środa, 27 marca 2013

Matka będzie fit




Zarzekała się ostatnimi czasy Matka, że tyłka nie ruszy. Żadnych ćwiczeń, żadnych diet, żadnego light. Ale jakoś tak... biegać się Matce zachciało. Bieganie to zawsze była jedna z niewielu form aktywności fizycznej tolerowanych przez Matkę. No cóż, w-f nigdy nie był Matki ulubionym przedmiotem w szkole. Ale samo bieganie w sumie jest OK. Tyle że jak się nie biegało od ok. 2 lat i doszło do etapu "jeżeli widzisz, że biegnę to lepiej sam zacznij uciekać, bo to znaczy, że coś mnie goni" to niełatwo jest ruszyć się z kanapy.
Matka obejrzała "Top Model" i stwierdziła, że może i chuda jest, ale jakaś taka sflaczała się poczuła. "Trzeba coś z tym zrobić" - orzekła. Przez 3 dni trwało szukanie karnetu na siłownię. Kiedyś się na niego Matka zrujnowała myśląc, że jak nieprzyzwoicie dużo zapłaci to będzie miała motywację żeby go wykorzystać. Okazało się, że nie miała. Z 20-tu wejść wykorzystała 5 ze średnią częstotliwością raz na 3 tygodnie. Ostatnio w 26-te urodziny, kiedy jak zwykle miała urodzinową depresję i obudziła się z myślą, że ma ostatnią szansę żeby coś ze sobą zrobić zanim się rozpadnie ze starości. Na szczęście 2 miesiące później zaszła w ciążę i już miała wymówkę do omijania siłowni szerokim łukiem.
Gdy już wreszcie karnet został odnaleziony wybrała się Matka do miejsca szumnie nazwanego Centrum Rekreacji. Większość czasu spędziła na bieżni, bo przecież pobiegać jej się chciało. Zacząć trzeba było od marszu. I kiedy tak szła drugi kilometr przyszła refleksja: "Czy ja jestem nienormalna? Ja za to płacę? Przecież, do jasnej cholery, codziennie mam to za darmo. I jeszcze więcej kalorii spalam, bo pcham przed sobą wózek!". W związku z tym zaraz po bieżni pozginała się Matka na kilku maszynach co to mają z jej brzucha zrobić cudo, po którym nie widać, że pomieściło prawie 4-kilowego człowieka, bo do robienia brzuszków w zaciszu domowym Matka za grosz motywacji nie ma.
I teraz rezultat jest taki, że po dwóch dniach robienia się fit Matka na pysk pada i nie ma siły nawet na pisanie. A stres z tym związany zajada szarlotką.

2 komentarze:

  1. Nie lubię biegać, za to uwielbiam chodzić z kijami (nordic walking), ale że wózek w ruchu to prawie jak chodzenia z kijami więc już sobie odpuściłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biegać zawsze chciałam... ale wychodzi jak wychodzi ;) Czyli NIE wychodzi :D w zeszłym roku kupiliśmy rowery i tak się z moim zżyłam że już płaczę na myśl że późno sezon zacznę - jeśli w tym roku w ogóle zacznę :(

    OdpowiedzUsuń