poniedziałek, 18 marca 2013

Za czym kolejka ta stoi?

Dostanie się do lekarza specjalisty to wcale nie taka prosta sprawa. Najpierw trzeba się zarejestrować. Ale wcale nie do specjalisty. Do lekarza pierwszego kontaktu, czy, jak w wypadku Syna Pierworodnego, do pediatry. Staje się w kolejce do rejestracji w przychodni. Kiedy procedura zostaje zakończona (a oczywiście komplikacji może być przy tym wiele, bo np. sezon grypowy i już miejsc nie ma, bo nie ma już miejsc na rano a jeżeli chcesz przyjść do lekarza po południu to i rejestracja odbywa się od 14-tej, o zarejestrowaniu się na następny dzień zapomnij - system w postaci pani pielęgniarki-rejestratorki takiej możliwości nie obejmuje) staje się w kolejce do lekarza. Kolejka kolejce nie równa i nigdy nie wiadomo jak długo takie stanie może potrwać. Lekarza prosi się o skierowanie. Ze skierowaniem idzie się do rejestracji, ale tym razem w szpitalu. Oczywiście tu też kolejka. W końcu dostaje się termin na kiedyśtam - jak się ma szczęście to nawet aktualny kalendarz roczny wiszący na lodówce datę tę obejmuje, więc można sobie zaznaczyć żeby nie zapomnieć. Gdy nadchodzi owy termin idzie się do lekarza. Dzięki niedawnemu uproszczeniu procedur nie trzeba już się ustawiać w kolejce do rejestracji. Można od razu stanąć w kolejce do specjalisty. I tu dopiero zaczynają się schody, wszystko wcześniej to był pikuś. Bo w której kolejce się ustawić? Do alergologa Syna Pierworodnego są 3 równoległe kolejki. Po trzech wizytach Matka czuje się już jak kolejkowa weteranka. Inni pacjenci też to wyczuwają i szybko orientują się, że do Matki właśnie warto zwrócić się o radę w sprawie kolejek. Bo wcale nie łatwo jest ogarnąć ten system, znaleźć zależności, przypilnować swojego miejsca w szeregu. A przy tym obowiązuje jedna zasada - żadnych sentymentów, każdy swoje musi odstać, nikt Ci nie powie "Pani z takim maluszkiem? Proszę wejść przede mną.", nikogo nie wzrusza, że przez 3 godziny trzymasz na rękach wierzgające dziecko. Gdy wstaniesz na chwilę by pokazać mu świat za szpitalnym oknem, jeszcze Ci krzesło zajmą bez ceregieli.
Przenikają się te trzy kolejki. Matka z Synem w kolejce numer 1. Jest jeszcze kolejka numer 2. I kolejka numer 3 - osób z wynikami, która ma pierwszeństwo, bo ci już wcześniej tego dnia wystali swoje w kolejce numer 1, a potem w kolejce do badania (i Matka zaliczyła stanie w tym szeregu podczas drugiej wizyty). Pierwsze dwie kolejki poruszają się w systemie jeden pacjent z kolejki numer 1, potem dwóch z kolejki numer 2. W międzyczasie osoby z kolejki 3.
Ale i lekarz nie ma sentymentów i gdy Matka, jeszcze nie obyta w tych zwyczajach, była na wizycie po raz pierwszy i odstała swoich kilka godzin z malutkim Synem Pierworodnym i już, już w bloku startowym pod gabinetem warowała, bo przecież wreszcie będą mogli wejść, w drzwiach ukazała się pani doktor, ze skwaszoną miną wzrokiem omiotła całą sytuację i orzekła, że teraz wchodzą wszyscy pacjenci z kolejki numer 2, kolejka numer 1 wstrzymana.
Oj nie jest łatwo dostać się do specjalisty... Inna sprawa, że jak już człowiek wreszcie wejdzie do tego gabinetu to wychodząc wie tyle samo ile wiedział przedtem, albo i mniej. I jedyna wiedza jaką zdobył to jak radzić sobie w okrutnym świecie kolejek do lekarza.

3 komentarze:

  1. Brak komentarza najlepszym komentarzem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie strasz. Czuję, że będziemy musieli poznać się z alergologami. O ile kolejki są częścią systemu i po prostu trzeba swoje odstać, to bardziej przeraża mnie to, że usłyszę ,,nie wiem, co to jest to czerwone na buzi i jak się tego pozbyć''. Bo ja też tego nie wiem, ale swoją niewiedzę mam za darmo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie straszę. To tylko ja trafiam na takie ekstremalne przypadki wśród lekarzy. Na Ciebie na pewno gdzieś tam czeka jakiś geniusz wśród alergologów - połączenie dr. Housa z dr Zosią. Czynnik Housa orzeknie: "To żadna alergia, to czerwone na buzi to podrażnienie od guziczków przy fioletowej piżamce z kaczuszką", a czynnik dr Zosi przytuli i powie "Nic się nie bój malutki, wszystko będzie dobrze" i da naklejkę dzielnego pacjenta ;-)

    OdpowiedzUsuń