dostałam)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten wózeczek też jest hitowy :-D

      Usuń
    2. Dodam jeszcze, że kiedy dostałam wózeczek to było praktycznie zaraz po poznaniu teściowej, bo ogólnie mieszkamy za granicą i nie było okazji się poznać wcześniej. Przypomniałam sobie o jeszcze jednym jej hicie :D kupiła swojemu synowi a mojemu mężowi bokserki, ale nie zauważyła, że mają na sobie różne sprośne pozy.. I przez telefon mu się tłumaczyła, że dopiero w domu zobaczyła... hehehe

      Usuń
  5. Hihi, z rodziną Twego męża jest jak z moją ciocią. Na przykład gdy kupuje mi bluzki, to w rozmiarze, który nosiłam na początku liceum. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. dużo tych prezentów. zgłaszam się po legginsy ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dużo, 9 lat x dwoje obdarowywanych x troje darczyńców.
      Cholera, legginsy już za małe będą. A jak był czas to o nich zapomniałam. Rozmiar 62.

      Usuń
  7. Ok, lista robi wrażenie, ale mam prosty pomysł na uniknięcie takich atrakcji w przyszłości - wyślij tej rodzinie linka do mojego prezentowego bloga :) rzeźbionych smoków ani innych podobnych atrakcji tam nie znajdą, więc może jakość prezentów się poprawi...

    OdpowiedzUsuń
  8. Pzdr dla Kota...co za imię...conajmiej..magiczne, hihi :-)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja często kupuję książki, jeśli w ogóle i podejrzewam że w większości nietrafione. Ale tak to jest, jak człowiek wejdzie na stronę Merlina przed świętami ;)

    OdpowiedzUsuń