sobota, 8 marca 2014

Matka Wy...tłumacz się!, czyli Matka Wyluzuj Reaktywacja!

Matka coś napisała. Dla siebie, do zeszytu, aby odreagować. A potem, zupełnie bez przekonania, przepisała to do arkusza w blogspocie. Chwilę patrzyła niepewnie na tekst, zastanawiając się czy go opublikować. Przecież w ogóle nie pasuje. Do niczego, do koncepcji... Koncepcji blogu. Rzecz jasna. I wtedy przyszła jedna myśl, że właśnie tej koncepcji zakładnikiem stała się Matka. Zrozumiała to, gdy niedawno w komentarzu przeczytała o sobie, że zawsze ma dobry humor, nawet mimo kłód pod nogami. A przecież to nieprawda. W zasadzie to wręcz gówno prawda.
Matka jest matką z krwi i kości. Uchodzi za osobę spokojną. Ale jak strzela fochem to strzela, nie uśmiecha się z zaciśniętymi zębami aż do skurczu policzków. Jak tupie nogą to tupie, w dodatku tak, że wszystko wokół drży. Jak trzaska drzwiami, to tak, że omal nie wylecą z futryny. Jak jej źle, to nie udaje, że jest dobrze. Jak się z mężem pokłóci, to też nie udaje przed światem, że wszystko jest w porządku, byle nie zburzyć obrazu rodziny doskonałej. A ci, którzy Matkę znają wiedzą, że jej twarz niemal nigdy nie potrafi skrywać trudnych emocji: zakłopotania, zdenerwowania, smutku. I jak jej się otrzymany prezent nie podoba, to niestety też od razu po niej widać.
I nagle zdała sobie Matka sprawę z tego, że przypadkiem wykreowała sobie wizerunek głupkowato wesołkowatej choćby się waliło i paliło. Podczas gdy jej sposób pisania i opisywania rzeczywistości, to po prostu nic innego, jak odreagowywanie wszelkich codziennych frustracji.

Czasem są takie dni, że wydaje się, że jeżeli Twój własny kot jeszcze raz wejdzie Ci w drogę, to go w końcu skopiesz.
Że jeżeli usłyszysz jeszcze jeden huk uderzającej o panele zabawki, to zaczniesz wrzeszczeć tak, że zagłuszysz wszystko, łącznie z Franklinem, świnką Peppą i lokomotywą Tomkiem, na zmianę okupującymi telewizor.
Chcesz wyjść z domu i cicho zamknąć za sobą drzwi, ale zamiast tego tylko trzaskasz za sobą drzwiami do łazienki. I dochodzi do Ciebie, że coś się zmieniło - przy drzwiach nie zmaterializowało się od razu, jak dawniej, zaryczane dziecko. Niepokoi Cię cisza i, choć sama masz ochotę ryczeć w samotności, szybko otwierasz te cholerne drzwi z powrotem. Widzisz, że wielce zadowolone z Twojej chwilowej absencji dziecko, zdążyło już wspiąć się po kanapie do uchylonego okna i przez małą szparę próbuje wyrzucić z wysokości trzeciego piętra jeden ze swoich resoraków. W ostatniej momencie łapiesz auto opuszkami palców, starając się samej go nie upuścić. I wtedy wiesz, że to już za dużo. Masz dość.
Uff. Wreszcie wybiło południe. Czas na drugie śniadanie. Sadzasz dziecko w jego krzesełku do karmienia. Zatykasz jogurtem. Już? No to masz jeszcze banana. Zeszyt. Otwierasz. Możesz pisać.

Matka miała kilka, kilkanaście takich dni pod rząd. Do tego nazbierało się jeszcze pierdyliard innych rzeczy, powodujących, że jej jako taka forma psychiczna zaczęła lecieć w dół na łeb na szyję, toczyć się jak po równi pochyłej. I powstał ten tekst. Naprawdę myślała Matka, że już samym tytułem i brakiem linku na Facebooku raczej zniechęci niż zachęci wszystkich do czytania. Jakże się pomyliła. Wygląda na to, że bardzo lubicie czytać "na smutno". A upijacie się też na smutno? Bo Matce jeszcze się nie zdarzyło. Na smutno, bo w ogóle to bywało.

Może to przesłanka do tego, by powstał jakiś cykl pt.: "Matka Wypłacz się!"?

W reakcji na ostatni post dostała Matka potężny i bardzo pozytywny odzew. Czuje się tak wirtualnie wyściskana, że jej internetowe alter ego ma obolałe żebra. Jako że tak się przejęliście, poza najszczerszymi podziękowaniami, Matka jest Wam winna jeszcze uspokajający raport - wszystko już wróciło do normy. Podryfowała do brzegu. Z mężem wszystko wyjaśnione, posklejane, przypieczętowane. Znów się kochają. Miłość, sielanka, dialogi.

Tylko Syn nadal jest dwulatkiem. Ale już trudno, przeżyje się i to.

Co ciekawe, najczęściej mogła Matka od Was przeczytać, zarówno w komentarzach jak i prywatnych wiadomościach: "jakbyś opisała mój dzień", "mam to samo", "znam to" itp. Każdy rozumiał, choć nie każdy zrozumiał. Ale i tak było to bardzo miłe, uspokajające i takie niespodziewane. Zaczęła Matka nawet podejrzewać, że być może cały ten stan to wina ciśnienia, może pogody, przesilenia wiosennego, skutki ocieplenia klimatu czy jakichś wybuchów na Słońcu albo wynik eksplozji jakiegoś wulkanu? Bo chyba to niemożliwe, aby nagle z wszystkimi na raz było coś nie tak, c'nie?

Ostatnio brakowało siły na pisanie, odpowiadanie, nawet na komentarze.
Ale...
Matka Wraca!

jeszcze się nie skończyła ;-)

10 komentarzy:

  1. Nie raz będziesz się tak ,, kończyć ,, i odradzać .Takie życie...posrane ale cudowne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś ewidentnie wisi w powietrzu. Dobrze że się Matka posklejała, ja się dzisiaj sypię, ale mam nadzieję, że do jutra mi przejdzie. Ahoj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę szybkiego posklejania się. I ściskam jako i mnie ściskano ;-)

      Usuń
  3. Welcome back;) Według mnie to Twój wizerunek jest daleki od " glopkowatej wesolkowatej". Raczej wydajesz sie osoba uparta i zawzięta, z temperamentem, która po prostu umie z dystansem spojrzeć na mijający dzieci i po prostu z humorem to opisać;) ale nawet tak miszesz o poważnych czy smutnych rzeczach ( post o synu i wojnie) to tak ze aż za serce chwyta.
    Papola

    OdpowiedzUsuń
  4. jak feniks z popiołów :-) :-) :-) wszystkiego naj z okazji dnia kobiet. wirtualny goździk dla Ciebie! niech stracę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee, tylko goździk? Od Twojego męża tęczę dostałam :-D
      No dobra. Łap: @->--

      Usuń
    2. widzisz, ja od twojego żadnych życzeń . . . :-P :-P
      ps. nadal czyta bloga i komentarze, mam nadzieję ;-)

      Usuń
    3. Widzisz, ja od swojego też żadnych...
      P.S. Ale to już temat na zupełnie inny post ;-)
      P.S.2 Niby nie czyta, ale w trakcie cichych dni znajduje na to czas, by wiedzieć co słychać u żony ;-)

      Usuń
  5. To tylko dowód na to że życie nie jest czarno-białe, nawet macierzyństwo.
    Ja staram się nie przyklejac etykiet bo każdy ma prawo mieć lepsze lub gorsze dni..pzdr

    OdpowiedzUsuń
  6. Może to jakieś wiosenne przesilenie, bo też w podobnym nastroju.

    OdpowiedzUsuń