poniedziałek, 3 marca 2014

Nie poślę mojego Syna na wojnę!

Kiedy ludzie walczyli na Majdanie odwracałam wzrok. Wyłączałam radio, gdy oni ginęli.
Nie mogłam sobie pozwolić na rozklejenie się w pracy. Łzy same ciekły, gdy ktoś w mojej obecności niby niegroźnie zażartował sobie z Majdanu - wiedziałam, że nie mówi poważnie, że to tylko głupia, nieprzemyślana odzywka, ale uciekałam, nie chciałam oburzona wdawać się w dyskusje, nie chciałam żeby widziano jak płaczę i tłumaczyć się z tego.
Dopiero, gdy zostawałam w biurze sama, lub gdy wracałam do domu, nadrabiałam informacje podawane w mediach. Wtedy łzy mogły już kapać. Zdziwiony Syn mógł do mnie podejść, a ja mogłam powiedzieć: "To dlatego, że tak bardzo Cię kocham, Syneczku. Nie martw się".

Urodziłam się w okresie stanu wojennego. Z roku 1989 pamiętam, że urodziła się wtedy moja Kuzynka, która teraz jest Matką Chrzestną Pierworodnego. Pamiętam nowe przedszkole, do którego wtedy poszłam. Pamiętam koleżankę, Gosię, z którą zaprzyjaźniłam się w tym przedszkolu. Pamiętam nawet kubki z mlekiem, które codziennie stawiano dla nas na stoliku i że były tych kubków dwa rodzaje a mi to mleko smakowało tylko z jednego z nich. Pamiętam wielką mapę, która wisiała na ścianie. I że uczono nas z niej, że mieszkamy w Polsce, że nasza najdłuższa rzeka to Wisła, że stolicą jest Warszawa z Syrenką w herbie. Że godłem jest Orzeł Biały. Stanu wojennego nie pamiętam. Nie pamiętam Okrągłego Stołu, Tadeusza Mazowieckiego. Wałęsę pamiętam z czasu, gdy był już prezydentem. Miałam zaledwie 4 lata, gdy w Polsce odbyły się wolne wybory. A uświadomiłam to sobie dopiero kilkanaście lat później. Wcześniej wydawało mi się to jakimiś abstrakcyjnymi, zamierzchłymi czasami, które ze mną miały niewiele wspólnego. W moim domu nie rozpamiętywało się nigdy przeszłości pod kątem ustroju politycznego, nigdy nie usłyszałam: "A za komuny to było tak...". Zmiany były przyjmowane w jakiś taki naturalny sposób. Przez to przez długi czas w ogóle nie zdawałam sobie sprawy z tego, że kiedyś było inaczej, że nie zawsze żyłam w demokratycznym i wolnym kraju. Tak, jaka by ta nasza demokracja nie była, pamiętajmy, że jesteśmy wolni. Jakie okropne nie byłyby nasze drogi - jesteśmy wolni. Jaki bałagan by nie panował w Służbie Zdrowia - jesteśmy wolni. Jak bardzo do dupy by nie był nasz system emerytalny - jesteśmy wolni. Nie wszystkim dane jest tego doświadczyć.

Jestem przeciwna obowiązkowej służbie wojskowej. Szczerze współczułam kolegom, gdy pod koniec szkoły średniej, każdy po kolei dostawał wezwanie do WKU. Współczułam, że muszą teraz kombinować jak się z tego wymigać. O wojsku wiedziałam niewiele. Tyle tylko, że mój Ojciec spędził w nim 3 lata i uważał to zawsze za zmarnowane, ukradzione mu 3 lata życia, że jako ten "niepokorny" był gościem aresztów garnizonowych i wciąż groziło mu wysłanie do jednostki karnej. Tyle wiedziałam o wojsku, resztę mogłam sobie tylko wyobrazić, dopowiedzieć, bo tego czasu też w moim domu nie wspominano z rozrzewnieniem, po prostu pomijano go milczeniem jako niewarty czegoś więcej.
Zdaję sobie sprawę z tego, że moje spojrzenie na świat jest bardzo idealistyczne, że każda wolność rodziła się w obliczu wojny. A wojna to armia. Ale nie chcę tego myślenia zmieniać. Nie chcę też, by mój Syn myślał inaczej.

Nie chcę, by ktokolwiek, w imię czegokolwiek, święcąc to jeszcze bożą łaską, wmawiał mojemu Synowi, że musi zabić swojego wroga. Że dzięki temu Świat będzie lepszy. Nie będzie! Jeżeli to zrobi, jego świat nigdy już nie będzie lepszy. Nie będzie lepszy także dla tego, kto znalazł się akurat po drugiej stronie barykady. Nie będzie lepszy dla matki z drugiej strony barykady, której synowi wmawiano to samo.

Gdy teraz słyszę lub czytam słowo WOJNA, boję się. Odczuwam niewyobrażalny strach, kiedy w jednym zdaniu, nie ważne w jakim kontekście, pojawi się "wojna" i "syn", "wojna" i "dziecko", "wojna" i "mój Syn".
Gdy widzę obraz ludzi ginących w imię wyższych, choćby najsłuszniejszych idei, widzę własne dziecko. Widzę matki tych ludzi i siebie na ich miejscu. Widzę to cierpienie, którego serwis informacyjny nie pokazuje.
I myślę wtedy, że wolałabym wychowywać swoje dziecko w niewoli, niż opłakiwać je na wolności. Że nigdy nie pozwolę, by wyruszył na wojnę, jakąkolwiek, w imię czegokolwiek. Że jego dobro jest dla mnie ważniejsze od dobra ogółu. Że podziwiam matki, które potrafią znieść tę niepewność, to oczekiwanie, niewiedzę, strach, ból, że potrafią modlić się czekając. Ja bym nie potrafiła. Umierałabym z każdym oddanym na froncie strzałem, nie ważne w kogo wycelowanym..

Kiedy piszę te słowa, w naszym domu zamiast specjalnego serwisu TVN24 lecą "Flinstonowie" a Syn mój niebieską kredką koloruje króliczka w swojej książeczce z malowankami.
Patrzę na niego znad zeszytu i szepczę: "Potrzebuję Cię bardziej niż wolności".

21 komentarzy:

  1. Myślałam, że jestem ostatnią naiwną idealistką. Piękny tekst.

    OdpowiedzUsuń
  2. Potrafisz pięknie wyklikać uczucia, tak z głęboka je wyciągnąć i odpowiednio nazwać. Pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, tylko widzisz... jeśli ktoś zabierze Ci wolność, co go powstrzyma przed zabraniem syna i wszystkich innych, których kochasz? Jasne, że w wojnach rzadko kiedy chodzi o ludzi i ich dobro. Że to gra o pieniądze, a maluczcy stają się skarboną cierpienia. Ale moim zdaniem godzenie się na zło lub obojętność wobec niego nie uchronią moich bliskich. Historia zna dzieje narodu, który wierzył, że uległością i zgodą na niewolę uratuje się przed zagładą. Przerobiono ich na mydło. Szewach Weiss na pytanie, gdzie był Bóg podczas Holokaustu odpowiada: "Bóg był w sercach Sprawiedliwych wśród Narodów Świata". Chciałabym mieć taką sprawiedliwość w sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doceniam literaturę dotykającą Holokaustu, doceniam też dobre kino poruszające ten temat. Ale nie przeżyłam żadnej wojny ani powstania, nie przeżyli też moi rodzice, w dzieciństwie nie słuchałam opowieści dziadków. Nie mam w sercu wyrytej martyrologii. Bardziej niż "Pierwsza Brygada" gra mi w głowie Maria Peszek i jej "Sorry Polsko". Być może właśnie Ty jesteś jedną z tych matek, które podziwiam, która machałaby na pożegnanie swoim dzieciom ruszającym do walki na śmierć i życie. Ale "kiedy przyjdą podpalić dom" ja nie powiem: idź, synku, walcz! W imię moje, w imię swoje, w imię Twoich dzieci, w imię wolności. Nie, nie powiem. Złapię go tylko za rękę i zacznę uciekać. I będę biegła tak długo i tak szybko jak będzie trzeba. Bo tylko raz mogłam dać mu życie.

      Usuń
    2. Moja babcia podczas wojny, jako mała dziewczynka, żuła skórę z butów, gdy nie było nic do jedzenia. Babcia mojej koleżanki jadła koninę - z koni padłych pod gruzami podczas Powstania Warszawskiego. A "Bagnet na broń" recytowała mi mama do poduszki.
      Kto ma się sprzeciwiać złu? Przecież by zatryumfowało, wystarczy, by dobry człowiek nie zrobił nic.

      Usuń
    3. Widocznie własny Ojciec spaczył mi charakter, bo do poduszki czytał mi swoją ukochaną książkę, czyli "Kubusia Puchatka". Teraz jestem taką idealistką, która dla idei nie przeleje kropli krwi. Tzn, krwi swojego dziecka. Bo w jego obronie to już zupełnie inna sprawa.
      Żadna cudza, dramatyczna historia nie przekona mnie do tego bym ryzykowała życie mojego Syna. Jesteś pewna, że miałabyś w sobie tyle siły by wysłać swoje córki na front? By zobaczyć u nich w ręku broń, od której mogą zabić lub zginąć?
      Pięknie brzmią ogólne hasła. Ale ja rozważam mój konkretny przypadek, mojego konkretnego Syna, a nie synów narodu polskiego.

      Usuń
    4. "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono". Ale. Rozumiem, że mówimy o "wysyłaniu" na front nie dwulatków, tylko co najmniej osiemnastolatków? Moje osiemnastoletnie dzieci same dokonają pewnych wyborów, a mi pozostanie je uszanować. I przecież wiem, że Ty też pozwolisz synowi wybrać studia, pracę, ukochaną.
      Pisząc o sprzeciwianiu się złu, nie mam na myśli machania szabelką. Sprzeciw można wyrażać na różne sposoby, nie tylko przelewając krew.

      Usuń
    5. Jasne, że nie mam na myśli "rzezi niewiniątek", ale też nie zapominajmy, że w obliczu wojny raz, że nikt nie pyta dzieciaka z bronią czy ma dowód osobisty, a dwa pojęcie "dzieciństwa" umiera jako jedno z pierwszych i nastolatki z dnia na dzień stają się dorosłe.
      Dla uściślenia. Nie mówię o sprzeciwianiu się złu jako takim. Mówię właśnie o przelewaniu krwi. Nie zabronię Synowi działać, jeżeli nie będzie się to wiązało z walką wręcz. Ale gdy w grę miałoby wchodzić stanięcie przez niego z bronią przed innym człowiekiem, to zrobiłabym wszystko(!) by do tego nie dopuścić, niezależnie od tego ile miałby wtedy lat. Bo tak jak mówisz, maluczcy walczą o wolność i w imię wolności giną, ale wojny toczą się o coś zupełnie innego.

      Usuń
    6. I tak oto doszłyśmy do podobnego, w gruncie rzeczy, stanowiska, choć inaczej ubieramy myśli w słowa :)

      Usuń
  4. Piękne słowa. Z całą świadomością się pod nimi podpisuje. I sądzę, że nie jedna Matka by się podpisała. Wojna zbija niewinność dzieci i kochające serca matek...

    OdpowiedzUsuń
  5. Popłakałam się wczoraj na myśl o wychowywaniu dziecka podczas wojny...Hormony dają się we znaki :( ale dzisiaj z rana racjonalizm zwycięża i optymizm.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam córkę. Roczną. I boje się wojny. Dlatego, że mam dziecko! Tak właśnie dlatego. Cisną się łzy na samą myśl. Choć staram się myśli o wojnie nie dopuszczać do siebie obawa jest... A kanały informacyjne omijam szerokim łukiem. Może nazwiecie to ignorancją i znieczulicą. Ja to nazywam strachem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam
    Może niezbyt idealny sobie post wybrałam, żeby się ujawnić, ale niech tam..
    Przede wszystkim bardzo, bardzo fajnie się czyta to, co piszesz:) Ostatnio wyszukuję takie perełki w blogosferze i Ty jesteś jedną z nich. To tyle wazelinki:)
    Co do Twoich powyższych słów... hmmm.. nie uważam, by tvn24 był dobrym źródłem informacji o świecie. Zmieniają fakty, żonglują informacjami tak, by sterować widzem wedle ich uznania. Szerzą dezinformacje. Polecam: tv republika. a w necie:http://wolnemedia.net,http://niezalezna.pl. Jest wiele innych ciekawych i rzetelnych źródeł informacji.
    Ja też boję się wojny. Takiej z krwią, śmiercią...
    ale trzeba być świadomym, że wojna trwa JUŻ, TERAZ... tylko niezauważenie... Im właśnie o to chodzi... byśmy się bali... wmawiają nam kryzys... ciągle pokazują zło tego świata... Negatywne myślenie i strach nic nie pomoże a jedynie zaszkodzi...
    Także głowa do góry... Twój Synek żyje, jest zdrowy i siesz się tym a nie zamartwiaj przyszłością...
    Pozdrawiam

    P.s bardzo mnie wzruszył mimo wszystko ostatni akapit....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za miłe słowa bardzo dziękuję. Kłaniam się w pas. Na ujawnienie się każdy post jest dobry, jeżeli ma się ochotę wypowiedzieć na temat. A mnie cieszy, gdy moje słowa wywołują jakąś reakcję.

      Za nawracanie podziękuję, ale nie potrzebuję. TVN24 to był przykład, zobrazowanie moich myśli, w tym właśnie momencie wyobraźnia podpowiadała mi, że w większości polskich domów, zainteresowanych aktualną, niestabilną sytuacją polityczną, włączony jest właśnie ten kanał.

      Usuń
  8. Do takich samych wniosków doszłam słuchając o Ukrainie, Egipcie, Syrii. Serce mnie boli na sama myśl, ze taka tragedia mogłaby dotknąć moje dzieci.
    Papola

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba każda matka ma TO w tyle głowy. Ten lęk, panikę wręcz. Chciałabym wierzyć, że moje dziecko, że nasze dzieci, również wtedy kiedy będą dorosłe, nie znajdą się w sytuacji wyborów ostatecznych. Ale mam też nadzieję, że uda mi się tak wychować syna, żeby chciał, mógł i potrafił walczyć. Ale nie o tym chciałam w sumie napisać.

    Twój post bardzo chwyta za serce - ale dzieci dorastają. Dwulatek stanie się kiedyś mężczyzną. Albo nie. Stanie się, jeśli mu na to pozwolisz. Mężczyzna nie musi walczyć za wolność i ojczyznę. Może dokonać innego wyboru. Ale musi mieć ten wybór i nikt, nawet najbardziej kochająca matka, nie może go ograniczać.

    Oczywiście deklaracja "wezmę za rękę i będę uciekać" jest piękna. W moim rozumieniu zadaniem matki (i ojca) jest tak wychować dziecko, żeby gdy przyjdzie czas decyzji dostrzegło wybór i wybrało zgodnie ze sobą. Nie mam ambicji Matki Polki i nie śnię o tym, że wychowam bohatera. Chciałabym wychować człowieka, który będzie miał świadomość, że życie jest najwyższą wartością, którą trzeba chronić. Ale że czasami właśnie w imię tej wartości - w imię wartości życia, tyle że nie swojego - trzeba zaryzykować własne. Będzie to wiedział, i sam oceni, czy jest do tego zdolny.

    Na marginesie - jestem od Ciebie starsza. Gdy byłam dzieckiem śniła mi się wojna, którą w szkole karmiono nas do wyrzygania. Każdego dnia dziękuję, że moje dziecko nie będzie mieć tego obciążenia. Nie włączam programów informacyjnych przy synu. Ma dopiero 6 lat, to jeszcze nie pora na geopolityczną edukację. Dopóki będzie małym dzieckiem, będę go chronić z całych sił przed złem tego świata. Jednym z najokrutniejszych przejawów tego zła jest niewola.

    OdpowiedzUsuń
  10. "Patrzę na niego znad zeszytu i szepczę: "Potrzebuję Cię bardziej niż wolności"....to chyba najpiekniej powiedziane kocham jakie slyszalam........

    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  11. "Patrzę na niego znad zeszytu i szepczę: "Potrzebuję Cię bardziej niż wolności"....to chyba najpiekniej powiedziane kocham jakie slyszalam........

    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie zgadzam się z Tobą do końca.
    Moje dziecko ma 10lat, o Majdanie usłyszało w szkole. Przychodzi i mówi, że boi się wojny. Więc zaczynam tłumaczyć, odsyłam do wspomnień, uspokajam, że walka z bronią rozpocznie się przy granicach, że mamy czas, by wyjechać, by się ukryć, że TA wojna może być lada dzień, albo gdy będzie dorosłe, że walczymy teraz inaczej, że INNA wojna trwa, dezinformacja, indokrynacja, że to nam bardziej zagraża, mówię o rzezi ludności polskiej przez Ukraińców na Wołyniu i na Podolu, mówię o mentalności "ludzi ze Wschodu".
    I wiem, że kiedy przyjdą pod nasz dom, najpewniej od razu zginę, bo zasłonię swe dziecko, nie pozwolę do niego podejść. Lecz jeśli wojna wybuchnie za 5-6lat, wiem, że zdołam odepchnąć dziecko tylko na moment, nakażę ukryć się, a potem zrobi, co samo chce.
    W moim domu mówiło się o wojnie, wspomina się stan wojenny, komunizm, okrągły stół, niepewność jutra, wybory, pamięta się, który z posłów przejawiał jakie poglądy. Świadomie chodzimy do wyborów. I ja z moim szkrabem na ręku. W moim domu mówiło się o łapankach, o kartkach na wszystko, o kolejkach. Teraz sama tłumaczę memu dziecięciu, jak zapamiętałam własne dzieciństwo. Pamiętam również, jak już "wolni"(?) byliśmy, pamiętam komunikat "uważaj, nikomu nie mów, co w domu, o czym się rozmawia". Niby komunizm upafł, a wciąż jest niebezpiecznie, jeśli masz poglądy inne niż "władza".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę jednak, że w wielu kwestiach się zgadzamy.
      Uważam, że to wspaniałe, że o takich rzeczach rozmawia się w szkole Twojego dziecka - bo rozumiem, że usłyszało o Ukrainie od nauczycieli a nie kolegów? Pamiętam, że w mojej szkole nie poruszano takich trudnych tematów. W ogóle nie rozumieliśmy Czeczenii czy Kosowa. I dopiero z liceum pamiętam jak usiedliśmy i mówiliśmy o ataku na WTC, który miał miejsce kilka dni wcześniej - nie była to żadna lekcja wychowawcza, po prostu na lekcji angielskiego zaczęliśmy temat i mówiliśmy czego się boimy, jak to widzimy i rozumiemy.

      To nie jest tak, że w moim domu nie mówiło się o przeszłości. Po prostu nie żyło się nią. A znam domy, w których do teraz przynajmniej raz dziennie zaczyna się zdanie od "A za komuny to było tak..." i wciąż porównuje się tamtą rzeczywistość do obecnej.
      Również chodzę na wybory. I też wyniosłam to z domu. To dla mnie oczywista oczywistość.
      W moim domu zawsze czytało się gazety, oglądało programy informacyjne, było się poinformowanym o tym, co dzieje się w kraju i na świecie. Ale nie był to dom "rozpolitykowany". Każdy miał prawo do swoich poglądów i raczej nie dyskutowało się o tym przy każdej nadarzającej się okazji.
      I nigdy nie dano mi do zrozumienia, że powinnam kryć się z poglądami, nie ufać ludziom albo, że niepopieranie władzy może być niebezpieczne. Do teraz nigdy nie przyszło mi to do głowy. I nadal się z tym nie zgadzam.

      Usuń
    2. Będę wdzięczna jeżeli w przyszłości będziesz się podpisywać pod swoimi komentarzami. Lubię wiedzieć do kogo piszę :-)
      Pozdrawiam

      Usuń