niedziela, 27 kwietnia 2014

Luz, sielanka. Czyli nuda.

Wiecie co? Jechali wczoraj Matka z Synem 3 pociągami (!), 3 autobusami (!) i 1 samochodem. Dzień spędzili u Koleżanki Matki. I co? I nic. Żadnej przygody. Nic. Nigdzie się nie spóźnili, wszystko dojechało, cali, zdrowi, szczęśliwi. Co teraz? Czy te pekaesy i inne już zupełnie zapomniały, że Matka blog prowadzi? Przecież taki luz i sielanka to się na "Matkę Wyluzuj!" kompletnie nie nadają.

A zaczynając dzień Matka była pewna, że coś do cyklu dołoży:

1. "My precious". O tym jak Matka w pociągu na skarb trafiła.

2. Poszło Matce w pięty. Jak się Matka dowiedziała, że ma niewychowane dziecko. Strach pomyśleć, co by usłyszała teraz. Że niewychowane to na pewno nie, pozory potrafi stwarzać. Robił Syn pa-pa wszystkim pracownikom kolei i kierowcom, a wchodząc do autobusu na dzień dobry podał panu kierowcy rękę. Ale w jednym z pociągów urządził taką imprezkę, że wszyscy wokół kwiczeli.

3. Miłe złego początki. Rok temu też się Matka z Synem do Koleżanki wybrali. Tylko bez tylu przesiadek.

4. Na dworcu PKP. Do teraz, zawsze gdy Matka jest na tamtym dworcu, ucina sobie pogawędkę z panią z kiosku. Taki już stały element podróży. A upragniona i wymarzona wnuczka pani z kiosku ma na imię... Adrian.

5. Niemal za każdym razem jest podobnie. Właściwie to już nie można nawet nazywać tego zrywaniem z rutyną.

6. Ku pokrzepieniu. Podobno bywają takie dni. Gdyby Matka sama tego nie napisała, pewnie by nie uwierzyła.

7. Sielski-anielski dzień na działce. Taaa, jasne. Od tamtej pory ani razu. I jeszcze długo nie.

8. "Sorry, taki mamy klimat". To był tamten dzień. I te słowa pani minister od transportu usłyszała Matka, gdy po raz pierwszy wróciła do domu i na moment włączyła telewizor.

A po wczorajszych wojażach nic. Nie ma o czym... Niby się ktoś bił w ostatnim pociągu, ale jakoś tak... bez kontekstu. Pierworodny i tak to przespał. Na szczęście.


5 komentarzy:

  1. No to koniecznie Młody musi się poprawić, żeby Matka miała co pisać :-P

    OdpowiedzUsuń
  2. No nudy.
    Osobiście kocham takie nudne dni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małe sprostowanie :) Dzień wcale nie był nudny. Wystarczy policzyć ile mieliśmy przesiadek: autobus-autobus-samochód-pociąg-pociąg-autobus-pociąg. Pierworodny do teraz wspomina o tym z rozmarzoną miną. Zwłaszcza pociągi :)
      Ale nudne byłoby to, gdybym miała to wszystko opisywać... Przez cały dzień żadnej przygody. Nic.

      Usuń
    2. Nudny w sensie, że nie działo się nic spektakularnego i wszystko poszło zgodnie z planem ;) Spokój, luz i sielanka. Kiedyś nie cierpiałam, teraz pokochałam, bo mam tak raz na pół roku. Uwielbiam się tak "nudzić".

      Usuń