wtorek, 9 lipca 2013

Tajemnica zaginionego smoka, czyli kolor ma znaczenie - historia dla rodziców o mocnych nerwach

Miała Matka tekst przygotowany. Miało być krótko i zwięźle. Chwalić się Matka miała. Ale, chcąc zachować chronologię zdarzeń, najpierw o zaskakująco pozytywnej wyprawie do Babci napisała. Minęło kilka godzin, zaczął się nowy dzień i tekst okazał się nieaktualny. Bardzo nieaktualny.

A miało być tak:
Podczas zabawy i wygłupów udało się Matce zajrzeć do paszczy Pierworodnego. Zwykle nie dawał się tknąć i Matka nie miała pojęcia co właściwie się w niej dzieje. A tu wielkie zaskoczenie. Syn Pierworodny ma 16 zębów. Jak? Skąd? Kiedy? Kilka miesięcy ząbkowania (tfu!), męczarni i cierpień całej rodziny, a tymczasem wystarczyło, że ukochana ciotka dentystą została i w ciągu dobrego tygodnia 8 zębów mu wyskoczyło. Nagle Matka przypomniała sobie po wielu, naprawdę wielu, tygodniach, że wcale nie ma płaczliwego i marudnego dziecka, które wiecznie jojczy albo histeryzuje. Tylko wesołego i rozbrykanego łobuziaka, który wcale nie potrzebuje być ciągle uwieszony Matki, a nawet jest w stanie przebywać w innym niż ona pomieszczeniu.
Teraz jeszcze tylko trzeba przekonać Pierworodnego by zechciał pozwolić Matce myć te ząbki.

Tak być miało. Tak miało już zostać. A tymczasem jest tak:
Dwa dni spokoju, doskonałego nastroju, śmiechów i wygłupów, chwil pełnych szczęścia rodzinnego i wzruszeń - aż Matce, od patrzenia na tę sielankę, mnożyć się zachciało. Tylko przez chwilę - na szczęście,  i nie zdążyła przejść od myśli do czynów - na szczęście.
Cała idylla w proch i pył się obróciła a Pierworodny znów pokazał na co go stać. Gdzie się podział wesoły łobuziak? Dwa dni marudzenia, mędzenia, prób wymuszania płaczem bądź krzykiem, sprawdzania ile jeszcze wytrzyma kręgosłup rodzicielki. Dwa dni życia Matki na skraju załamania nerwowego. By na koniec zgubił się smoczek. Znowu.
Wcięło, zaginął, nie ma. Nie wiadomo gdzie się podział. Został gdzieś w domu,  a gdy cała rodzina wróciła wieczorem ze spaceru już go nie było. Kot zeżarł czy co? Każdy zakamarek mieszkania przeszukano kilkukrotnie i bezskutecznie. W tym czasie Pierworodny darł się niemiłosiernie. A zaczął od histerii o to, że Ojciec nie pozwolił mu jeść jabłka na łóżku w pościeli. Niedobry Ojciec. Przyszedł Syn zaryczany do Matki na skargę. Uspokoić się nie mógł, więc Matka smoczkiem chciała sytuację poratować. A tu kicha. Po 45 minutach takiego wycia wysłała Ojca do pobliskiego Rossmanna po nowego smoka. Kupił dwa, bo tak były pakowane - niebieski i zielony. Gdy Pierworodny je zobaczył uderzył w jeszcze większy ryk (chociaż nikt nie wyobrażał sobie, że te decybele można jeszcze podnieść) - BO PRZECIEŻ ZAWSZE BYŁ BIAŁY! Kiedy poprzednio Matka smoka kupowała, a myślała, że kupuje po raz ostatni (ząbkowanie na pewno niedługo się skończy i będziemy go odzwyczajać - naiwna) wybrała taki, który wydał jej się najładniejszy z tych, które miała do wyboru - i nie przezroczysty, żeby był widoczny leżąc pod kanapą albo w nocy w łóżeczku - przypadek sprawił, że na swoje szczęście wybrała kolor taki sam jak smoczka zgubionego chwilę wcześniej na targu. Teraz Ojciec wyboru nie miał, więc wziął co było, czas naglił, bo godzina zamknięcia sklepu się zbliżała a w domu Pierworodny urządzał koncert na całe osiedle.
Długo nie mógł się Pierworodny przemóc do zaakceptowania nowego koloru. Przy każdej próbie zatkania go smokiem, by poczuł, że kształt się zgadza, kończyło się coraz większą walką i spazmatycznym płaczem. W chwilach uspokojenia, gdy Matka z Ojcem na rzęsach stawali, aby dziecko rozweselić, Syn traktował smoczek tak jak stary, te same zabawy typu mieszanie go łyżeczką w miseczce. Co jakiś czas odruchowo chciał włożyć go do buzi. Jednak w momencie, gdy już przytykał do ust zdawał sobie sprawę, że przecież to nie "TEN" i z obrzydzeniem odkładał z powrotem.
Matka tłumaczyła, że jeżeli nie zaakceptuje tych smoczków, które mu się oferuje, to jego strata, będzie pretekst do szybszego oduczenia się (choć moment ekstremalnie ciężki - myślała w duchu). Syn może sobie płakać, krzywda mu się nie dzieje, Matka przetrzyma (nie wytrzymam, nie wytrzymam, nie wytrzymam, zaraz wyjdę z siebie!) Nikt nie pobiegnie do sklepu po kolejne smoczki, na głowę nie upadli! (jak długo jeszcze Carrefour otwarty? - liczyła w myślach)
Usypianie odbyło się jak zwykle, tyle że mycie zębów, o zgrozo!, Matka Synowi odpuściła by na nowo go nie rozbudzać i nie dawać pretekstu do kolejnej fali płaczu. Nieprzytomny, na śpiocha, nie zauważył różnicy w smoczkach. Tylko rano był zdziwiony. Oglądał go z każdej strony, chwaląc się pokazywał Matce, włożył go sobie sam do buzi w celu wypróbowania, po czym oddał aby Matka odłożyła na półkę. Uff...

Przynajmniej wiadomo, że nie jest daltonistą.

14 komentarzy:

  1. Rewelacyjne teksty, gratuluję lekkiego pióra i chyba zagoszczę u Ciebie na dłużej:) mój 10-miesięczny potworek nie jest nauczony ssania smoczka, za to bóle każdego kolejnego wyrzynającego się ząbka łagodzone są moimi piersiami (mały nadal jest na moim mleku)..wolałabym już smoczek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Zapraszam. Rozgość się.

      Pierworodny też długo smoczka nie używał, byłam jego WIELKĄ przeciwniczką. Wszystkiemu winne ząbkowanie. Gdy miał 5 miesięcy zaczął pakować kciuk do paszczy. W dzień kontrolowałam, ale w nocy nie byłam w stanie mu go wyciągać. Poradzono mi smoczek jako mniejsze zło. A teraz mam wrażenie, że nie ma większego zła.

      Usuń
    2. My mieliśmy z kolei problem z przejadaniem się naszego małego potworka cycem, co było powodem półrocznych 24-godzinnych kolek..zaleceniem było nauczenie dziecka ssania smoczka, co było nie lada wyzwaniem, ale udało się, czasami ssał, jak zgubił tragedii nie było, a z kolek wyrósł po wspomnianym upływie połowy roku..jak skończył 7 mc wyszły mu dwa zęby..chyba nie jest mi dana więcej niż dwugodzinna porcja snu xD

      Usuń
    3. Szacun Kobieto! Za to, że przetrwałaś. I jeszcze masz siły czytać i pisać ;-)

      Usuń
  2. Matka, wyrośnie, przestań się wreszcie tym smokiem tak stresować! Zrób zapasy białych i nie jojkaj. Ja mam w domu 6 sztuk. Niekoniecznie wiem gdzie wszystkie akurat się znajdują, ale wiem, że gdzieś są w ilościach hurtowych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli że mędzę i jojczę nie gorzej od Pierworodnego? ;-)

      Usuń
    2. Wiesz... Nigdy go nie słyszałam, ale mogę podejrzewać po kim to ma ;)
      A serio to widziałaś kiedy przedszkolaka ze smokiem? Ja chyba nie. Przejdzie mu :)

      Usuń
    3. No właśnie widziałam. W dodatku z łańcuszkiem przypiętym do bluzeczki.
      Ale ja naprawdę nie zadręczam się całymi dniami tym smoczkiem. Używa go i trudno. Tylko zadziwia mnie, że dla mężczyzny (nawet tak małego) takie znaczenie może mieć wrażenie estetyczne - nowe smoki są wyjątkowo brzydkie. Kurcze, coraz więcej podobieństw z Matką ;-)

      Usuń
    4. No co Ty! Jajca. Ale jak z łańcuszkiem się znaczy, że wypada, co znaczy, że o rodzice nie potrafią się rozstać :P
      Z tą estetyką to faktycznie PO KIMŚ musi to mieć :P Moja mulda jakikolwiek, nawet jak se go odwróci do góry nogami to jej nie przeszkadza :P

      Usuń
  3. A M. nie życzy sobie żadnego, smoka, żadnej butelki i już! Też nie jest łatwo:)

    OdpowiedzUsuń
  4. moj tez cyckowy (21 mies. i dostaje jeszcze przed spaniem) tez sie dlugo smoczka uczyl i tez zapalal do niego wieksza miloscia przy zabkowaniu, ale smoka w odpowiednim czasie mozesz oduczyc, a kciuka nie utniesz, wiec nie ma tego zlego ;) my czekamy juz tylko na piatki, a potem powiemy smoczkowi do widzenia i powiesimy na drzewku smoczkowym w parku(taki tu zwyczaj w Danii)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 21 miesięcy i tylko 5ki? Matko.. Zazdroszczę! Moja ma 13 i mamy TYLKO DWA zęby! W takim tempie piątek to ja się na emeryturze doczekam..

      Usuń
  5. Nie wiem czy jest czego zazdrościć. Cały ten koszmar ząbkowania wkrótce przed Tobą. Myślałam sobie "Tak gadają, że czwórki ciężko idą - eee tam, jak przeżyliśmy jedynki to już wszystko zniesiemy." Naiwne to było myślenie. Aktualnie jestem zdania, że z tym co ma dobrze sobie radzi, więc na cholerę mu kolejne?

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam, czytam właśnie Twoje posty i uśmiałam się, nie powiem:) Aż przyjemnie się czyta:) Ja dopiero "raczkuję" ale zapraszam do siebie :)http://silencemiko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń